http://rcin.org.pl http://rcin.org.pl WYDAWNICTWO JUBILEUSZOWE 77- IM. ORZESZKOWEJ. K O B IETA W Ż Y C I U S P O Ł E C Z N E M I I. ANIELA SZYCÓWNA: K O B IE T A W P E D A G O G I C E 4 * M A T K 7 * I N S T Y T U T *; tr B A D A Ń LIT Eił A CK I CH PA.'v - b i i l i o t e k a 00-330 W arszawę, ul. Nowy świat ?* % Toi, 26-68-63 WARSZAWA A A SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI GEBETHNERA I WOLFFA AAA.AAAAA*. 1908 http://rcin.org.pl http://rcin.org.pl m n t k n . IK * J http://rcin.org.pl http://rcin.org.pl WYDAWNICTWO JUBILEUSZOWE IM. ORZESZKOWEJ. B B B B B B B B B W W ŻYCIU SP O ŁE C ZN E J II. csśdcsńd ANIE LR SZYCO W Nfi u n u n Kobieta w pedaqoqice M AT K A. i N s f r r u T BADAŃ LITFR A CKICH PAN B I B L I O T E K A 00 33'J Warszawa, ul. Nowy Świst 'J r Tel. 26-68-HS W ARSZAW A BB SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘ GARNI G EBETHNERA I W O LFFA BB 1908. http://rcin.org.pl http://rcin.org.pl Kobieta w pedagogice. W S T Ę P. W ychow anie stanowi jedyną może dziedzinę pracy, do której od wieków przyznano praw o ko bietom, otaczając czcią imię matki, jako w ycho w aw czyni młodego pokolenia, a praw o to p rzy zn a no im ta k bezspornie, że dziś naw et najw iększy wróg rów noupraw nienia kobiet, ich żądań słusznych i spraw iedliw ych, dom agających się praw człowie ka i obywatela, przy każdej sposobności odsyła je nietylko do kuchni, lecz i do pokoju dziecinnego A cóż na to kobiety dzisiejsze, w yzw alające się z przesądów w iekow ych i wiekowego poniżenia? czy odrzucają z pogardą narzuconą sobie pracę, jako jeden z czynników długiej niewoli? P rzeciw nie; one rów nież uznają w ychow anie jako jedną z najw ażniejszych dziedzin swej działalności, ale właśnie w imię tego uznania dom agają się, aby w tej dziedzinie spełniały nietylko różne czynności drugorzędne i to w sposób dyletancki, lecz rozw i nęły pełną i rozum ną działalność na w szystkich po lach p racy wychow aw czej. Kobieta dzisiejsza równie jak i jej poprzedniczki jest przedew szyst- kiem w ychow aw czynią, lecz spraw ę wychow ania pojmuje głębiej i szerzej. W ychow anie nie może być dziś utożsam iane z niańczeniem i burczeniem dzieci, a naw et z zakuwaniem ich umysłów wszel- kiemi wiadomościami, lecz jestto cały szereg czyn — 5 — http://rcin.org.pl ności, m ających na celu z każdego dziecka uczy nić człowieka praw dziw ie godnego tej nazw y i świa domego sw ych zadań obyw atela kraju. Taka p ra c a w ym aga wiedzy, um iejętności i ch arak teru , stoją cych na wysokości tej wielkiej misyi. Pedagogika jest nauką, zaw ierającą zasady kierow nicze co do oddziaływ ania na praw idłow y rozwój fizyczny, mo raln y i um ysłowy dziecka; w ychow anie jest sztuką zastosow ania tej wiedzy do praktyki, k tó ra jest tak rozległą jak życie samo i objąć musi w szystkie w pływ y, działające na dziecko od urodzenia do chwili dojrzałości, zatem dom, szkołę i społeczeństwo. Ko bieta w spółczesna na w szystkich tych polach p ra cy pedagogicznej w ystępuje chętnie i śmiało, więc w idzim y ją w rodzinie, jako m atkę nietylko w zna czeniu fizyologicznem lecz i duchowem, w szkole jako nauczycielkę, w p ra c y społecznej jako en e r gicznego i pełnego zapału członka wszelkich instytu- cyi, które usiłują zastąpić rodzinę sierotom, dzie ciom opuszczonym, m oralnie