Kevin MacDonald Kultura krytyki Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów wXX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne Kevin MacDonald (ur. 1944), profesor psychologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Kalifornijskim, należy do najbardziej kontrowersyjnych intelek tualistów w USA, a Kultura krytyki jest najobszerniejszym i reprezentatywnym wykładem jego poglądów. MacDonald bada naród i kulturę żydowską od strony jej cech „raso wych" i etnicznych. Wychodzi z założenia, że Żydzi jako grupa reprezentują pewną strategię ewolucyjną: dobór grupowy. Polega ona na etnocentryzmie, który oznacza obronę własnej etniczności przy jednoczesnym osłabia niu etniczności innych grup. I tak np. w USA środowiska żydowskie propagują uniwersalne prawa człowieka w celu „rozmycia" dominacji ludności pochodzenia europejskiego (m.in. przez liberalne przepisy imigracyjne), ściśle pilnując zarazem integralności własnej grupy. Przykładami takiej działalności na polu intelektualnym byłyby psychoanaliza i szkoła frankfurcka, którymi autor w tym tomie poświęco nym kulturowemu wymiarowi etnocentryzmu obszernie się zajmuje. Choć krytycy uznają czasem jego badania za anty semickie, a skrajna prawica chętnie się na nie powołuje, są to prace niezwykle rzetelne naukowo, oparte na ogromnej erudycji i błyskotliwym wywodzie (druzgocąca krytyka szkoły frankfurckiej z naukowego punktu widzenia jest tu warta lektury sama w sobie). MacDonald podjął temat tabu - żydowskiej etniczności - uważając, że brak takiej anali zy we współczesnym świecie warunkują przede wszystkim uprzedzenia poprawności politycznej. Kevin MacDonald Kultura krytyki Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne Przełożył Michał Szczubiałka ■» WYDAWNICTWO ALETHEIA WARSZAWA 201Z S p is t r e ś c i Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie . . . . 7 Zanik świadomości etnicznej wśród mieszkańców Stanów Zjednoczonych o korzeniach e u ro p e jsk ic h ......... 16 Ewolucyjne źródła europejskiego indyw id u alizm u ................ 33 Ewolucyjne źródła kolektywizmu i etnocentryzmu żydowskiego ............................................................................ 43 Zaangażowanie Żydów w komunizm i radykalną lewicę ................................................................... 54 Od kultury krytyki do kultury H o lo k a u stu ................................ 68 Żydzi i media: kształtowanie „sposobów patrzenia” .............. 75 Organizacje żydowskie a cenzura in te m e tu .............................. 91 Kwestia tendencyjności ............................................................... 95 K o n k lu z ja .................................................................................... 100 P rzedm ow a ........................................................................................ 103 I. Żydzi i radykalna krytyka kultury nieżydowskiej: wprowadzenie i teoria ........................................................... 105 Konceptualizacja żydowskiej krytyki lewicowej społeczeństwa nieżydowskiego ............................................ 119 II. Boasowska szkoła antropologii i zmierzch darwinizmu w naukach społecznych ......................................................... 133 Dalej niż Boas: współczesne przykłady żydowskich agend politycznych wpływających na badania nauk społecznych .................................................................... 147 Konkluzja .................................................................................... 170 III. Żydzi i lewica ............................................................................. 177 Radykalizm a tożsamość ż y d o w s k a ........................................ 179 Komunizm i tożsamość żydowska w Polsce .......................... 189 6 Kultura krytyki Lewicowość a tożsamość żydowska w Stanach Zjednoczonych i w Anglii ..................................................... 201 Procesy kształtowania się tożsamości społecznej, widome interesy grupowe Żydów a skrajna lewica żydowska .................................................................. 219 Konkluzja ...................................................................................... 241 IV. Zaangażowanie Żydów w ruch psychoanalityczny ............. 253 Status naukowy psychoanalizy .............................................. 272 Psychoanaliza jako ruch p o lity c z n y ........................................ 280 Psychoanaliza jako narzędzie radykalnej krytyki kultury zachodniej: szerszy wpływ kulturowy teorii Freuda ........................................................................... 292 Psychoanaliza a krytyka kultury zachodniej ........................ 298 K o n k lu z ja .................................................................................... 307 V. Szkoła frankfurcka w socjologii i patologizacja więzi w społecznościach nieżydowskich ...................................... 317 Agenda polityczna szkoły frankfurckiej nauk społecznych ........................................................................... 317 Przegląd treści Osobowości autorytarnej ............................. 336 D y s k u s ja ...................................................................................... 368 Wpływ szkoły fran k fu rck iej..................................................... 380 VI. Żydowska krytyka kultury nieżydowskiej: re p ry za ............. 397 VII. Zaangażowanie Żydów w kształtowanie polityki 'migracyjnej USA .................................................................. 439 Antyrestrykcjonistyczna działalność polityczna Żydów . .. 464 Dodatek: działalność proimigracyjna Żydów w innych krajach zachodnich .............................................. 515 VIII. Konkluzja: dokąd zmierzają Żydzi i Zachód? .................... 523 Bibliografia .................................................................................... 567 Indeks nazwisk ............................................................................... 605 P rzedm o w a d o p ie r w s z e g o w y d a n ia w m ię k k ie j o p r a w ie Kultura krytyki (odtąd KK) ukazała się w 1998 roku w wydawnictwie Praeger, które jest częścią Greenwood Publishing Group. Główna teza tej książki jest zaiste trudna - nie tylko dlatego, że trudno j ą uzasadnić, lecz również dlatego, że godzi w wiele podstawowych założeń współczesnego życia umysłowego i politycznego. KK opowiada o tym, jak intelektualiści żydowscy inicjowali i roz wijali w ciągu XX wieku pewną liczbę doniosłych prądów umysło wych i politycznych. Twierdzę, że intencją tych działań było prze kształcanie społeczeństw zachodnich w imię neutralizacji lub wyma zania antysemityzmu i zwiększenia szans przetrwania społeczności żydowskiej w jawny lub na wpół utajony sposób. Niektóre z tych prądów żydowskich (na przykład zmiana polityki ¡migracyjnej fawo ryzująca ludy nieeuropejskie) były próbą uszczuplenia władzy tych, których Żydzi uważali za rywali, czyli ludów europejskich, które na początku XX wieku zdobyły pozycję dominującą nie tylko w trady cyjnych siedliskach w Europie, lecz również w Stanach Zjednoczo nych, Kanadzie i Australii. W wymiarze teoretycznym prądy te uważa się za wynik sprzeczności interesów Żydów i nie-Żydów w obszarze tworzenia kultury i w odniesieniu do rozmaitych zagadnień polity ki państwa. W ostatecznym rozrachunku prądy te uchodzą za wyraz społecznej strategii ewolucjonistycznej Żydów w rywalizacji z nie- Żydami o panowanie społeczne, polityczne i kulturowe. W tej przedmowie próbuję odpowiedzieć na niektóre typo we zarzuty wytoczone wobec KK. (Zob. m oją stronę internetową www.csulb.edu/~kmacd.) Ponadto rozważę zagadnienia podniesione przez autorów kilku książek, które ukazały się po opublikowaniu KK. Spotykam się z zarzutami, że żydowskość ujmuję jako monolit. Zdecydowanie tak nie jest. Analizę każdego z omówionych prądów prowadzę zgodnie z następującą metodologią: 8 Kultura krytyki (1) Znajdź wpływowe prądy zdominowane przez Żydów, nie przesądzając z góry charakteru tych prądów ani nie zakładając, że uczestniczą w nich wszyscy Żydzi lub ich większość. I tak uwzględ niam na przykład neokonserwatyzm żydowski, pod pewnymi wzglę dami odbiegający od pozostałych prądów, które rozważam. Mówiąc ogólnie, w większości tych prądów uczestniczy stosunkowo mały odsetek Żydów, a znaczna ich liczba może nie zdawać sobie spra wy z istnienia tych prądów. Nawet żydowski radykalizm lewicowy - z pewnością najbardziej rozpowszechniona i wpływowa subkultu ra żydowska w XX wieku - przez większość czasu mógł być prądem mniejszościowym w społecznościach żydowskich w Stanach Zjed noczonych i innych krajach Zachodu. Kiedy więc poddaję krytyce te prądy, niekoniecznie krytykuję większość Żydów. Niemniej prądy te wywierały wielki wpływ i miały żydowskie motywacje. (2) Ustal, czy Żydzi uczestniczący w tych prądach identyfikowali się jako Żydzi, a także czy zaangażowanie w nie uważali za popie ranie swoiście żydowskich interesów. Uczestnictwo może być bez wiedne lub związane z oszukiwaniem siebie, ale na ogół łatwo było znaleźć bezpośrednie świadectwa potwierdzające obydwa te punkty. Ilekroć wydawało mi się, że w grę wchodzi oszukiwanie siebie (jak choćby w przypadku wielu żydowskich radykałów), przedstawiałem dowody, że w rzeczywistości ludzie ci identyfikowali się jako Żydzi i troszczyli o sprawy żydowskie, chociaż na pozór można odnieść wrażenie przeciwne. (Zob. też rozdział pierwszy KK). (3) Spróbuj oszacować wpływ tych prądów na społeczność nieży- dowską. Pamiętaj, że wpływ prądu intelektualnego lub politycznego zdominowanego przez Żydów jest niezależny od tego, jaki odsetek ogółu Żydów jest zaangażowany w ten prąd lub go popiera. (4) Spróbuj ukazać, w jaki sposób nie-Żydzi reagowali na te prą dy - na przykład, czy były one źródłem antysemityzmu. Niektóre z tych ruchów wywierały wielki wpływ w naukach społecznych. Jednak nie twierdzę, że nie ma Żydów uprawiających porządną socjologię, i w istocie wymieniam wybitnych żydowskich badaczy społecznych, którzy moim zdaniem nie spełniają warun ków podanych wyżej w punkcie (2) (zob. rozdział drugi KK). Gdyby były dowody, że ci badacze społeczni identyfikowali się jako Ży dzi i uprawiali socjologię w imię wąsko pojętych interesów Żydów (co z pewnością nie jest prawdą w przypadku większości wymię- Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 9 nionych, a może być praw dą w przypadku Richarda J. Hermstei- na - zob. niżej), wówczas byliby kandydatami do uwzględnienia w tej książce. W przypadku większości uczonych pochodzenia ży dowskiego, których wymieniam jako wnoszących wkład do teorii ewolucjonistycznych czy biologicznych, po prostu nie wiem, czy identyfikowali siebie jako Żydzi ani czy prowadzili badania w imię wąsko pojętych interesów Żydów, ponieważ nie ma na to dowodów ani w ich dziełach, ani w innych źródłach. Gdyby istniał dowód, że jakiś wybitny biolog ewolucjonistyczny uważa się za Żyda, a swoje badania w dziedzinie socjobiologii lub psychologii ewolucjonistycz- nej postrzega jako służące wąsko pojętym interesom Żydów, wów czas należałoby go uwzględnić w AXjako egzemplifikację badanego w tej książce zjawiska, nie zaś po prostu jako naukowca zajmującego się