zaniedbanym , pozba wionym dobrodziejstw a w ychow ania i szkoły przez nędzę lub ciem notę w łasnych rodziców, albo w a dliw y ustrój społeczny; widzimy ją w tych u rzą dzeniach, które szerzą św iatło wśród tłumów, w y chow ują już nie dzieci lecz dorosłych, dając im to, czego im szkoła dać nie m ogła i sposobiąc lepszych wychow aw ców przyszłym pokoleniom; w reszcie wi dzimy kobiety w p racy naukow ej i literackiej, jako badaczki lub popularyzatorki teoryi pedagogicznej, ja ko autorki podręczników szkolnych, książek dla lu du i dla młodzieży. W e w szystkich tych dziedzinach kobieia p ra cuje na równi z m ężczyzną, w niektórych działach n aw et przew aga liczebna kobiet w prost bije w oczy, a przecież w raz z tym faktem stw ierdzić musimy, że w każdej gałęzi p rac y pedagogicznej kobieta spotyka daleko więcej przeszkód do zw alczania z powodu licznych ograniczeń, k tó re tysiącznem i więzam i kręp u ją jej swobodę działania. O granicze nia te popierają, jakoby n a urągow isko ci, którzy http://rcin.org.pl najw ięcej deklam ują o wielkiej rnisyi kobiety jako w ychow aw czyni i o „nieomylnym instynkcie m acie rzyńskim czyniącym z każdej kobiety urodzonego pedagoga. Na m atce spoczyw a najczęściej cały ciężar w ychow ania dzieci, który właściwie powin- niby podzielić oboje rodzice, ale praw o nie pozw a la jej decydować o losie w łasnych dzieci bez zgo dy m ęża, a wdowie naw et nie daje opieki nad dziećmi, ustanaw iając nad nią rad ę familijną, złożo ną z sam ych m ężczyzn, k tó ra może jej całą dzia łalność zniw eczyć, nie dozw alając w wielu razach tak pokierow ać dziećmi, jakby sobie życzyła, a cza sami może ją n aw et wszelkiego w pływ u wycho wawczego na te dzieci pozbawić. N auczycielka by w a wszędzie praw ie staw iana niżej od sw ych kole gów nauczycieli: p rzyznają jej wielkie przym ioty pedagogiczne i sum ienność w spełnianiu obowiąz ków, lecz pow ierzają jej tylko w całości niższe k la sy w szkołach żeńskich, gdy m ężczyzn powołują chętniej do nauki chłopców i starszych dziewcząt. Ten podział p rac y m otyw ują, z jednej strony więk szą zdolnością kobiet do nauczania m ałych dzieci, z drugiej — m niejszem ich w ykształceniem . O ile pierw szy m otyw m a pewne pozory słuszności, a lo gicznie prow adzi do wniosku, że w takim razie n a leży nauczycielkom oddać również klasy niższe w szkołach m ęskich; o tyle druga przyczyna w ska zuje już sam a przez się niesprawiedliwość, stale w yrządzaną kobietom: wszakże nauczycielki nie dla tego pod względem w ykształcenia stoją niżej od m ężczyzn, iżby dziew częta z natury nie były zdol ne do jego nabycia, albo kształcić się nie chciały, lecz dlatego, że społeczeństwo stale krzyw dzi swe córki na korzyść synów, obniżając świadomie p ro gram szkół żeńskich, zakładając w dwójnasób lub trójnasób więcej sem inaryów nauczycielskich dla m ężczyzn niż dla kobiet, utrudniając kobietom do stęp do w yższych studyów uniw ersyteckich. Co najgorsza zaś, w licznych i coraz liczniej szych w ypadkach, gdy nauczycielka pod względem _ 7 _ http://rcin.org.pl swych kw alifikacyi naukow ych i pedagogicznych nie ustępuje w niczem nauczycielow i i też same pełni obowiązki, spraw iedliw a zasada „rów na p ra ca, rów na płacau jest głosem wołającego na pusz czy: wszędzie w ynagrodzenie kobiet jest niższe, a niekiedy śmiesznie i boleśnie nizkie. Te w a ru n ki m atery aln e pociągają za sobą następstw a bardzo niepożądane dla rozwoju samej p racy pedagogicz nej: nauczycielka, poszukiw ana nie dla swej rz e czyw istej w artości lecz dlatego tylko, że jest „tań- sząw od m ężczyzn, nie m a należytego bodźca aby być „lepszą" t. j. aby doskonalić się w swym zawodzie; o ile zaś k tó ra posiada w yższe, idealniejsze aspiracye, musi ich często zaniechać wobec troski o chleb po wszedni: prag n ąc się z p rac y swej utrzym ać, p rz y j muje nadm ierną liczbę lekcyi, a wobec przeciążenia tą pracą, nie m a już czasu ani siły na kształcenie się ogólne i zawodowe, na czytanie, na podążanie za postępem wiedzy. Skutkiem tych warunków i p rac a naukowa kobiet n a polu pedagogiki n apo tyka wiele trudności. N ikt im właściwie nie z a brania i nie m a za złe ani studyów naukowych, ani podręczników , ani książek dla dzieci, ale same w a runki życia nie pozw alają do działalności tej p rz y stąpić z takim zasobem wiedzy, jakiegoby ważność przedm iotu w ym agała. Z drugiej zaś strony, choć by kobieta była najw ybitniejszym pedagogiem i n aju żyteczniejszym członkiem w szelkich instytucyi oświa towych, zarówno zw yczaj jak praw o nie pozwoli jej czynnie oddziaływać na ustrój szkolnictw a w k r a ju, nie dopuszczając jej do udziału w jego z a rz ą dzie np. w radach szkolnych krajow ych czy o k rę gow ych. Tak! trudności są ogrom ne i to na k a ż dym kroku, ale też potężna idea postępu . dzielnie się p rzyczynia do ich zwalczenia, robiąc coraz większe wyłom y w starym m urze krzyw d i p rz e sądów. Już dziś m am y m atki, których głos w w y chowaniu dzieci jest rów ny a niekiedy donioślejszy niż ojca; już dziś coraz częściej spotykam y nauczy cielki, w ykładające nietylko w niższych lecz i w w y ż http://rcin.org.pl szych klasach, spotykam y je niekiedy i w szkołach m ęskich, w szkołach koedukacyjnych, na katedrach uniw ersyteckich, a naw et zdarzają się szkoły, w których płace nauczycieli i nauczycielek są rów ne. Słowem czasy się zmieniły, życie układa się w nowe form y, choć sta re istnieją jeszcze jako przeżytki, nie dające się obalić jednym zam a chem. Ja k że w ażną i interesującą rzeczą jest w tej właśnie przełom ow ej chwili zdać sobie spraw ę z rze czyw istego stanu rzeczy, poznać, jak dalekośm y zaszły, cośmy sobie w yw alczyły, do czego dążym y, czego żądam y, czego pragniem y na przyszłość, sło wem określić obecne stanow isko kobiety polskiej w pedagogice. Spełnić to zadanie, jeśli nie w zu pełności, to choć w drobnej cząstce — oto cel p ra cy niniejszej, k tó ra w chodząc w skład zbiorowego w ydaw nictw a, przedsięw ziętego ku czci Ełizy O rze szkowej, będzie zarazem hołdem jubileuszowym dla tej wielkiej w ychow aw czyni całego pokolenia, któ re w jej dziełach czerpało zachętę i otuchę do p ra cy w ychow aw czej, dążąc przez wychow anie do od rodzenia narodu. W imię jubilatki, które nam w szyst kim jest drogie bez względu na stanowisko społecz ne lub przekonania, zw racałam się do kobiet polek w szczególności do m atek i nauczycielek za pośre dnictw em przygotow anych na ten cel kw estyona- ryuszy o dostarczenie m ateryału do tej pracy; nie dziękuję jednak od siebie tym , które zadośćuczy niły mej prośbie, w yrażam tylko wdzięcznośc, że mnie zrozum iały, a