teorią ewolucji. Co ciekawe, w odniesieniu do jednego z wymienionych badaczy, Richarda J. Hermsteina, Alan Ryan (1994, s. 11) wysuwa następujące twierdzenie: „Hermstein pragnie w istocie świata, w którym bystre dziecko żydowskie lub podobne przezwycięża skromne pochodzenie i zostaje szefem Goldman Sachs lub wydziału fizyki na Harvardzie”. To postawa moim zdaniem typowa dla neokonserwatyzmu, prądu żydowskiego, który analizowałem w kilku publikacjach, a zarazem taka, że gdyby Hermstein rzeczywiście jąprzyjm ow ał, świadczyłaby o tym, iż zagadnienia omawiane w The Bell Curve w odróżnieniu od Murraya, z którym tę książkę napisał, ujmował również przez pry zmat interesów Żydów. (Domniemanemu światopoglądowi Herm steina Ryan przeciwstawia światopogląd Murraya, twierdząc, że Murray pragnie świata na modłę „Środkowego Zachodu, na którym dorastał - świata, w którym miejscowego mechanika guzik obcho dzi, czy jest mniej, czy bardziej bystry od nauczyciela matematyki”). Również dwudziestowiecznej fizyki teoretycznej nie należy uważać za żydowski prąd umysłowy, ponieważ jest to porządna nauka i nic nie wskazuje na to, by pochodzenie badaczy miało wpływ na jej powstanie: ani treść tych teorii fizycznych, ani rozwój tego dążenia umysłowego nie zależą od żydowskiej tożsamości badaczy czy od popierania interesów Żydów. Mimo to wśród fizyków teoretycznych jest nieproporcjonalnie wielu Żydów. Wniosek ten pozostaje słuszny, nawet jeśli Einstein, największy fizyk żydowski, był żarliwym syjonistą (Fólsing 1997, s. 494—505), 10 Kultura krytyki odrzucał asymilację jako godną pogardy formę „mimikry” (s. 490), wolał obracać się w kręgu Żydów, których nazywał „współplemień- cami” (s. 489), jak bardzo wielu Żydów w latach dwudziestych i trzy dziestych popierał bezkrytycznie reżim bolszewicki w Rosji aż po uporczywe usprawiedliwianie moskiewskich procesów pokazowych u schyłku tego okresu (s. 644-645), a także wyrzekł się szlachetnego pacyfizmu, wyznawanego podczas I wojny światowej, gdy interesy Żydów nie były zagrożone, na rzecz popierania programu budowy bomby atomowej w imię pokonania Hitlera. Einstein od wczesnej młodości nie lubił Niemców, a później krytykował znajomych Ży dów za nawracanie się na chrześcijaństwo i postępowanie jak Prusa cy. Szczególnie silną niechęć odczuwał właśnie do Prusaków, którzy byli etniczną elitą Niemiec. Snując wspomnienia w wieku 73 lat, mówił wprost o przynależności etnicznej: „Odkąd uzmysłowiłem sobie całkiem wyraźnie niepewny status naszego narodu wśród in nych narodów, związek z Żydami stał się najsilniejszą z moich więzi międzyludzkich” (s. 488). Według Fólsinga postawa ta kiełkowała w Einsteinie od wczesnych lat życia, ale na zasadzie oszukiwania siebie długo ją odrzucał i przyjął znacznie później: „Jako młodzie niec wierzący w oświecenie i wyznający światopogląd burżuazyjno- liberalny Einstein uchylał się od uznania [swej tożsamości żydow skiej]” (tamże). Innymi słowy, w przypadku osób takich jak Einstein kwestie iden tyfikacji etnicznej, a nawet zaangażowania etnicznego są całkowicie odrębne od kwestii tego, czy ludzie ci uważali treść rozwijanych teo rii naukowych za korzystną z punktu widzenia interesów etnicznych, a w przypadku samego Einsteina nic nie świadczy o tym, by on sam tak sądził. Nie da się tego powiedzieć o Freudzie, żydowskich in telektualistach nowojorskich, boasowcach ani myślicielach z kręgu szkoły frankfurckiej, którzy tworzyli i rozwijali teorie „naukowe” w imię popierania interesów swojej grupy etnicznej. Ten cel ideo logiczny wychodzi na jaw, gdy zrozumie się nienaukowy charak ter tych prądów umysłowych. KK jest w dużej mierze poświęcona dowodzeniu, że prądy te są nieuczciwe intelektualnie, że brak im rygoryzmu empirycznego, że wypływają z oczywistych motywacji politycznych i etnicznych, że wiążą się z wykluczaniem oponentów, zmową współplemieńców na rzecz panowania nad debatą intelektu alną i że są w ogólności pozbawione ducha naukowego. Twierdzę, że Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 11 wątłość naukowa tych prądów świadczy o tym, że m ają one charak ter strategii grupowej. KK nie była szeroko recenzowana. W rzeczy samej w uznanych środkach przekazu miała tylko trzy recenzje, w tym krótkie omówie nie, które na łamach „Nationalities Papers” zamieścił Kevin Han nan (2000). Hannan dokonał właściwie tylko przeglądu treści mojej książki, chociaż podzielił się też ogólnym wrażeniem z lektury, pi sząc, że moja „obrazoburcza ocena psychoanalizy, marksizmu, wie- lokulturowości i niektórych szkół myślenia w naukach społecznych nie wzbudzi entuzjazmu w kręgach akademickich, ale książka jest dobrze napisana i ma wiele do zaoferowania czytelnikom zaintereso wanym grupami i konfliktami etnicznymi”. Autorzy pozostałych recenzji wysunęli kilka ważnych kwestii, które zasługują na rozważenie. Frank Salter (2000) omówił na ła mach „Human Ethology Bulletin” niektóre z kontrowersji wywoła nych m oją książką, zwłaszcza burzliwą sesję konferencji „Human Behavior and Evolution Society” w 2000 roku, na której część uczestników oskarżyła mnie o antysemityzm. Z mojego punktu wi dzenia liczy się tylko to, czy rzetelnie odczytałem źródła i czy moje wnioski spełniają zwykłe kryteria akademickich badań socjologicz nych. Salter zauważa, że badania oparłem na uznanych źródłach i że twierdzenia, które rozwścieczyły niektórych kolegów, są nie tylko prawdziwe, lecz banalne z punktu widzenia badaczy obeznanych z różnorodną literaturą, na której się oparły. Nie li cząc drażliwości politycznej samego tematu, trudność, przed któ rą stoi MacDonald, polega w wielkiej mierze na tym, że na ogół znacznie góruje w iedzą nad krytykami, co nie sprzyja łatwemu porozumieniu; strony nie przyjmują wystarczająco wielu wspól nych założeń, aby mogły prowadzić owocny dialog. Niestety ten rozziew poznawczy powoli rośnie, ponieważ niektórzy z najbar dziej zaciekłych krytyków MacDonalda, w tym koledzy wytacza jący ciężkie zarzuty ad kominem, nie zadają sobie trudu przeczy tania jego książek. Salter zwraca również uwagę na to, że osoby publicznie odmawia jące mi kompetencji badawczych, jak choćby John Tooby i Steven Pinker, nie przedstawiły naukowej krytyki ani dowodu fałszywości 12 Kultura krytyki mojej książki. Pod tym względem niestety nic się nie zmieniło. Cho ciaż potępia się j ą gwałtownie na rozmaitych forach publicznych, żaden z krytyków nie napisał poważnej recenzji naukowej ani nie uznał za stosowne odwołać pogardliwych opinii na jej temat. Kilka interesujących kwestii poruszył Paul Gottfried (2000) w re cenzji ogłoszonej na łamach „Chronicles”, miesięcznika intelektuali stów ze środowiska paleokonserwatystów. (Odpowiedziałem na jego recenzję, a on odniósł się krótko do mojej odpowiedzi; zob. „Chro nicles”, wrzesień 2000, s. 4-5). Gottfried zakwestionował moje poglą dy o roli organizacji żydowskich i intelektualistów o silnej identyfi kacji żydowskiej jako motorów przemian kulturowych zachodzących w społeczeństwach zachodnich od pięćdziesięciu lat. Mówiąc ogólnie, twierdzę, że żydowskie prądy umysłowe i polityczne były warunkiem koniecznym wystąpienia tych zmian, a nie tylko warunkiem wystar czającym, jak przypuszcza Gottfried. W przypadku zasadniczej zmia ny polityki imigracyjnej Stanów Zjednoczonych w istotnym okresie po prostu żadna inna grupa nie naciskała na złagodżenie zasad imigracji i usunięcie kryteriów rasowych (aż po przyjęcie przełomowej ustawy w tej sprawie w 1965 roku). Zarazem wyłącznie te grupy społeczne i kręgi intelektualne, które wymieniam w KK, propagowały wizerunek Stanów Zjednoczonych jako społeczeństwa wielokulturowego i wie loetnicznego, nie zaś należącego do cywilizacji europejskiej. Tę bie gunową przemianę w polityce imigracyjnej Gottfried kładzie na karb „ogólnej zmiany kulturowej, która dokonała się w społeczeństwach zachodnich pod naciskiem państwa menedżerskiego” . Zgadzam się, że imigracja wieloetniczna wynikła z ogólnej przemiany kultury, ale nadal potrzebujemy teorii źródła tej przemiany. Iście demaskatorskim nowym świadectwem postawy Żydów wo bec imigracji jest artykuł Stephena Steinlighta (2001), byłego dy rektora do spraw polityki krajowej w Amerykańskim Komitecie Ży dowskim (AKŻ), obecnie członka seniora tej organizacji. Steinlight zaleca tam zmianę „tradycyjnej polityki [organizacji żydowskich] głoszącej pochwałę szerokiej - w rzeczy samej nieograniczonej - imigracji oraz otwartych granic”, nawet jeżeli „wielu przyzwoitych, postępowych Żydów samo stawianie takich fundamentalnych kwe stii uważa za herezję, a roztrząsanie ich za igranie z diabłem”. Steinlight jest przekonany, że obecna polityka ¡migracyjna nie służy interesom Żydów, ponieważ nowi imigranci coraz rzadziej są Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 13 nastawieni przychylnie do Izraela, a coraz częściej uważają Żydów za najbogatszą i najpotężniejsza grupę społeczną w Stanach Zjedno czonych i tym samym za potencjalnych wrogów zamiast za ofiary Holokaustu. Steinlight podkreśla obawy związane z szerzeniem się fundamentalizmu islamskiego wśród imigrantów muzułmańskich, zwłaszcza zagrożenia dla Izraela, i potępia żywioną przez funda mentalistów „dziką nienawiść do Ameryki i wartości amerykań skich”. Implicite zgadza się z pewną ważną tezą mojej trylogii na temat żydowski, a mianowicie z twierdzeniem, że w całych dziejach Żydzi rozwijali się dobrze w indywidualistycznych społeczeństwach zachodnich i cierpieli w społeczeństwach niezachodnich, zwłaszcza w kulturach muzułmańskich, w których rozwinięta jest wrażliwość na swoich i obcych (zob. np. MacDonald 1998a, rozdz. II; wyjąt ki od tego uogólnienia pojawiały się tylko wtedy, gdy Żydzi byli w społeczeństwie muzułmańskim gm pą pośredniczącą między obcą elitą a wyzyskiwaną ludnością miejscową). Obawy Steinlighta przed skutkami, jakie bałkanizacja Ameryki będzie miała dla narodu ży dowskiego, są zaiste dobrze uzasadnione. Steinlight troszczy się wyłącznie o interesy Żydów, co jest przy kładem partykularyzmu moralnego będącego cechą całej kultury ży dowskiej (zob. niżej). W rzeczy samej w jego wywodach prześwieca wyraźnie niechęć do restrykcjonizmu z lat 1924-1965. Tę „przerwę” w imigracji uważa za katastrofę moralną. Jego zdaniem była to „poli tyka skandaliczna”, przejaw „zła, ksenofobii, antysemityzmu”, „nik czemna dyskryminacja” i „wielka porażka moralna”. Jedyną racją tych ocen są interesy Żydów, a ogromną większość Amerykanów sprzed 1965 roku Steinlight nazywa „bezmyślnym tłumem”, ponie waż opowiadali się oni za całkowitym zawieszeniem imigracji. Jak się zdaje, ten okres ograniczenia imigracji zapisał się w zbio rowej pamięci Żydów jako apogeum nastrojów antyżydowskich w Ameryce. Zgłębianie tej pamięci jest przykrym zajęciem dla nie- Żyda. Z punktu widzenia Żyda o silnej identyfikacji te „nikczemnie dyskryminacyjne” ograniczenia imigracji są częścią wyciskającej łzy z oczu historii narodu żydowskiego. Ograniczenia imigracji w latach 1924—1965 należą do tej samej kategorii co zburzenie Świątyni Je rozolimskiej przez Rzymian w 70 roku, łupieżcze rajdy krzyżowców w średniowieczu, okrucieństwa inkwizycji, zbrodnie cara i niewytłu maczalna rozumowo katastrofa nazizmu. Wydarzenia te nie są tylko 14 Kultura krytyki obrazami wyciągniętymi