stając się współautorkam i tej książeczki, niew ątpliw ie podniosły jej w artość. ROZDZIAŁ 1. Matka wychowawczyni. W ychow anie dziecka, jak powiedzieliśmy w y żej, zaczyna się od pierw szej chwili jego życia http://rcin.org.pl i ciągnie aż do chwili dojrzałości; przez cały ten okres 18- lub 20-letni w rozwoju jego fizycznym, m oralnym i um ysłowym ciągłe zachodzą zmiany, nastrój, usposobienie w różnych fazach dzieciństwa całkiem byw a odmienne, zm ieniają się też osoby, k tó ry ch wpływowi dziecko kolejno ulega; jedna trw a ciągle na swem stanow isku i oddziaływ a nie ustannie, a tą — jest matka. W czasie niem ow lęctw a jest ona najczęściej jedyną w ychow aw czynią, której pieczołowitość i tro skliwość przejaw ia się głównie w zabiegach, doty czących fizycznej strony dziecka, niem niej jednak ona też w paja w dziecko pew ne przyzw yczajenia, będące podstaw ą jego przyszłego ch arak teru , dopo m aga mu przy w ytw arzaniu pierw szych pojęć o świecie otaczającym , będących podstaw ą jego p rzy szłej w iedzy. Od przykładu, jaki sam a daje dziecku, od atm osfery m oralnej, któ rą je otoczy, od zdolno ści pedagogicznych, które w tej pierw szej epoce życia ujaw ni—zależy cały dalszy jego rozwój; kie runek, pod jakim dziecko pozostaje w tych latach życia, może późniejsze jego w ychow anie ułatw ić lub utrudnić. Gdy dziecię w zrasta i rozw ija się, a w reszcie zaczyna się uczyć, rola m atki zmienia się znacznie. N iekiedy w praw dzie m atka nie puszcza steru w y chow ania z rą k swoich, lecz bez pomocy obcej bon i nauczycieli sam a prow adzi naukę sw ych dzieci, ale w ypadki takie należą do w yjątków , gdyż nau czanie w ym aga zarów no czasu ja k uzdolnienia spe- cyalnego, a z tych dwóch w arunków dla większości m atek, obarczonych p rac ą domową lub pozadomo- wą, a pozbaw ionych przygotow ania pedagogicznego, najczęściej oba są niedostępne. Z w ykle więc p ra c a w ychow aw cza względem dziecka starszego dzieli się m iędzy dom i szkołę; szkoły zadaniem głównem — nauczanie, a jak k o l wiek jest ona też zakładem wychow aw czym , nie może dać w szystkiego dziecku, które ma w sw ych m urach tylko k ilk a godzin dziennie. M atka więc — 10 — http://rcin.org.pl pozostaje głów ną w ychow aw czynią w godzinach po zaszkolnych i na tem stanow isku ma liczne i ważne zadania do spełnienia. W ychow anie domowe i szkolne mogą się w za jemnie dopełniać, idąc ręk a w rękę z sobą, lub w za jem nie niw eczyć, gdy um ysł i serce dziecka ciągną w dwie przeciw ne strony, a taki lub inny stosunek zależy w znacznej części od m atki. W w arunkach anorm alnych, w jakich żyliśmy długo, w czasach szkoły apuchtinow skiej do obowiązków m atki polki należało nie tylko dopełnienie szkoły, lecz fj rzeciw- działanie jej wpływom ujemnym; w bardziej norm al nych w arunkach, np. dzisiaj wobec odradzającej się szkoły polskiej, obowiązkiem ich staje się głównie współdziałanie. Ale to dziecko już kończy szkołę i jako mło dzieniec lub panna ma w stąpić w życie sam odziel ne, przebyw szy w pierw ciężką próbę, t. zw. egza min dojrzałości. W tym okresie mniej więcej m atka zdaje też egzam in swej dojrzałości pedagogicznej, której do wodem jest jej stosunek do dorastających lub doro słych dzieci. W iek m łodzieńczy to chw ila przełom o wa w życiu, gdy ostatecznie urabia się c h a ra k te r i w ytw arzają poglądy bardziej samodzielne. Cechą tego okresu jest wzmożony krytycyzm względem w szelkich powag i zdań z góry narzuconych, ale mimo tego kry tycyzm u młodzież bardzo jest jeszcze w rażliw ą, a może w rażliwszą, niż kiedykolw iek, na w pływ y postronne. Jeśli m atk a przez cały okres dzieciństwa um iała wrzbudzić w dzicciach swych prawrdziwe i głębokie zaufanie do siebie, w ów czas młodzież i w tej ważnej dla siebie chwili zbliża się do niej z zaufaniem , pow ierza jej w szystkie swe myśli, uczucia, dążenia, ideały, w ierzenia i w ątpli wości, a ona dzięki tem u może pośpieszyć jej z po mocą i w pływ em swoim od wielu złych wpływrów zabezpieczyć; lecz jeżeli zaufania tego zdobyć we właściw ej porze nie umiała, jeśli stała się obcą dla sw ych dzieci już w epoce szkolnej, wówrczas świat, 11 http://rcin.org.pl ludzie dokonyw ają za nią w ychow ania jej synów i córek, czyniąc z nich jednostki bardzo szlachetne lub bardzo m arne, lecz bez żadnej zasługi ich matki, a często n aprzekór jej życzeniom, często prow adząc do przykrego rozdźw ięku w rodzinie, do rozłamu m iędzy młodem a starem pokoleniem. Ażeby poznać bliżej p racę i działalność p e d a gogiczną współczesnej m atki polki w tych różnych okolicznościach, pozwoliłam sobie ułożyć i rozesłać do nich następujący kw estjonarjusz: 1) Ile dzieci i w jakim w ieku w ychow uje pisząca? Jak i udział bierze w ich w ychow aniu, t. j. czy cały ciężar spada na m atkę, czy też korzysta ona z innej pom ocy i w ja kim zakresie? (N iańki, bony, n au czycielk i domowe). 2) Ile dzieci k szta łci się w zak ład zie naukowym ? Jak i jest stosunek m atki, w ogóle rodziców do szkoły? Czy b yły usiłow ania jakie, aby w ytw orzyć porozum ienie pom iędzy do mem a szk o łą f 3) Czy przystępując do p ełn ien ia w ażnych obow iązków m acierzyńskich, p isząca m iała p ew n e przygotow anie p rak ty czne lub teoretyczn e co do w ych ow an ia dzieci? Skąd je za czerpnęła? (lekcye p ed agogik i, h ygien y, pom oc w w ychow aniu m łodszego rodzeństwa, czytan ie dzieł pedagogicznych). Czy już będąc m atką starała się lub stara o rozszerzenie tej w ie dzy? w jaki sposób? 4) Czy w iedzy swej lub dośw iadczenia starała się u- dzielić innym m atkom (tw orząc k ó łk a lub stow arzyszenia m atek dla wspólnej dyskusji, w ypow iadając odczyty, druku jąc artyk uły i t. p.)? 5) J a k ie reform y p ed agogiczn e uw aża za najbardziej pożądane: a) w fizycznem , m oralnem i um ysłow em kształcen iu m łodzieży; b) w organ izacyi szkolnictw a; c) w w ychow aniu k ob iet ze w zględu na obow iązki m a cierzyńskie; d) w literaturze p edagogicznej ze w zględu na potrzeby m atek. Na kw estyonaryusz powyższy, k tóry p rze d ru kowały w szystkie pism a polskie, otrzym ałam do chwili, gdy to piszę, razem 89 odpowiedzi; wobec tej liczby m ateryału mego nie trak tu ję jako danych statystycznych, lecz jako ciekaw y przyczynek do spraw y. K ażdy list sam przez się jest interesujący, http://rcin.org.pl a niektóre urosły do rozm iarów kilkoarkuszow ych artykułów , z któ ry ch istotnie wiele można się do wiedzieć i nauczyć. Zanim przejdę kolejno pytania kw estyonaryusza, muszę powiedzieć słów p arę o tych 89 m atkach, które, odzyw ając się w danej sprawie, okazały swe żywe zainteresow anie. Łatwo można było przew i dzieć, że