z lamusa historii, lecz obrazami głęboko przeżywanymi i potężnymi bodźcami postępowania. Michael Walzer (1994, s. 4) zanotował: „Historię żydowską poznawałem jako dłu gą opowieść o wygnaniu i prześladowaniach - odczytywane wstecz dzieje Holokaustu”. Z tego punktu widzenia ograniczenie imigracji w latach 1924-1965 jest istotną częścią Holokaustu, ponieważ unie możliwiło emigrację Żydów, którzy następnie zginęli w Holokauś cie. Steinlight poświęca temu dłuższy fragment rozważań. Według Waltera Benjamina (1996, s. 421) nienawiść i ofiarność „czerpały energię z obrazu ujarzmionych przodków, a nie z ideału wyzwolonych wnuków” . To rzecz istotna, ponieważ niezależnie od opinii na temat kosztów i korzyści związanych z im igracją jednym z głównych motywów popychających zorganizowaną społeczność żydowską do popierania masowej imigracji nieeuropejskiej była głęboka niechęć do ludzi i kultury odpowiedzialnych za ograni czenie imigracji w latach 1924-1965. (W rozdziale VII wykazuję, że innym motywem była chęć osłabienia władzy amerykańskiej większości o korzeniach europejskich, tak aby nie mógł wyłonić się jednolity etnicznie ruch antyżydowski). Ta głęboka niechęć trwa pomimo tego, że wyzwolone wnuki świetnie prosperują w kraju, którego niedawna przeszłość jest źródłem tej urazy. Dobrobyt Sta nów Zjednoczonych ani z pewnością dobrobyt Amerykanów o ko rzeniach europejskich nie są racjami istotnymi dla postaw Żydów wobec imigracji. Jak wskazuję w rozdziale VII, w rzeczy samej łatwo znaleźć wypowiedzi działaczy żydowskich piętnujące samą ideę, że imigracja powinna służyć interesom Stanów Zjednoczo nych. Właśnie dlatego zorganizowana społeczność żydowska nie zadowoliła się symbolicznym zwycięstwem polegającym na znie sieniu kwot etnicznych służących utrzymaniu etnicznego status quo zapewniającego etniczną i kulturową przewagę populacji o korze niach europejskich. W rozdziale VII piszę, że zaraz po uchwaleniu ustawy z 1965 roku aktywiści dążyli usilnie do znacznego zwięk szenia liczby imigrantów nieeuropejskich, co jest modelem utrzy mującym się do dzisiaj. I wreszcie właśnie dlatego nieograniczoną imigrację popierają wszystkie nurty polityczne w łonie społeczności żydowskiej, od skrajnej lewicy po neokonserwatywną prawicę. Głębokie zaangażo wanie żydowskich ncokonserwatystów na rzecz swobody imigracji Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 15 odnotował Scott McConnell, niegdysiejszy autor artykułów wstęp nych i felietonista „New York Post” (zob. także rozdz. V II)1: Zajrzyjcie do pism Normana Podhoretza, a zwłaszcza do jego naj nowszej książki, a zobaczycie, że jedyne polemiki z kimkolwiek na prawo od centrum wymierzone są w zwolenników ogranicza nia imigracji. Kilka lat temu rozmawiałem z Normanem na ja kimś przyjęciu, a kiedy obok pojawił się Abe Rosenthal, Norman przedstawił nas sobie, mówiąc: „Scott myśli zdrowo o wszyst kim z wyjątkiem imigracji”. Właśnie od tego zaczął. Było to w czasach, gdy na pozór byliśmy w świetnych stosunkach, a ja miałem pracę, która sprawiała, że różne ważne persony musiały ze m ną rozmawiać. W ogóle historia stosunków między neokon- serwatystami a „National Review” jest skomplikowana, o czym lepiej ode mnie opowiedziałby John O ’Sullivan, i obejmuje ataki neokonserwatystów na „National Review”, w których dzisiejsze postulaty ograniczenia imigracji poczytywano wprost za kolejną próbę wysłania Żydów do nazistowskich obozów koncentracyj nych, a więc ataki sformułowane w języku, który naprawdę dziwił u zdeklarowanych zwolenników Reagana w 1995 roku [...] Ty godnik żydowskich neokonserwatystów „Forward” zamieszczał artykuły, w których stowarzyszeniu FAIR skupiającemu zwolen ników ograniczenia imigracji, a kierowanemu przez byłego [...] [gubernatora Kolorado] Richarda Lamma, próbowano przyczepić łatkę neonazizmu za pom ocą [...] prymitywnego obsmarowywa- nia [...] Żaden z moich neokonserwatywnych znajomych (a wte dy wszyscy moi znajomi byli żydowskimi neokonserwatystami) nie widział w tym nic złego [...] Poczytajcie „Weekly Standard”, poczytajcie Bena Wattenberga. Poczytajcie [Podhoretzów], Albo lepiej nie. Gdybyście jednak byli zaangażowani w tę sprawę, nie moglibyście nie być poruszeni, bo było to tak zdumiewające. Le piej nie wymieniać nazwisk, bo nikt z prawicy nie chce narażać się neokonserwatystom, ale pamiętam pewnego młodego naukow ca, który pisze o imigracji w sposób bardzo wyważony, a zara zem jest uczniem jednego z czołowych neokonserwatystów. Ten1 1 Przytoczone uwagi McConnell wyraził 30 września 2001 roku na mailowym forum dyskusyjnym. 16 Kultura krytyki naukowiec opowiedział mi, jakim zdumieniem napawało go od danie neokonserwatystów sprawie swobody imigracji, co przecież kłóci się z wszelkimi na pozór wyznawanymi przez nich zasada mi nakazującymi cenić równowagę i porządek w społeczeństwie, a także baczyć na zagrożenia społeczne. Może warto byłoby na pisać dłuższy artykuł o tym wszystkim, o tym, jak prawica ame rykańska pobłądziła po zakończeniu zimnej wojny. [Podkreślenia autora.] Zanik świadomości etnicznej wśród mieszkańców Stanów Zjednoczonych o korzeniach europejskich Zasadniczym czynnikiem transformacji USA pod wpływem maso wej imigracji nieeuropejskiej był zanik świadomości etnicznej wśród ludności o korzeniach europejskich. Niezwykle wymowne jest po równanie dyskusji o imigracji z lat dwudziestych z tymi z lat pięć dziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Restrykcjoniści z lat dwu dziestych bez skrępowania głosili prawo Amerykanów pochodzenia europejskiego do zdobytej i zasiedlonej przez siebie ziemi. Często wyrażano interes etniczny, a więc że ludzie, którzy skolonizowali te ziemie i stworzyli ich kulturę polityczną i gospodarczą, m ają prawo uważać ją za swoją. Taki pewny swej prawości moralnej natywizm (samo to słowo kojarzy się dziś z patologią) wybrzmiał w oświad czeniu kongresmana W illiama N. Vaile’a z Kolorado, czołowego re- strykcjonisty, którego cytuję w rozdziale VII KK. Już w latach czterdziestych i z pewnością w latach sześćdziesią tych XX wieku nie sposób było wyrażać takich przekonań i nie zo stać uznanym nie tylko za rasistę, lecz i za umysłowego jaskiniowca. Bendersky (2000) dowodzi nawet, że tego rodzaju retoryka stawała się coraz bardziej ryzykowna już w latach trzydziestych. Zwróćmy uwagę na załamanie się kariery Lothropa Stoddarda, który uznawał teorię ras i był autorem takich książek jak The Rising Tide o f Color Against White World Supremacy, a także licznych artykułów ogła szanych na łamach popularnych tytułów prasowych jak „Collier’s”, „Forum” i „The Saturday Evening Post”. Stoddard uważał Żydów za wysoce inteligentnych, ale rasowo odrębnych od Europejczyków. Był też przekonany, że Żydzi patrzą krytycznie na sukcesy bolsze- Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 17 wizmu. Jednak na wykładach z końca lat trzydziestych w U.S. Army War College w ogóle już nie wspominał o Żydach. W antropologii zwyciężyła rewolucja boasowska i naukowcy przeświadczeni, że rasa jest istotnym czynnikiem wyjaśniania postępowania człowieka, zostali zepchnięci na margines. Stoddard utracił status popularnego i wpływowego autora i w okresie, gdy administracja Roosevelta szy kowała kraj do wojny z nazistowskimi Niemcami, zaczął uchodzić za zagrożenie dla bezpieczeństwa. Innym świadectwem zmiany nastawienia do Żydów była reakcja na przemówienie Charlesa Lindbergha wygłoszone w Des Moines (Iowa) w przeddzień przystąpienia Stanów Zjednoczonych do II woj ny światowej. Sprzeciw Lindbergha wobec interwencji wypływał nie tylko z przerażenia niszczycielskimi skutkami wojny nowoczes nej, którą uważał za samobójstwo kultury europejskiej, lecz również z przeświadczenia, że druga wojna w Europie będzie samobójstwem białej rasy. W artykule ogłoszonym na łamach prasy popularnej w 1939 roku, krótko po wybuchu II wojny światowej, twierdził, że jest to wojna „o władzę między ludami panującymi, wojna ślepa, nie nasycona, samobójcza. Narody zachodnie znów toczą ze sobą wojnę, wojnę, która będzie zapewne bardziej wyniszczająca od wszystkich wcześniejszych, wojnę, na której rasa biała musi stracić, a inne rasy m uszą zyskać, wojnę, która śmiało może wepchnąć naszą cywiliza cję w nowe wieki ciemności, o ile ta cywilizacja w ogóle przetrwa” (Lindbergh 1939, s. 65). Lindbergh był przekonany, że w celu utrzymania przewagi nad innymi rasami biali powinni się zjednoczyć w imię powstrzymania naporu nieprzebranych zastępów niebiałych, które są prawdziwym zagrożeniem w dłuższej perspektywie czasowej. Lindbergh nie głosił supremacji rasy nordyckiej. Przyjmował długofalowe założenie, że Rosja wystąpi jako wschodni bastion rasy białej strzegący nas przed Chińczykami. Opowiadał się za rasowym sojuszem białych, które go ostoją będzie „swego rodzaju Zachodni M ur rasy i wojsk, który potrafi powstrzymać zarówno Czyngis-chana, jak i napływ gorszej krwi, flota brytyjska, lotnictwo niemieckie, armia francuska [i] naród amerykański” (s. 66). Zarazem komunistyczny Związek Radziecki uważał za potworność: „Powiadam wam, że sto razy bardziej wo lałbym, aby mój kraj sprzymierzył się z Anglią, a nawet z Niemca mi przy wszystkich ich błędach niż z okrucieństwem, bezbożnością 18 Kultura krytyki i barbarzyństwem, które krzewią się w Rosji Radzieckiej. Sojuszo wi Stanów Zjednoczonych z Rosją powinien sprzeciwiać się każdy Amerykanin, każdy chrześcijanin i każdy humanitarysta w naszym kraju” (Berg 1999, s. 422). Lindbergh był mocno przekonany, że po tworności popełniane przez Związek Radziecki są gorsze od zbrodni nazistowskich Niemiec. W słynnym przemówieniu z i ł września 1941 roku Lindbergh stwierdzał, że Żydzi obok administracji Roosevelta i Brytyjczyków należą do głównych sił nakłaniających Stany Zjednoczone do przy stąpienia do wojny. Zauważał, że postawa Żydów wobec nazistow skich Niemiec jest zrozumiała, zważywszy na prześladowania, „które uczyniłyby zaciekłych wrogów z każdej rasy” . Stwierdzał, że „naj większe zagrożenie dla naszego kraju” ze strony Żydów „polega na ich wielkim stanie posiadania i wpływach w naszym przemyśle fil mowym, radiu i rządzie” . Najbardziej kontrowersyjny fragment tego przemówienia głosił: „Twierdzę, że przywódcy zarówno rasy brytyj skiej, jak i żydowskiej z racji, które są tyleż zrozumiałe z ich punktu widzenia, ile niepożądane z naszego, z racji, które nie są racjami amerykańskimi, chcą wciągnąć nas do wojny” (tamże, s. 427). Przemówienie Lindbergha ściągnęło na niego taki grad wyzwisk i taką nienawiść, jakich w całej historii amerykańskiej nie zaznała przedtem żadna uznana osobistość publiczna. Z dnia na dzień Lin dbergh spadł z piedestału na wpół mitycznego bohatera na poziom moralnego pariasa. Wpływy Żydów w mediach i w rządzie były pod ówczas tak samo trudne do oszacowania jak dzisiaj, ale z pewnością stanowiły przedmiot wielkiej i wspólnej troski wszystkich ludzi o na stawieniu antyżydowskim. W 1936 roku redaktorzy pisma „Fortune” wydali broszurę, w której napisali, że Żydzi wywierają wielki wpływ na media przede wszystkim dzięki temu, iż kontrolują dwie główne sieci radiowe i studia filmowe w Hollywood (Editors o f „Fortune” 1936). Autorzy broszury szacowali, że „może nawet połowa instru mentów kształtowania opinii i