odpow iadać będą osoby, posiadające pe wien stopień inteligencyi, więc też ogrom na wię kszość, bo 86 odpowiedzi pochodzi od m atek, nale żących do sfery inteligentnej na rozm aitych zresztą szczeblach drab in y społecznej stojących i bardzo różnej zamożności, 3 odpowiedzi napisały matki, należące do klasy robotniczej, co dowodzi, że i w tej klasie już dziś się budzi zainteresow anie dla sp ra wy wychowania. Co do m iejsca stałego zam ieszka nia odpow iadających, to rzecz się przedstaw ia, jak następuje: Z W arszaw y otrzym ałam 34 oclp. Ze w si w K rólestw ie ottzym ałam 22 odp. W odpowiedzi na pierw sze pytanie, m ieszczą ce szczegóły osobiste, ważne dla zrozum ienia dal szego ciągu, 86 m atek podało ilość dzieci, któ re wychowują; okazuje się, że w śród naszych korespon dentek mamy: 14 m atek, wychowuj, jedynaków lub jedynaczki (1 dziecko) 14 Z Łodzi Z B ędzina Z C zęstochow y Z D ąbrow y Górniczej Z K alisza Ze Zgierza Z Olkusza Z Sosnow ca Z L ublina Z Ł ęczycy Z K ielc Z L itw y Z W ołynia i Podola Z g łęb i Rosji Z Galicji i Szląska razem z m iast K róle stw a 18 odp. 18 „ w ychow ujących dwoje dzieci 36 — 13 — http://rcin.org.pl 25 m atek, w ychow ujących troje dzieci 75 12 y > czworo dzieci 48 8 n pięcioro „ 40 6 n sześcioro „ 36 9 > 3 n siedm ioro dzieci 14 l ośm ioro „ 8 271 Ogółem 8G m atek, podających wyniki doświad czenia co do 271 dzieci. W iek dzieci w większości odpowiedzi był podany dokładnie, w niektórych tylko w przybliżeniu, w innych pom inięty zupełnie (parę m atek nadesłało ogólnikowe uwagi o w ycho waniu bez żadnych szczegółów osobistych o swej rodzinie). Skutkiem tej nieścisłości mamy dane tylko co do 238 dzieci. Na podstaw ie tych danych z ro biliśmy następujące ciekaw e zestaw ienie: D zieci do lat 3 bjdo 23 Od la t 3 —7 04 R azem do la t 7 87 Od la t 7— 30 45 Od la t 1 0 - 1 4 61 R azem od lat 7— 14 106 Od la t 14—18 26 D zieci dorosłe 22 R azem od la t 14—18 48 Jakkolw iek od wielu okoliczności przypadko w ych mogło zależeć, że takie a nie inne osoby od powiedziały na nasz kw estjonarjusz, niemniej bardzo ciekaw ym jest jego wynik, że najw ięcej dzieci było od lat 3 do 7, t. j. w t. zw. okresie przedszkolnym , gdy dziecko jest zw ykle w domu i w ym aga bardzo wielu drobiazgow ych starań, przyczyniając m atce niem ało kłopotu. N asuw a to przypuszczenie; że m atki, m ające dzieci w tym wieku i stosunkowo bardzo obarczone p ra c ą domową, najw ięcej się j e dnak interesują kw estyam i pedagogicznem i i dlatego pomimo sw ych licznych obowiązków znalazły czas, aby coś o nich napisać. Podobnież dużo jest dzieci — 14 — http://rcin.org.pl w wieku lat 7—10 i 1. 10—14, t. j. w okresie, gdy przygotow ują się do szkoły lub zaczynają do niej uczęszczać. N atom iast bardzo mało jest w zm ianek 0 m łodzieży dorastającej lat 1 4 - 1 8 , której spraw ę w ostatnich czasach poruszano wielokrotnie, mówiąc czy to o dem oralizacji, szerzącej się wśród młodzie ży męskiej, czy to o konieczności reform y w kształ ceniu dziew cząt. Zdawało się, że właśnie m atki, m ające synów i córki w tym ważnym okresie ży cia, najskw apliw iej skorzystają ze sposobności, aby podzielić się w ynikam i swego doświadczenia i ob- serw acyi, tym czasem m atek takich znalazło się b a r dzo niewiele. Matki dzieci dorastających i doro słych, które odpow