upodobań jest w Ameryce w rękach Żydów” (s. 62), co należy uznać za wynik zaiste niezwykły, skoro Żydzi stanowili około 2-3% ogółu ludności i należeli w większości do pierwszego lub drugiego pokolenia imigrantów. Na skróconej li ście środków przekazu należących podówczas do Żydów lub przez nich zarządzanych należałoby umieścić „New York Timesa” (najbar dziej wpływową gazetę należącą do rodziny Sulzbergerów), „New Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 19 York Post” (George Backer), „Washington Post” (Eugene Meyer), „Philadelphia Inquirer” (M.L. Annenberg), „Philadelphia Record” i „Camden Courier-Post” (J. David Stem), „Newark Star-Ledger” (S.I. Newhouse), „Pittsburgh Post-Gazette” (Paul Block), CBS (wio dącą sieć radiową należącą do Williama Paleya), NBC (zarządzane przez Davida Samoffa), wszystkie główne studia filmowe w Hol lywood, Random House (najważniejsze wydawnictwo, należące do Bennetta Cerfa). Ponadto Żydzi mieli dominującą pozycję w bran ży muzyki popularnej2. Walter Winchell, który gromadził przy od biornikach dziesiątki milionów słuchaczy, a którego program pod względem popularności konkurował tylko z audycją Boba Hope’a, twierdził, że sprzeciw wobec przystąpienia do wojny ,jest objawem braku sumienia, form ą zdrady” (Gabier 1995, s. 294). Winchell, któ ry „niósł sztandar interwencjonizmu”, był Żydem, w tamtym czasie blisko związanym z Anti-Defamation League (ADL) dostarczającą mu informacji o działalności izolacjonistów i sympatyków nazizmu, informacji wykorzystywanych przez niego w audycjach radiowych i w felietonach prasowych (Gabier 1995, s. 294-298). Nie ma cienia wątpliwości, że przemysł filmowy rzeczywiście uprawiał propagandę antyniemiecką i nawoływał do interwencji. W maju 1940 roku szefowie wytwórni Warner Brothers pisali w te legramie do Roosevelta: „osobiście pragniemy wykorzystać wszyst kie możliwości przemysłu filmowego i kina dźwiękowego, aby uzmysławiać Amerykanom najwyższą wagę sprawy, na ołtarzu któ rej wolne narody europejskie składają tak straszną ofiarę” (Gabier 1988, s. 343). Później w 1940 roku Joseph P. Kennedy pouczał elitę filmową Hollywood by zaprzestała nawoływania do wojny i kręce nia filmów antyniemieckich, ponieważ grozi to podsycaniem anty semityzmu. Krótko przed wystąpieniem Lindbergha w Des Moines senator Gerald Nye stwierdził, że urodzeni za granicą właściciele studiów w Hollywood żywią „głęboką nienawiść do określonych sił zagranicznych” (s. 344-345). Ale przedstawiciele przemysłu filmo wego, przekonawszy się, że m ają poparcie administracji Roosevelta, 2 Wykaz ten oparłem na kilku źródłach, a mianowicie: Editors o f „Fortune” 1936; To B ig o try No Sanction: A D ocu m en tedA n alysis o jA n ti-S em itic P ro pagan da, publikacja przygotowana przez Philadelphia Anti-Defamation Council i American Jewish Committee, Philadelphia 1941; Gabler 1988; Kantor 1982; http//www.psu.edu/dept/inart 1 0 1 1 0/inart 10/radio.html. 20 Kultura krytyki agresywnie bronili misji budzenia „w Ameryce świadomości zagro żenia narodowego”3. Harvardzki historyk William Langer stwierdził podczas wykładu w U.S. Army War College, że powodem narastania w USA awersji do nazistowskich Niemiec były „wpływy żydowskie” w mediach: Trzeba sobie uświadamiać, że niektóre z najważniejszych gazet amerykańskich kontrolują Żydzi, a przypuszczam, że gdybym był Żydem, to w stosunku do nazistowskich Niemiec żywiłbym takie uczucia jak większość Żydów i zgoła nieuchronnie uczucia te za barwiałyby wiadomości. Kiedy czytam na przykład „New York Timesa”, widzę wyraźnie, że najmniejsze zawirowanie (a w kra ju liczącym 70 min mieszkańców oczywiście nie brak zawiro wań) zostaje niebywale rozdmuchane. Natomiast wszystkie inne aspekty danej sprawy zamazuje się lub z drwiącym uśmieszkiem pomija. Tak oto w dość subtelny sposób wpaja nam się przeko nanie, że w Niemcach nie ma w ogóle nic dobrego (Bendersky 2000, s. 273). Interesujący jest również fakt, że „Chicago Tribune” zachowy wała „powściągliwość w kwestii żydowskiej”, chociaż jej wydawca Robert McCormick nie był Żydem i żywił przekonanie, że Żydzi w istotnej mierze inspirują antyniemiecką politykę Ameryki (tamże, s. 284). W tej sytuacji można się domyślać, że McCormick najwy raźniej obawiał się wpływów Żydów, a ściślej mówiąc, bodaj wolał nie ryzykować utraty wpływów z reklam (zob. Editors o f „Fortune” 3 Ben Hecht, czołowy scenarzysta w Hollywood i zagorzały syjonista, umiesz czał podówczas w filmach sceny wyrażające idee uzasadniające przystąpienie Stanów Zjednoczonych do wojny (Authors C alendar , http://www.kirjasto.sci.fi/ bhecht.htm). Na przykład w A niołach z B roadwayu ( 1940) postać grana przez Doug lasa Fairbanksa juniora pyta: „Jak poszło Polakom, Finom, Holendrom? Są mali. Nie wygrali...”. Rita Hayworth odpowiada: „Jeszcze wygrają”. Hecht dodał pew ne sceny do filmu Hitchcocka Korespondent (1940), chociaż nie zaznaczono tego w napisach. Kiedy zapytano Hitchcocka o antynazistowską i probrytyjską wymo wę filmu, odparł, że to wkład Waltera Wangera i Bena Hechta (Wanger również był Żydem, jego nazwisko rodowe brzmiało Walter Feuchtwanger). Jedna z postaci w tym filmie mówi: „Niech te światła płoną, okujmy je stalą, otoczmy działami, pancernikami, otwórzmy nad nimi parasol bombowców. Halo, Ameryko, broń swo ich świateł, to jedyne światła na świecie!”. Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 21 1936, s. 57). W ostatecznym rozrachunku możemy więc odpowie dzialnie zgodzić się z Lindberghiem, że w tamtym czasie Żydzi mie li istotne wpływy w mediach. Oczywiście nie twierdzimy tym sa mym, że panowali wtedy nad mediami ani że inne wpływy nie były istotne. Warto również odnotować, że wielu amerykańskich dowódców wojskowych niepokoiło, iż żydowscy doradcy Roosevelta Samuel I. Rosenman, Felix Frankfurter i Henry Morgenthau junior umac niali antyniemieckie nastawienie prezydenta; wojskowi obawiali się, że interesy żydowskie oraz naciski Brytyjczyków popchną USA do wojny z Niemcami (Bendersky 2000, s. 274). Zarówno Frankfur ter, jak i Morgenthau mieli silne poczucie tożsamości żydowskiej i skutecznie bronili interesów Żydów w administracji Roosevelta. Morgenthau angażował się w działalność syjonistyczną i organizo wał pomoc m aterialną dla uchodźców żydowskich (zob. np. Bender sky 2000, s. 333 i nast., 354 i nast.). Obydwaj popierali przystąpienie USA do wojny z Niemcami, a Morgenthau zasłynął jako rzecznik jak najsurowszego traktowania Niemców podczas wojny i po niej. Ponadto nie budzi wątpliwości, że w tamtym czasie Żydzi mo gli wywierać wielki wpływ na bieg spraw. Potężny nacisk na rząd wywierały na przykład organizacje syjonistyczne (zob. np. tamże, s. 325). Podczas II wojny światowej organizacje te uprawiały „głoś n ą dyplomację” (s. 326), zwołując tysiące wieców i wydając obiady, w trakcie których przemawiały słynne osobistości (w tym również znaczący przychylni nie-Żydzi), kampanie polegające na wysyła niu listów, konferencje, rozmowy lobbingowe, zastraszając redakcje gazet zamieszczających niewygodne materiały, uprawiając propa gandę w prasie na szpaltach informacyjnych, płacąc za poparcie po litykom i sławom pochodzenia nieżydowskiego, jak choćby Willowi Rogersowi. Do 1944 roku „tysiące stowarzyszeń nieżydowskich wy dało oświadczenia popierające syjonistów” (s. 326). W 1944 roku zarówno republikanie, jak i demokraci zobowiązali się w progra mach partyjnych do działania na rzecz realizacji postulatów syjoni stów, mimo że Departament Stanu i Departament Wojny były zdecy dowanie przeciwne utworzeniu państwa żydowskiego (s. 328)4. 4 W naszych czasach jedynym wyjątkiem od tej reguły - chociaż stosunko wo drobnym - była telewizyjna wypowiedź Pata Buchanana z 1990 roku, w któ rej wytknął „stronnictwu” Izraela w Stanach Zjednoczonych podżeganie do wojny 22 Kultura krytyki Niezależnie jednak od tego, jak wielkie były podówczas wpływy Żydów w mediach, komentatorzy na ogół skupiali uwagę na rzeko mym wniosku płynącym z przemówienia Lindbergha, że interesy Żydów są „nieamerykańskie” . Wydaje mi się, że wrażliwy na od biór społeczny redaktor mógłby skorygować wypowiedź Lindbergha bez wypaczania intencji, mówiąc wprost, że „interesy Żydów nie są identyczne z interesami większości innych Amerykanów” lub że „interesy Żydów nie są identyczne z interesami naszego kraju jako całości”. Wątpię jednak, czy taka korekta złagodziłaby ów wybuch nienawiści, jaki nastąpił po przemówieniu Lindbergha. Oczywiste fakty, że ogromna większość Żydów amerykańskich rzeczywiście popierała interwencję i że Żydzi mieli rzeczywiście znaczny wpływ na nastroje społeczne i politykę państwa, w ogóle przestały się li czyć. Według samego Lindbergha wybór polegał na tym, że „albo pozwolisz, żeby kraj wdał się w absolutnie katastrofalną wojnę, bo z Irakiem. (W rzeczy samej American-Israel Public Affairs Committee zakulisowo lobbował w Kongresie na rzecz wojny z Irakiem; zob. Sobran 1999.) Na łamach „Wall Street Journal” Norman Podhoretz, były redaktor naczelny „Commentary”, natychmiast przyczepił Buchananowi łatkę „antysemity”, nie widząc potrzeby od niesienia się do kwestii tego, czy Żydzi amerykańscy rzeczywiście naciskali na wojnę z Irakiem w imię korzyści Izraela, czy nie. Podobnie jak w przypadku wypo wiedzi Lindbergha przed półwieczem prawda nie miała znaczenia. Wydarzenie to bynajmniej nie podkopało tabu dyskutowania o interesach Żydów w ten sam spo sób, w jaki powszechnie dyskutuje się o interesach innych grup etnicznych, podko pało natomiast trwale karierę polityczną Buchanana. Kiedy w 2000 roku Buchanan ubiegał się o prezydenturę, wrogo nastawiony publicysta jednego z czołowych pism żydowskich pisał: „Ubabrany szlamem kanalizacji i rynsztokowym brudem zdesperowany neonazista Patrick J. Buchanan wypełzł na arenę polityczną, gdzie próbuje zapewnić sobie przyszłość głównie za pomocą antysemityzmu” (Adelson 1999). Następnie ów publicysta stwierdzał, że Buchanan „zawsze był neonazistą” i że „objawia miałkość udręczonego, chorego, ułomnego umysłu”. Żeby nie zo stać w tyle, Alan Dershowitz (1999) oznajmił: „Uprzedźmy wszelkie wątpliwo ści. Pat Buchanan jest klasycznym antysemitą o ciągotach faszystowskich, który nienawidzi Izraela i podziwia nazistowskich zbrodniarzy wojennych”. Przykład ten wskazuje, że Żydzi nadal wywierają potężną presję, używając między innymi oszczerstwa, w celu utrzymania sytuacji, w której kwestia ich interesów jest wyłą czona z debaty politycznej. Podobnie jak w poprzednim pokoleniu los Lindbergha perypetie Buchanana są posępną przestrogą dla każdego polityka, który miałby czelność poruszyć publicznie kwestię interesów żydowskich. Buchanan zupełnie przestał się liczyć w Partii Republikańskiej, z której w końcu wystąpił, aby w 2000 roku ponieść widowiskową porażkę jako kandydat na prezydenta z ramienia Partii Reform. Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 23 brak ci odwagi, aby nazwać po imieniu te siły, które nas do niej pcha ją, albo nie pozwolisz, narażając się na to, że skoro tylko nazwiesz te siły, zostaniesz uznany za «antysemitę»” (Annę Morrow Lindbergh 1980, s. 224; podkreślenie autorki). Ameryka wkroczyła w epokę, w której rzeczą moralnie niedopuszczalną jest dyskutowanie o inte resach Żydów. Nadal żyjemy w tej epoce5. Warto przyjrzeć się nieco bliżej „lawinie obelg”, która spadła na Lindbergha (Berg 1999, s. 428). Potępiły go praktycznie wszystkie liczące się media, demokraci i republikanie, protestanci i katolicy, a także, rzecz jasna, środowiska żydowskie. Wielu oskarżało go o na zizm, włącznie z sekretarzem prezydenta, który uznał przemówienie Lindbergha za skażone retoryką nazistowską. Wybitny przywódca protestantów Reinhold Niebuhr (zob. niżej) wezwał organizację Lin dbergha America First do „odcięcia się od stanowiska zajętego przez Lindbergha i oczyszczenia szeregów z ludzi, którzy pragną wywołać wojnę rasową i religijną w naszym kraju” (tamże). America First wy dała oświadczenie stwierdzające, że ani Lindbergh, ani ta organiza cja nie m ają nic wspólnego z antysemityzmem. Szczególnie interesujące są przeżycia żony Lindbergha Annę Morrow Lindbergh, ponieważ uzmysławiają potęgę odrazy moralnej pomieszanej z obłudą, które przesycały wszelkie dyskusje publiczne o interesach Żydów. 11 września 1941 roku Potem to przemówienie - które strąciło mnie w otchłań przygnę bienia. Mówi o „podżegaczach wojennych” - głównie Brytyjczy kach, Żydach i administracji. Mówi szczerze, umiarkowanie, bez nienawiści ani urazy - ale nie cierpię, kiedy choćby wspomina o Żydach. Drżę na myśl, co go za to spotka. Nikt inny o tym głośno nie mówi (choć w głębi duszy wielu aż się gotuje od złości 5 24 listopada 1941 roku Charles Lindbergh w rozmowie z żoną dał wyraz pesymizmowi w sprawie utworzenia państwa żydowskiego: „C. i ja wdaliśmy się w dyskusję a p ropos artykułu w gazecie o wystąpieniu pewnego rabina na jakiejś konferencji żydowskiej; człowiek ten stwierdził, że pierwszą sprawą do załatwienia w rokowaniach pokojowych po wojnie będzie wiel kie odszkodowanie należne Żydom za ich cierpienia. Mówił też o posiadaniu ka wałka własnej ziem i-co sama uważam za słuszne [...] [C.] stwierdził, że nie jest to takie proste. Komu chcesz odebrać ziemię? [...] Jest przekonany, że nie da się tego przeprowadzić bez wielkich cierpień” (A.M. Lindbergh 1980, s. 239). 24 Kultura krytyki i nietolerancji). C. [Charles] jak zwykle nie liczy się z kosztami szczerości i otwartości. To, co mówi publicznie, nie jest ani nieto- lerancyjne, ani jątrzące, ani napastliwe i jest tylko tym, co mówi również prywatnie, podczas gdy inni łagodni, ostrożni ludzie, którzy prywatnie opowiadają straszne rzeczy, nigdy nie odważy liby się przemówić publicznie tak szczerze jak on. Nie chcą płacić tej ceny. A cena będzie straszliwa. Nagłówki będą krzyczeć: „Lin- dbergh bije w Żydów”. Napiętnują go jako antysemitę, nazistę, wyznawcę Fuhrera i tak dalej. Nie podoba mi się to. Bo on jest umiarkowany [...] 13 września 1941 Napadają na niego ze wszystkich stron - administracja, grupy nacisku, Żydzi jako na już zdeklarowanego nazistę, zwolennika doktryny nazistowskiej. 14 września 1941 Nie potrafię logicznie wyjaśnić, dlaczego czuję odrazę. Czy to brak odwagi, aby stawić czoło kłopotom? Czy to brak wnikli wości i przenikliwości? Czy też to odczucie wypływa z czegoś głębokiego i ważnego? Nie wiem i jestem tylko bardzo niespokojna, co go dręczy. Mam do niego bezgraniczne zaufanie jako człowieka - do jego uczciwości, odwagi, zasadniczej dobroci, sprawiedliwości i życz liwości - je g o szlachetności w istocie [...] Jak zatem wyjaśnić, że czuję głęboki żal o to, co robi? Jeżeli powiedział prawdę (a jestem skłonna myśleć, że tak było), to dlaczego postąpił źle, mówiąc to? Nazwał siły, które prą do wojny. Nikt nie ma mu za złe Brytyj czyków ani administracji. Ale powiedzenie: „Żyd” jest niegodne Amerykanina - nawet jeżeli mówi się to bez nienawiści lub inten cji krytycznej. Dlaczego? Ponieważ w ten sposób wyodrębnia się ich jako grupę i toruje drogę do antysemityzmu [...] Przyznam, że wolałabym, aby nasz kraj walczył na wojnie, niż żeby szalał w nim gwałtowny antysemityzm. (Wydaje mi się bowiem, że istota, którą staje się człowiek, gdy rozkiełzna w so bie instynkt bicia Żyda, jest gorsza niż ta, którą się staje na polu walki). Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 25 15 września 1941 Burza robi się naprawdę straszna. America First pogrąża się w swarach [...] Potępiają go wszyscy ludzie umiarkowani [...] Żydzi żądają odwołania tego, co powiedział [...] Czuję, że to początek walki, po której czeka nas samotność i odosobnienie, jakich nie znamy [...] Albowiem jestem o wiele bardziej niż on przywiązana do światowego życia, o wiele bardziej boję się utra ty przyjaciół, popularności itd., o wiele bardziej boję się krytyki, oziębłości i samotności. 18 września 1941 Czy będę miała siłę robić teraz zakupy w Nowym Jorku? Zawsze gapią się na mnie - ale teraz gapią się z nienawiścią, przemierzam szpalery nienawiści! (A.M. Lindbergh 1980, s. 220-230; podkre ślenia autorki) Te wyznania uzmysławiają dobitnie kilka spraw. Annę Morrow Lindbergh jest przerażona tym, że musi „przemierzać szpalery nie nawiści”, jest przerażona utratą przyjaciół, jest przerażona tym, że stała się wyrzutkiem, podczas gdy jeszcze wczoraj podziwiano ją jako żonę najpopularniejszego mężczyzny w kraju. Chociaż uznaje prawdziwość tego, co powiedział mąż, i jego dobre intencje, sądzi, że lepiej byłoby tego nie mówić, i nie piętnuje niesprawiedliwości oskarżeń, które na niego spadły, a zwłaszcza oskarżenia o nazizm. Prawda nie usprawiedliwia, jeżeli prowadzi do zachowań moralnie niedopuszczalnych, a oszczerstwo i oczernianie są słuszne i uspra wiedliwione, jeśli używać ich w moralnie chwalebnym celu. Annę Morrow Lindbergh sądzi nawet, że straszliwa wojna, która może kosztować życie setek tysięcy Amerykanów (i która, jak przewidy wał jej mąż, może doprowadzić do unicestwienia kultury europej skiej i białej rasy), jest lepsza od ewentualnego wybuchu brutalnego antysemityzmu. Postawa moralna Amerykanów jest ważniejsza od ich przetrwania jako narodu czy ludu. A wszystko to tylko dlatego, że Lindbergh po prostu stwierdził, że Żydzi jako grupa m ają interesy różniące się od interesów reszty Amerykanów. Odebrawszy lekcję, politycy amerykańscy najwyraźniej zrozumieli, że nawet racjonalne, inteligentne i humanitarne rozważanie interesów Żydów nie mieści się w granicach dopuszczalnej dyskusji. Żydzi nie m ają jako Żydzi 26 Kultura krytyki interesów, które można by uznać za sprzeczne z interesami którejkol wiek innej grupy Amerykanów. W 1941 roku, kiedy Lindbergh przemawiał w Des Moines, Żydzi nie tylko mieli m ocną pozycję w mediach, lecz również za sprawą kontroli nad prądami umysłowymi i politycznymi, które rozważam w KK , zapewnili już sobie wysoki status intelektualny i moralny. Po wstała sytuacja, w której nie tylko kwestia interesów Żydów zosta ła wyłączona z zakresu cywilizowanej debaty politycznej, lecz tak samo niedopuszczalne stało się potwierdzanie europejskiego intere su etnicznego. Potwierdzanie interesu etnicznego kłóciło się z boa- sowskim dogmatem, że różnice genetyczne między ludźmi są błahe i nieistotne; potwierdzanie tego interesu kłóciło się z marksistowską wiarą w równość wszystkich ludów i z marksistowskim przekona niem, że nacjonalizm i uznawanie interesów etnicznych jest reakcjo- nizmem; potwierdzanie interesu etnicznego uznawano za niezawod ną oznakę patologii psychicznej zarówno na gruncie psychoanalizy, jak i doktryn szkoły frankfurckiej; nieco później, za sprawą żydow skich intelektualistów nowojorskich i neokonserwatystów, którzy za pośrednictwem najbardziej prestiżowych instytucji akademickich i medialnych zaszczepiali szerszej publiczności rozmaite mutacje wszystkich tych ideologii, potwierdzanie interesu etnicznego zaczę ło uchodzić za objaw ciemnoty, gadaninę chłopka roztropka. W rze czy samej w tym spychaniu natywizmu na polityczny i umysłowy margines uczestniczą również inne siły - Gottfried (2000) wskazuje liberalny protestantyzm i rozwój państwa menedżerskiego - ale sku teczności żadnej z tych sił nie da się zrozumieć bez uwzględnienia rozważanych przeze mnie prądów żydowskich. Wyłonienie się wyzbytej identyfikacji etnicznej nieżydowskiej elity menedżerskiej, odrzucającej tradycyjne instytucje kulturowe, a splecionej z m asą krytyczną świadomych etnicznie Żydów i osób należących do innych mniejszości - elity, której przedstawicielami są były prezydent Bill Clinton i senator Hillary Clinton - jest ogromnie doniosłym faktem naszego obecnego życia politycznego. Moja teza, że intelektualna i polityczna działalność Żydów była warunkiem ko niecznym wyłonienia się tej elity, oczywiście jest trudna do defini tywnego zweryfikowania (jak każda hipoteza na temat przyczyn), ale jest też zgodna z wynikami innych badaczy, w tym zwłaszcza z ustaleniami D.A Hollingera przedstawionymi w książce Science, Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 27 Jews , and Secular Culture: Studies in Mid-20th-Century American Intellectual History (1996) i ustaleniami Carla Deglera z In Search o f Human Nature: The Decline and Revival o f Darwinism in American Social Thought (1991). Powstanie takiej elity wyzbytej identyfikacji etnicznej raczej nie może być nieuchronnym skutkiem modernizacji ani żadnej innej zna nej mi siły. Takie elity menedżerskie bez tożsamości etnicznej wy łoniły się wyłącznie w społeczeństwach europejskich lub mających korzenie europejskie. Nie znajdziemy ich nigdzie indziej w świecie, ani w krajach wysoko rozwiniętych, takich jak Japonia oraz Izrael, ani w krajach nierozwiniętych, w Afryce czy gdzie indziej. Ponadto rozważane zmiany kulturowe zachodzą również w krajach tradycyj nie katolickich, takich jak Francja i Włochy, gdzie protestantyzm nie jest czynnikiem istotnym. Zwłaszcza Francja jest szeroko otwarta na imigrację nieeuropejską, a na życie umysłowe w tym kraju głęboki wpływ wywierają prądy rozważane w KK. Z drugiej strony jest wiele krajów, w których protestantyzm współistnieje pokojowo z nacjona lizmem i etnocentryzmem lub nawet je racjonalizuje. Tworzenie teorii wyjaśniających, dlaczego kultury zachodnie są tak żyznym podłożem dla doktryn i prądów rozważanych w KK , jest zadaniem bardzo ciekawym poznawczo. Niezwykle wymowne jest samo przypomnienie, jaki wizerunek własny kultywowali przed stuleciem Amerykanie pochodzenia europejskiego6. Amerykanie 0 korzeniach europejskich uważali się za kontynuatorów dziedzi ctwa kulturowego i etnicznego sięgającego czasów założenia kraju. Sercem tego wizerunku własnego była anglosaska spuścizna Wysp Brytyjskich, ale również Amerykanie pochodzenia niemieckiego 1 skandynawskiego uważali się za kontynuatorów tej tradycji. W szy scy żywili głęboką dumę z własnych osiągnięć. Podbili ogromne te rytorium i osiągnęli wysoki poziom rozwoju gospodarczego. Uwa żali, że stworzyli cywilizację o solidnej osnowie moralnej - kraj farmerów i drobnych przedsiębiorców, który wyrósł na mocarstwo gospodarcze. Wierzyli, że ta cywilizacja jest owocem ich wyjątko wej pomysłowości i wyjątkowych umiejętności i że nie przetrwa, jeżeli pozwolą innym ludom odgrywać w niej zbyt wielką rolę. 6 Analizę tej sprawy oparłem na rozważaniach Bendersky’ego (2000, s. 2-46) o postawach oficerów armii amerykańskiej, które są wszakże reprezentatywne dla ogółu społeczeństwa z początku XX wieku. 28 Kultura krytyki Uważali się za ludzi obdarzonych takimi przymiotami, jak odwaga w obliczu przeciwności, samodzielność, wynalazczość, oryginalność i uczciwość - cnotami, które w istocie pozwoliły im podbić dziki kraj i stworzyć w nim rozwiniętą cywilizację. Porównując się ze światem na progu XX wieku, Amerykanie do chodzili do wniosku, że stworzyli społeczeństwo lepsze od innych. Widzieli, że zarówno oni, jak inne społeczeństwa europejskie zbie rają owoce wolności politycznej i gospodarczej, podczas gdy reszta świata boryka się z bolączkami trapiącymi j ą od czasów niepamięt nych - despotyzmem w Azji, barbarzyństwem i prymitywizmem w Afryce i zacofaniem gospodarczym i politycznym w Rosji i Eu ropie Wschodniej. Uważali się za chrześcijan i byli przeświadczeni, że chrześcijań stwo jest trzonem ich struktury społecznej i sposobu życia. Chrześci jaństwo uznawali za źródło zasad moralnych społeczeństwa i każde zagrożenie dla chrześcijaństwa uważali za zagrożenie dla społeczeń stwa jako całości. Kiedy ludzie ci wracali we wspomnieniach do czasów dzieciństwa, widzieli „prosty bezpieczny świat powszechnie uznawanych wartości i sposobów postępowania” (Bendersky 2000, s. 6) - świat jednolity kulturowo i etnicznie. Żywili wielką dumę rodową i silne poczucie przynależności regionalnej, byli głęboko za korzenieni tam, gdzie dorastali. Nie uważali Stanów Zjednoczonych za marksistowskie piekło wojny między klasami społecznymi, lecz za świat harmonii między klasami społecznymi, w którym ludzie na szczycie hierarchii społecznej zasłużyli na to miejsce, a zarazem czu li się w pewnym stopniu zobowiązani w stosunku do niższych klas społecznych. Właśnie początek XX wieku był również okresem największych triumfów darwinizmu w naukach społecznych. W tamtym czasie po wszechnie akceptowano ideę istotnych różnic między rasami - że rasy różnią się pod względem inteligencji i walorów moralnych. Uznawano nie tylko różnice między rasami, lecz również to, że rasy rywalizują między sobą o prymat. Jak pokazałem w Separation and Its Discontents (MacDonald 1998a), idee te należały do podstawo wego instrumentarium życia umysłowego - były powszechnie przy jęte zarówno wśród Żydów, jak i wśród nie-Żydów. Ten świat przeminął. Głównymi tematami KK są wzrost władzy Żydów i wykorzenienie swoiście europejskiej natury Stanów Zjed Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 29 noczonych. Wojnę o jej wykorzenienie toczono na kilku frontach. Impet natarcia aktywistów żydowskich wymierzonego w hegemonię etniczną i kulturową pierwiastka europejskiego skupił się na trzech kluczowych ośrodkach władzy w Stanach Zjednoczonych, a miano wicie na akademickim świecie wiedzy z zakresu nauk społecznych i humanistycznych, świecie polityki, w którym rozstrzyga się kwe stie postawy państwa wobec imigracji i innych spraw etnicznych, i świecie mass mediów proponujących społeczeństwu „sposoby uj mowania świata”. W KK zajmuję się przede wszystkim wskazanymi obszarami dwóch pierwszych światów. W sferze życia umysłowego intelektualiści żydowscy wydali wojnę samej idei istnienia ras oraz idei zakorzenionych biologicz nie różnic inteligencji i poziomu kulturowego między nimi. Ponadto zainicjowali definiowanie Ameryki jako zbioru abstrakcyjnych za sad, a nie etnokulturowej cywilizacji. W sferze polityki organizacje żydowskie upowszechniły gotowość do popierania swobodnej imi gracji wszystkich ludów świata. Organizacje żydowskie odegrały również główną rolę w umacnianiu interesów innych mniejszości rasowych i etnicznych oraz przewodziły prawnym i ustawodawczym dążeniom do usuwania chrześcijaństwa z miejsc publicznych. Pierwszym bastionem starej kultury amerykańskiej, który padł, były elitarne instytucje akademickie, zwłaszcza uniwersytety nale żące do tak zwanej Ivy League. Zmiana kadr w naukach społecz nych i humanistycznych była zaawansowana już w latach pięćdzie siątych XX wieku, a w pierwszej połowie następnej dekady została praktycznie zakończona. Nowa elita bardzo różniła się od usuniętej. Różnica polegała na tym, że stara elita protestancka nie walczyła z krajem, w którym panowała. Stara elita protestancka była bogatsza i lepiej wykształcona od reszty społeczeństwa, ale do życia podcho dziła w ten sam w zasadzie sposób, przedstawiciele tej elity uważali się za chrześcijan i Europejczyków i nie widzieli potrzeby radykalnej przebudowy społeczeństwa. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. W latach sześćdziesiątych XX wie ku wyłoniła się nowa elita, która podporządkowuje sobie debatę intelektualną i polityczną. Jest to elita, która niemal instynktownie nie cierpi tradycyjnych instytucji kultury europejsko-amerykańskiej, jej religii, zwyczajów, obyczaju i postaw w sprawach życia płcio wego. Jak rzekł jeden z obserwatorów, „elita dzisiejsza nie znosi 30 Kultura krytyki narodu, którym rządzi” (Gelemter 1997). Zjawisko to ilustrują za równo wywody Stephena Steinlighta o ograniczeniach imigracji z lat 1924-1965 (zob. wyżej), jak i rozważania Josepha Bendersky’ego z książki The „ Jewish Threat” opublikowanej w wydawnictwie Ba sic Books (2000). Bendersky odmalowuje miniony świat dumnych i ufnych Europejczyków, którzy świadomie dążą do utrzymania wła dzy w USA. Z każdej stronicy emanuje poczucie wyższości inte lektualnej i moralnej autora i pogarda dla gorszych istot z Europy Północnej. Książka ta jest okazem tryumfalistycznej historiografii uprawianej przez członka grupy, która zwyciężyła w wojnach inte lektualnych i politycznych XX wieku. Ta „wroga elita” jest zasadniczo zdominowana przez Żydów; jej źródła i główne kierunki oddziaływania opisałem w KK. Wyłonienie się jej jest przejawem rywalizacji etnicznej Żydów z nie-Żydami, a skutkiem tego będzie trwałe podkopanie hegemonii ludów europej skich w USA i wszędzie indziej w świecie. Chociaż Europejczycy są mniej skłonni od innych do etnocentry- zmu, a bardziej do indywidualizmu i uniwersalizmu moralnego (zob. niżej), to z nadciągającym upadkiem kulturowym i demograficznym nie pogodzili się bez walki. Nic nie świadczy o tym, jakoby społecz ność białych anglosaskich protestantów miała skłonności do autode- strukcji, natomiast nie brak świadectw na rzecz tego, że jej czynny opór złamały prądy, które rozważam w KK. Na przykład niedawno wydane (2000) studium The „ Jewish Threat” Bendersky’ego jest potwierdzeniem zarówno tego, że w okresie od I wojny światowej po późne lata zimnej wojny kadra oficerska armii amerykańskiej usi łowała przeciwdziałać upadkowi hegemonii europejskiej, jak i tego, że postawę tę w tamtym czasie podzielały szersze kręgi społeczeń stwa. Jednak opór tych grup spełzł na niczym w obliczu rozmonto wania podstaw intelektualnych etnicznej hegemonii Europejczyków i w obliczu wydarzeń politycznych, takich jak przyjęta w 1965 roku ustawa o imigracji, a więc czynników, których obrońcy starych za sad nie byli w stanie kontrolować. Koniec końców ustawę z 1965 roku przyjęto dlatego, że przedstawiano ją jako gest tylko moralny, który długofalowo nie wpłynie na równowagę etniczną Stanów Zjed noczonych. Jednak z punktu widzenia zagorzałych zwolenników, w tym organizacji żydowskich, które miały zastrzeżenia do kształtu tej regulacji, reforma imigracji była wtedy tym samym co zawsze, Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 31 czyli narzędziem zmiany równowagi etnicznej Stanów Zjednoczo nych (zob. rozdz. VII). Fakt, że opisani w KK żydowscy intelektualiści i funkcjonariusze polityczni nie zaniechali lojalności etnicznej ani narodowej, pokazu je, że nie było powszechnej tendencji do wyzbywania się tożsamo ści etnicznej. Takie tendencje wystąpiły z mniejszym lub większym natężeniem wśród wielu Europejczyków, ale ominęły Żydów, któ rzy najwyraźniej nadal stanowczo popierają etniczne siedlisko, czyli Izrael, i nadal kultywują silne poczucie przynależności narodowej, umacniane dziś przez szeroko propagowane programy zachęcające do zawierania małżeństw w obrębie własnej grupy etnicznej. War tościowym przyczynkiem do analiz przedstawionych w KK byłoby rozważenie akceptacji Żydów przez establishment protestancki po II wojnie światowej. Jednak moje dotychczasowe ustalenia skłaniają do wniosku, że sami Żydzi w istotnej mierze wpłynęli na głębokie zmiany wrażliwości protestanckiej. Dopiero ostatnio natrafiłem na książkę Johna M urraya Cuddihy’ego No Offense: Civil Religion and Protestant Taste (1978). W kontekście zrozumienia procesu akcep tacji Żydów i judaizm u po II wojnie światowej przez establishment białych anglosaskich protestantów szczególnie interesujący jest roz dział tej książki poświęcony Reinholdowi Niebuhrowi. Cuddihy sku pia uwagę na wyniesieniu judaizmu do rangi jednej z „trzech wiel kich” religii Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu rabin uczestniczy oficjalnie w uroczystości zaprzysiężenia prezydenta, chociaż Żydzi stanowiąjedynie 2-3% ogółu ludności. Cuddihy utrzymuje, że ta re ligijna powłoczka funkcjonowała jako zabarwienie ochronne i zro dziła swoistą żydowskość maskującą, która przesłania identyfikację etniczną Żydów, aby wydawali się bardziej cywilizowani z punktu widzenia gojów. Godząc się na taką sytuację, Niebuhr aprobował „niezłomną wolę Żydów, aby żyć jako naród odrębny” - jako wielki przywódca protestantów godził się z tym, że Żydzi pod powłoczką religii zachowają tożsamość narodową. Obie strony tej umowy z czegoś rezygnowały. Występując jako religia, Żydzi narażali się na masowe odstępstwa z powodu m ał żeństw mieszanych, w następstwie czego zaczęli nawet traktować poważnie ideę powinowactwa judaizm u i protestantyzmu, i do pew nego stopnia rzeczywiście tak było. Jednak dzisiaj Żydzi zwiera ją szyki. Rośnie znaczenie bardziej tradycyjnych form judaizm u 32 Kultura krytyki i nawet najbardziej liberalne odłamy tego wyznania odrzucają mał żeństwa mieszane. W ogłoszonych niedawno zasadach judaizm u reformowanego kładzie się nacisk na tradycyjne rytuały inicjacyj ne, takie jak obrzezanie, które zmniejszają prawdopodobieństwo konwersji, i kategorycznie odrzuca się prozelityzm7. Wydaje się, że w diasporze norm ą będą konserwatywne formy judaizm u, a religij ność żydowska będzie nadal mieć świadomy aspekt etniczny. Ustępstwo uczynione przez protestantów było o wiele poważ niejsze, ponieważ moim zdaniem przyczyniło się do mniej lub bar dziej nieodwracalnych zmian etnicznych w USA i w całym świecie zachodnim. Judaizm uznano bez zastrzeżeń za religię nowoczesną, mimo że zachował on charakter religii etnicznej. Dostosował się zewnętrznie do norm życia religijnego w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie Żydzi usilnie dążą do urzeczywistniania interesów etnicznych, zwłaszcza w obszarach, w których są w zasadzie jedno myślni, a więc w takich kwestiach, jak poparcie dla Izraela, polityka ¡migracyjna i wobec uchodźców, pomoc materialna dla społeczności żydowskich w innych krajach, prawo do aborcji i swobody obywa telskie (Goldberg 1996, s. 5). Szczególnie niezwykłe jest to, że bo gata, potężna i wysoce utalentowana grupa etniczna od co najmniej sześćdziesięciu lat - czyli od feralnego przemówienia Lindbergha w Des Moines w 1941 roku - urzeczywistnia swoje interesy i sytua cja ta nie staje się przedmiotem otwartej debaty politycznej między politykami głównego nurtu. Sądzę, że Niebuhrowi wydawało się, iż rezygnuje tylko z per spektywy nawrócenia Żydów, podczas gdy utajone w jego uznaniu judaizmu umniejszanie etnicznego charakteru tej religii okazało się niesłychanie pomocne w dziele urzeczywistniania żydowskich ce lów etnicznych w USA. Właśnie to umniejszanie etnicznego aspektu judaizmu pozwoliło Żydom wygrać wojnę etniczną w czasie, gdy nikt nie był nawet świadom, że taka wojna się toczy. Na przykład w okresie sporów o imigrację w latach 1940-1960 Żydzi występowa li jako „ludzie wyznania mojżeszowego” i tak byli postrzegani przez innych. Występowali po prostu jako jedna z grup wyznaniowych plu ralistycznego pod względem religijnym społeczeństwa, a uprawiana 7 Reform Judaism N ears a Guide to C onversion , „New York Times”, 27 czerw ca 2001. Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 33 przez nich gra pozorów polegała po części na tym, że postulowane zmiany ustawodawcze przedstawiali jako konieczne w celu urzeczy wistnienia wyjątkowej uniwersalistycznej wizji moralno-religijnej, podczas gdy w rzeczywistości zmiany te służyły realizacji ich ce lów etnicznych. Propagując tę uniwersalistyczną wizję moralno-re ligijną, działacze żydowscy w gruncie rzeczy tylko domagali się od protestantów dotrzymania umowy - wy wyzbędziecie się wszelkiej identyfikacji etnicznej, a my zachowamy własną, zobowiązując się do poszanowania waszych norm cywilizacyjnych. Świadectwa zgromadzone przez Cuddihy’ego wskazują, że po stawa Niebuhra w tej kwestii ukształtowała się na gruncie kontak tów towarzyskich w nowojorskim środowisku żydowskim - że po zycję głównego przywódcy protestantów Niebuhr w istotnej mierze zawdzięczał znajomościom, które kultywował w kręgu żydowskich intelektualistów nowojorskich, i temu, że poglądy, które wyrażał w pismach, budziły uznanie w tym kręgu. Postępowanie Niebuhra jest zatem nie tyle przejawem skłonności protestantów do autode- strukcji, ile kolejnym potwierdzeniem władzy Żydów i ich um ie jętności pozyskiwania gojów przychylnych ich sprawie. W żadnym razie nie należy nie doceniać władzy, którą w czasie wystąpień Nie buhra mieli Żydzi w nowojorskich kręgach intelektualnych (zob. KK , passim). Na przykład według Leslie Fiedlera (1948, s. 873) „pisarz zwabiony do Nowego Jorku z prowincji czuje się [...] kmiotkiem i stara się dostosować; niemal karykaturalna żydowskość, którą z czasem zaczyna przejawiać pisarz nieżydowski w Nowym Jorku, jest osobliwym, ale i kluczowym znakiem naszych czasów”8. Ewolucyjne źródła europejskiego indywidualizmu Chociaż mamy wiele dowodów na to, że w I połowie XX wieku Eu ropejczycy energicznie bronili hegemonii kulturowej i etnicznej, to jej 8 Lacouture (1995, s. 440-458) i Roddy (1966) opisują naciski wywierane przez Żydów w celu zmiany tradycyjnej postawy katolików w kwestii odpowie dzialności Żydów za bogobójstwo. Papież Jan XXIII usunął z wielkotygodniowej li turgii nawiązanie do „podstępnych Żydów” (Lacouture 1995, s. 448). Następnie ze brał opinie 2594 biskupów z całego świata na temat stosunków Kościoła z Żydami. Praktycznie wszyscy opowiedzieli się za utrzymaniem statu s quo. Papież był „sro dze zawiedziony postawą episkopatu” (s. 449). 34 Kultura krytyki szybki upadek nasuwa pytanie, jakie cechy kulturowe lub etniczne Europejczyków czynią ich podatnymi na wpływ prądów umysło wych i politycznych, które opisałem w KK. Przedstawiona w KK od powiedź na to pytanie ogniskuje się wokół indywidualizmu, względ nego braku etnocentryzmu i towarzyszącego im uniwersalizmu mo ralnego, które są cechami całkowicie obcymi kulturze żydowskiej. W wielu fragmentach całej trylogii na temat Żydów rozwijam pogląd głoszący, że Europejczycy w porównaniu z innymi ludami są mniej skłonni do etnocentryzmu, a bardziej do indywidualizmu, podczas gdy w pozostałych społecznościach ludzkich, w tym - co istotne dla naszych rozważań - w społecznościach żydowskich historycznie 0 wiele bardziej znamienne są etnocentryczne i kolektywistyczne struktury społeczne. Postaram się teraz nieco uaktualnić i rozwinąć te idee. Teza podstawowa głosi, że społeczności europejskie są wysoce podatne na podbój ze strony etnocentrycznych społeczności kolekty wistycznych, ponieważ indywidualizm zmniejsza społeczną zdolność do obrony przed takimi agresorami. Przewaga społeczności zwar tych i ściśle współpracujących w rywalizacji ze społecznością indy widualistów jest oczywistością i do sprawy tej ustawicznie wracam w trylogii żydowskiej. Wynika stąd, że ludy europejskie są bardziej niż inne skłonne do indywidualizmu. W kulturach indywidualistycz nych funkcjonuje słabe przywiązanie uczuciowe do grup własnych. Nadrzędne są cele osobiste, socjalizacja wpaja przywiązanie do sa modzielności, niezależności, odpowiedzialności osobistej i „odkry wania siebie” (Triandis 1991, s. 82). Indywidualiści są nastawieni bardziej przychylnie niż inni do obcych i członków nieswoich grup 1chętniej postępują wobec nich w sposób altruistyczny i prospołecz ny. Członkowie kultur indywidualistycznych są mniej wyczuleni na swojskość i obcość, w następstwie czego nie przyjmują wysoce nie przychylnej postawy wobec członków grupy obcej. Nastawienie nie przychylne wobec grup obcych występuje w społecznościach indy widualistów, ale jest bardziej „racjonalne” niż w innych społecznoś ciach w tym sensie, że oznacza mniejszą skłonność do zakładania, że wszyscy członkowie grupy obcej są źli. Indywidualiści zadzierzgują słabe więzi z wieloma grupami, podczas gdy kolektywiści są głębo ko przywiązani do niewielu grup własnych i silnie się z nimi iden tyfikują (Triandis 1990, s. 61). Indywidualiści są zatem stosunkowo Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 35 słabo przygotowani do rywalizacji między grupowej, która odgrywa tak w ielką rolę w historii Żydów. Historycznie biorąc, Żydzi jaw ią się jako znacznie bardziej etnocen- tryczni i kolektywistyczni niż typowe społeczeństwa zachodnie. Tezę tę uzasadniam w Separation and Its Discontents (MacDonald 1988a, rozdz. I), a zwłaszcza w A People That Shall Dwell Alone (MacDonald 1994, rozdz. VIII), gdzie wskazuję, że na ostatnim etapie ewolucji Eu ropejczycy podlegali mniejszej presji międzygrupowego doboru na turalnego niż Żydzi i inne grupy ludnościowe na Bliskim Wschodzie. Hipotezę tę jako pierwszy wysunął Fritz Lenz (1931, s. 657), który twierdził, że z powodu surowych warunków środowiskowych w epoce lodowcowej ludy nordyckie ewoluowały w małych grupach i rozwinę ły skłonność do izolacji społecznej kosztem skłonności do tworzenia zwartych społeczeństw. Twierdzenie to nie znaczy, że ludy północno- europejskie są pozbawione kolektywistycznych mechanizmów rywa lizacji między grupowej, lecz głosi jedynie, że te mechanizmy są u nich mniej rozwinięte i włączają się przy wyższym poziomie napięcia mię dzygrupowego niż w przypadku innych ludów. Te przypuszczenia są zgodne z ekologiczną teorią rozwoju spo łecznego. W nieprzychylnym środowisku przystosowanie jest ukie runkowane bardziej na zdolność do radzenia sobie z surowymi wa runkami fizycznymi niż na rywalizację z innymi grupami (Southwood 1977; 1981), wobec czego takie środowisko w mniejszym stopniu niż inne faworyzuje rozbudowane systemy pokrewieństwa i grupy wysoce skolektywizowane. Zgodnie ze schematem pojęciowym ewolucjonizmu etnocentryzm pojawia się jako mechanizm użytecz ny w rywalizacji między grupowej. Znaczy to, że jest stosunkowo nieistotny w walce z nieprzychylnym środowiskiem naturalnym i że takie środowisko nie sprzyja wyłanianiu się wielkich społeczności. Społeczności europejskie należą do obszaru, który Burton i inni (1996) nazwali północnoeuroazjatyckim i okołobiegunowym ob szarem kulturowym (Burton et al. 1996). Kultury wyłonione w tym obszarze wywodzą się od myśliwych-zbieraczy przystosowanych do nieprzychylnego zimnego klimatu. Takie warunki klimatyczne fawo ryzują grupy, w których zdobywaniem środków do życia zajmują się mężczyźni, i monogamię, ponieważ nie pozwalają na przetrwanie ani poligynii, ani dużych grup przez czas istotny z ewolucyjnego punk tu widzenia. Kultury wyłonione w tym obszarze cechuje obustronnie 36 Kultura krytyki rozwijający się system więzi pokrewieństwa, w którym liczy się za równo linia ojca, jak i linia matki, w następstwie czego kształtuje się bardziej wyrównany status płci, niż można by oczekiwać w warun kach monogamii. Zarazem mniejsze znaczenie niż w innych kultu rach mają dalekie więzi pokrewieństwa, a pod względem zawierania małżeństw występuje tendencja do egzogamii (czyli poszukiwania partnera poza grupą krewniaczą). Jak wskażemy niżej, wszystkie te cechy są przeciwstawne w stosunku do odpowiednich cech kultury żydowskiej. Świadectwa historyczne dowodzą, że Europejczycy, zwłaszcza północno-zachodni, po wyłonieniu się silnych ustrojów scentrali zowanych dbających o interesy jednostki stosunkowo szybko od chodzą od rozbudowanych systemów pokrewieństwa. Powstanie władzy scentralizowanej w rzeczy samej zrodziło ogólną tendencję do zanikania rozbudowanych sieci krewniaczych (Alexander 1979; Goldschmidt, Kunkel 1971; Stone 1977). Ale w przypadku Europy Północno-Zachodniej tendencja ta szybko doprowadziła do wyło nienia się na długo przed rewolucją przemysłową niespotykanego nigdzie poza Europą Zachodnią „prostego gospodarstwa domowe go”. Proste gospodarstwo domowe składa się z pary małżonków i ich dzieci. Model ten różni się od złożonej struktury rodzinnej, mode lu typowego dla reszty Eurazji, w którym gospodarstwo domowe składa się dwu lub więcej par małżeńskich, na ogół braci z żonami, i innych członków rozległej rodziny (Hajnal 1983). (Przykładem zło żonych gospodarstw domowych byłyby rodziny patriarchów opisa ne w Starym Testamencie; zob. MacDonald 1994, rozdz. III). Przed rewolucją przemysłową znamieniem systemu prostych gospodarstw domowych było utrzymywanie młodych stanu wolnego jako służą cych. Służącymi zostawały nie tylko dzieci biedoty i bezrolnych, lecz również dzieci zamożnych chłopów. W XVII i XVI11 wieku małżonkowie przyjmowali służących zaraz po ślubie, a kiedy dzieci stawały się zdolne do pracy i mogłyby pomagać w gospodarstwie, wysyłano je na służbę u innych, co było czymś więcej niż pomoc (Stone 1977). Świadczy to o istnieniu głęboko zakorzenionego zwyczaju spo łecznego, który zaowocował wysokim poziomem wzajemności nieopartej na powinowactwie. Zwyczaj ten musiał też pociągać za sobą względny brak etnocentryzmu, skoro Europejczycy przyjmo Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 37 wali do gospodarstwa domowego niepowinowatych, podczas gdy w pozostałej części Eurazji występowała tendencja do otaczania się krewniakami. Krótko mówiąc, więzi genetyczne odgrywały w Eu ropie, zwłaszcza Północnej, mniejszą rolę niż gdzie indziej. Wyjąt kow ą cechą systemu prostych gospodarstw domowych był wysoki odsetek niepowinowatych. Inaczej niż w pozostałej części Eurazji przedprzemysłowe społeczeństwa Europy Północno-Zachodniej nie były zorganizowane wokół rozbudowanego systemu pokrewieństwa, co oczywiście z góry przystosowało je do rewolucji przemysłowej i świata nowoczesnego w ogóle9. System prostych gospodarstw domowych jest fundamentem kul tury indywidualistycznej. Rodzina indywidualistyczna mogła reali zować swoje interesy uwolniona od zobowiązań i ograniczeń rozbu dowanego systemu pokrewieństwa i wolna od dławiącego kolekty wizmu struktur społecznych typowych dla tak wielkich połaci reszty świata. Małżeństwo monogamiczne oparte na wzajemnym przyzwo leniu i miłości małżeńskiej szybko wyparło małżeństwo oparte na pokrewieństwie i planowaniu rodowym. (Kwestię większej skłon ności zachodnich Europejczyków do monogamii i małżeństwa opar tego na partnerstwie i miłości niż do poligynii i kolektywistycznych mechanizmów kontroli społecznej i planowania rodzinnego rozwa żam szerzej w rozdziałach IV i VIII). Ta większa skłonność do zakładania prostego gospodarstwa do mowego ma prawdopodobnie podłoże etniczne. W epoce przed- przemysłowej system prostych gospodarstw domowych istniał tylko w Europie Północnej. Proste gospodarstwo domowe złożone zasad niczo z pary małżeńskiej i jej dzieci występowało w Skandynawii (z wyjątkiem Finlandii), na Wyspach Brytyjskich, w Niderlandach, na obszarach niemieckojęzycznych i w północnej Francji. We Francji proste gospodarstwa domowe występowały na obszarach zamieszka nych przez ludy germańskie, czyli rozciągających się na północny wschód od „wiecznej granicy” biegnącej od Saint Malo nad Kana łem La Manche do Genewy we francuskojęzycznej Szwajcarii (La- durie 1986). Jeszcze przed rewolucją agrarną XVIII wieku wyłoniło się tam wielkoobszarowe rolnictwo zdolne wyżywić rozwijające 9 Laslett (1983) analizuje tę cechę w sposób bardziej szczegółowy, wyróżniając cztery jej odmiany występujące odpowiednio na zachodzie, w obszarze środkowo- -zachodnim, w obszarze śródziemnomorskim i na wschodzie. 