iedziały na nasze wezwanie, dały nam w sw ych odpowiedziach, często obszernych 1 w yczerpujących, m atery ał nadzw yczaj cenny, ale muszę zw rócić uwagę, że odpowiedzi te pochodzą w znacznej części od osób wyżej w ykształconych, od autorek, zasilających swemi pracam i pisma ko biece i ogólne, gdy o dzieciach młodszych pisały osoby, nieprzyw ykłe do publicznego zabierania gło su, w ięcej zbliżone do przeciętnego typu m atek ze sfery inteligentnej. Ilość takich właśnie głosów um acnia nas w przekonaniu, że zainteresow anie się do sp raw pedagogicznych wzrosło w ostatnich c z a sach i najsilniej się ujaw nia wśród młodych m atek, rozpoczynających dopiero sw ą p racę w ychow aw czą. Mała g a rstk a m atek, które pośpieszyły n a mo je wezwanie, należy do tych, co dzieciom swym najbardziej są oddane, najżyw szy w ich w ychow a niu biorą udział. P raw ie połowa odpowiadających, bo 41, zaznacza, że wychow uje swe dzieci bez wszelkiej pom ocy obcej, nie wspom ina naw et o niańkach; w 37 odpowiedziach są wzm ianki o niań kach i piastunkach, w 12 o bonach polkach, w 9 o bonach cudzoziem kach — a liczby te w yraźnie wskazują, że najm niej chętnie na kw estyonaryusze w spraw ach w ychow aw czych odpowiada ta sfera m atek, która dzieci swe bonom powierza; widocznie z tem przelaniem obowiązków w obce ręce idzie 15 — http://rcin.org.pl często w parze i obojętność dla spraw pedagogicz nych. Te, które do dzieci sw ych nie m ają nikogo, nie zawsze to czynią ze względów ekonom icznych, lecz często w prost z zamiłowania, z jakiem się od dają swym obowiązkom m acierzyńskim . Trudno rozstrzygnąć, czy to instynkt m acierzyński uczynił je w ychow aw czyniam i, czy niezależne od instynktu zdolności pedagogiczne zw róciły je na tę drogę, to pew na, że wśród zebranego m aterjału mam bardzo sym patyczne obrazki idealnego stosunku m atki do dzieci. Oto p arę próbek: 1. W ychow uję jedną 9-letnią córkę: pomagam jej w ubraniu się, myciu i kąpieli, czeszę ją, odma wiam w raz z nią pacierz, w ypraw iam do szkoły, chodzę na przechadzkę, rep eru ję ubranie i bieliznę. Po pow rocie z przechadzki córuchna odrabia lekcje na dzień następny; czasem coś w lekcjach objaśnię, ale staram się nie pom agać w ich odrobieniu, gdyż chcę, aby się uczyła sam a i od dziecka w drażała do samodzielnej pracy. Najwięcej czasu poświęcam rozmowom z dzieckiem o tem , co widziała, słyszała i co o tem i owem myśli, abym m ogła śledzić jej roz wój um ysłowy i m oralny, gdyż obawiam się, aby zły przykład lub złe słowo nie wpadło do jej czy stego serduszka; gdy zauważę coś niewłaściwego, staram się to w ykorzenić, w ytłóm aczyć i przeko nać, że ta k nie należy m yśleć lub czynić i d la czego. 2. Mam 2 synów (lat 9 i 6). W ychowuję i uczę ich sama. Starszego przygotow uję do szkół, młodszego zaczęłam uczyć czytania i pisania—z nim też mam pogadanki. Na sp a ce ry chodzą ze m ną, jestem z nimi ciągle, dzielę ich przyjem ności i za bawy. Jestem najlepszym przyjacielem i kolegą moich chłopcóio. W spólnie czytam y i wspólnie dysputujemy. 3. D ziecko mam i miałam tylko jedno, syna, k tó ry dziś kończy lat 19, a jednocześnie kończy szkoły średnie. Od chwili urodzenia jego aż do lat 13, t. j. do chwili w stąpienia do szkół, rozłączyli śm y się tylko raz na kilka dni, pozatem byliśm y — IG — http://rcin.org.pl