38 Kultura krytyki się miasteczka i miasta. Na rzecz tego rolnictwa pracowała rzesza wykwalifikowanych rzemieślników w miastach i liczna warstwa średnio zamożnych chłopów, którzy „mieli konie, naczynia miedzia ne, szklane kielichy i na ogół buty; ich dzieci miały tłuste policzki i szerokie ramiona; nawet maluchy nosiły buciki. Żadne z tych dzieci nie miało wzdętego brzuszka jak u rachityków w Trzecim Świecie” (Ladurie 1986, s. 340). Te ziemie stały się centrum francuskiej indu strializacji i handlu światowego. Północny wschód różnił się od południowego zachodu również pod względem piśmienności. Na początku XIX wieku, gdy odse tek piśmiennych w całej Francji wynosił około 50%, na północnym wschodzie był bliski 100%, a dysproporcja ta występowała przy najmniej od XVII wieku. Ponadto ludność tych obszarów różniła się istotnie pod względem postury, czego świadectwem jest to, że wśród pewnej grupy poborowych w XVIII wieku ci z północnego wschodu byli średnio o prawie dwa centymetry wyżsi od innych. Ladurie zauważa, że przy porównaniu wszystkich mieszkańców obydwu obszarów ta różnica byłaby zapewne większa, ponieważ wojsko odrzucało wielu niskich mężczyzn z południowego zacho du. Co więcej, Laslett (1983) i inni historycy rodziny wskazują, że trend do zakładania samodzielnej ekonomicznie rodziny nuklearnej był najsilniejszy na północy, a im dalej na południe lub wschód, tym bardziej rosła tendencja do tworzenia rodzin złożonych. Ustalenia te są zgodne z hipotezą, że jednym z czynników geo graficznego zróżnicowania modeli rodziny są różnice etniczne. Wy niki te pozwalają przypuszczać, że u ludów germańskich występu je silniejsza tendencja biologiczna do przekazywania zespołu cech predysponujących do indywidualizmu - w tym silniejsza tendencja do zakładania prostego gospodarstwa domowego, którą wzmocnił dobór naturalny w długim okresie ewoluowania tych ludów w wa runkach niedostatku w Europie Północnej. Podobne skłonności do egzogamii, monogamii, indywidualizmu i względnego zmniejszania roli rozległej rodziny były również znamieniem cywilizacji rzym skiej (MacDonald 1990), co znów wydaje się przejawem tendencji etnicznej będącej cechą kultur zachodnich w ogóle. Najnowsze badania wskazują, że około 80% genów Europejczycy odziedziczyli po ludach, które osiedliły się w Europie 30^10 tysięcy lat temu i które zatem przetrwały epokę lodowcową (Sykes 2001). Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 39 To czas wystarczająco długi, aby nieprzychylne warunki środowi skowe wywarły głęboki wpływ na skłonności psychiczne i kulturo we Europejczyków. Mieszkańcy Europy byli zatem mniej niż inni skłonni tworzyć rozbudowane grupy krewniacze, a kiedy wyłoniły się silne rządy centralne, zdolne zagwarantować realizację interesów indywidualnych, szybko zwyciężył system prostych gospodarstw domowych. Przyjął się względnie łatwo, ponieważ Europejczycy mieli stosunkowo silne skłonności psychiczne do zakładania rodziny prostej, które zaszczepiła im długa ewolucja w surowych warunkach Europy Północnej. Chociaż w Europie Zachodniej występują istotne różnice pod względem modelu rodziny, nie są one na tyle wielkie, by unieważ niały ogólną różnicę pod tym względem między tym obszarem a resztą Eurazji. Mimo że tendencja do zakładania prostego gospo darstwa domowego wystąpiła najpierw w Europie Północno-Zachod niej, to potem szerzyła się względnie łatwo we wszystkich krajach zachodnioeuropejskich. Po okrzepnięciu prostych gospodarstw domowych uwolnionych od związków z szerszą społecznością krewniaczą względnie szyb ko wyłoniły się pozostałe znamiona zachodniej modernizacji: zasa da ograniczonego rządu, zgodnie z którą jednostka ma uprawnienia w stosunku do państwa, przedsiębiorstwo kapitalistyczne oparte na indywidualnych uprawnieniach gospodarczych, uniwersalizm moral ny i nauka jako indywidualne poszukiwanie prawdy. Społeczeństwa indywidualistyczne rozwijają republikańskie instytucje polityczne oraz instytucje badań naukowych oparte na założeniu maksymalnej otwartości grup społecznych i względnej łatwości występowania z nich, gdy interesy jednostki nie są realizowane. Najnowsze badania ekonomistów ewolucyjnych rzucają fascy nujące światło na różnice między kulturami indywidualistycznymi a kulturami kolektywistycznymi. Jednym z doniosłych aspektów tych badań jest modelowanie ewolucji współpracy w społecznoś ciach indywidualistycznych. Fehr i Gachter (2002) ustalili, że indy widualiści altruistycznie karząodstępców w sytuacjach o charakterze gry jednoetapow ej”, czyli gry, w której uczestnicy są w interakcji ze sobą tylko raz, wobec czego na ich decyzje nie ma wpływu re putacja tych, z którymi grają. Taka gra jest modelem wielu sytuacji w kulturze indywidualistycznej, gdzie często w interakcji są obcy, 40 Kultura krytyki niepołączeni więzami krwi. Zaskakujące odkrycie polega na tym, że ludzie wnoszący istotny wkład w dobro publiczne są skłonni karać tych, którzy tego nie robią, chociaż karzący nie odnoszą żadnej ko rzyści z takiego działania. Co więcej, ukarani zmieniają swoje po stępowanie i w następnych grach łożą na rzecz dobra publicznego, chociaż wiedzą, że w każdej kolejnej grze m ają nowych partnerów. Fehr i Gachter dochodzą do wniosku, że ludzie żyjący w kulturach indywidualistycznych m ają zaszczepiony ewolucyjnie negatywny odruch emocjonalny w stosunku do żerujących na innych, który po pycha ich do karania takich ludzi, nawet jeżeli oznacza to pewien koszt dla karzącego - i dlatego zjawisko to nazywa się „karaniem altruistycznym”. Fehr i Gachter stworzyli w istocie elementarny model ewolu cji współpracy w społeczności indywidualistów. Wyniki tych ba dań odnoszą się przede wszystkim do grup indywidualistycznych, ponieważ grupy takie nie opierają się na rozbudowanych więziach krewniaczych, co podnosi prawdopodobieństwo wyłamywania się. Mówiąc ogólnie, silna skłonność do karania altruistycznego jest bardziej prawdopodobna w indywidualistycznych społeczeństwach myśliwych-zbieraczy niż w społeczeństwach opartych na powino wactwie i rodzinie złożonej. Wyniki tych badań są najmniej m ia rodajne w odniesieniu do takich grup, jak społeczności żydowskie i inne grupy kolektywistyczne, które w społeczeństwach tradycyj nych opierają się na rozbudowanych więzach krewniaczych, znajo mości genealogii i wielokrotnych interakcjach z tymi samymi part nerami. W takiej sytuacji ludzie znają tych, z którymi współpracują i spodziewają się czynić to nadal, ponieważ tkw ią w rozległych sie ciach pokrewieństwa lub, jak w przypadku Żydów, w ogóle należą do jednej grupy. Podobny charakter ma tak zwana gra w ultimatum, w której je den z uczestników (zwany „oferentem”) otrzymuje sumę równą dwu dniówkom i ma zaproponować drugiemu uczestnikowi (zwanemu „respondentem”) jakąś jej część. Respondent może przyjąć bądź odrzucić propozycję oferenta, ale jeżeli ją odrzuci, żaden z nich nie dostaje ani grosza. Podobnie jak w przypadku gry z wnoszeniem wkładu w dobro publiczne i ta gra ma być modelem oddziaływań ekonomicznych między obcymi, wobec czego uczestnicy są ano nimowi. Henrich (2001) i inni ustalili, że wysokość ofert i skłon Przedmowa do pierwszego wydania w miękkiej oprawie 41 ność do ich odrzucenia zależą od dwóch czynników, a mianowicie wartości przypisywanej współpracy i zakresu wymiany rynkowej. Najwyższe oferty przedstaw iają członkowie społeczeństw cenią cych wysoko współpracę i wymianę rynkową, co uważa się za odzwierciedlenie faktu, że tacy ludzie m ają bogate doświadczenie współpracy i dzielenia się z obcymi. Są to społeczeństwa indywi dualistyczne. Natomiast członkowie społeczeństw, w których od działuje się głownie w kręgu rodziny, przedstaw iają niskie oferty w grze w ultimatum, a w warunkach anonimowości w noszą również niewiele w dobro publiczne. Modele badane przez Fehra i Gachtera, a także przez Henricha i innych odnoszą się rzecz jasna przede wszystkim do społeczno ści europejskich. Są to społeczności, w których współpraca toczy się głównie między obcymi, a nie w kręgu członków rozległej rodzi ny, i których członkowie chętnie nawiązują stosunki rynkowe i m ają skłonność do indywidualizmu. Natomiast kultura żydowska wywo dzi się z obszaru kulturowego zwanego Środkowym Starym Świa tem, gdzie typowymi strukturami są złożona rodzina i rozległe sieci krewniacze. Ludzie żyjący w takich kulturach skłonni są nawiązy wać stosunki na zasadzie swojskości i obcości, rozwijać współpracę na zasadzie ustawicznych interakcji w kręgu własnej grupy złożonej z członków rozległej rodziny. Sugeruje to fascynującą ewentualność, że najlepszą metodą, ja kiej może użyć grupa pragnąca zwrócić Europejczyków przeciwko samym sobie, jest podrażnienie ich silnej skłonności do karania al- truistycznego poprzez przekonanie ich, że jacyś pobratymcy są źli. Jako zagorzali indywidualiści Europejczycy skorzy są do odczuwa nia oburzenia moralnego w stosunku do ludzi, których uważają za żerujących na innych i tym samym niemoralnych, co jest przejawem owej silnej skłonności do karania altruistycznego, którą zaszczepi ła im ewolucja w czasach, gdy byli myśliwymi-zbieraczami. Przy podejmowaniu decyzji o karaniu altruistycznym względny dystans genetyczny nie ma znaczenia. W sytuacji rynkowej żerujących na innych uważa się za obcych, to znaczy niezwiązanych z wykonawcą kary altruistycznej więzami rodzinnymi czy plemiennymi. Właśnie to jest źródłem karania altruistycznego, które jest tak znamienne dla współczesnej cywilizacji zachodniej: skoro Europej czycy uwierzyli w to, że ich pobratymcy są bankrutami moralnymi,
Enter the password to open this PDF file:
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-