Rekurencje internetowy magazyn opinii nr 2 (3) marzec–kwiecień 2013 Zapraszamy do śledzenia nowych artykułów, komentowania i polemiki na stronach: http://www.rekurencje.pl/ http://www.facebook.com/rekurencje Strona Czytam ‘Czytam “Czytam lewicową publicystkę dla beki” dla beki’ dla beki: http://www.facebook.com/dlabekidlabekidlabeki Pisz dla rekurencji! Jeżeli uważasz że masz coś ciekawego do przekazania i umiesz napisać to w stylu zbliżonym do innych tekstów w Rekurencjach, chętnie opublikujemy Twój artykuł! Oczywiście na stronie znajdzie się informacja kto jest autorem, podobnie jak w przypadku tekstów pisanych przez członków redakcji. Artykuły prosimy wysyłać na nasz adres mailowy. Publikacja artykułu w Rekurencjach nie jest równoznaczna z przyjęciem do redakcji. Jeżeli będziemy szu- kać redaktorów, ogłoszenie pojawi się na stronie. Za napisanie dla nas tekstu nie otrzymasz wynagrodzenia ale nie martw się, redakcja też nie otrzymuje. Jesteśmy biednym czasopismem. Przynajmniej na razie. Kontakt: B redakcja@rekurencje.pl Spis treści Redakcja 4 Sztuczne Trollki 6 BYTNER: Leniwy Lewacki Pomiot 10 Każdy czyta to, na co sobie zasłużył . . . . . 10 Smartfony dla dumbuserów . . . . . . . . . . 12 FOLTA: Katedra hipsterologii stosowanej 13 Seks bez miłości . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Lemingi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14 Rondo Gierka i Margaret Thatcher . . . . . . 16 MISZCZYK: Na dnie strumienia świado- mości 17 Urojona przeszłość . . . . . . . . . . . . . . . 17 Nerdkultura polityczna . . . . . . . . . . . . . 18 Analiza zjawiska neoliberalizmizmu . . . . . . 20 Kyriarchia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Post-rzadkości nie będzie . . . . . . . . . . . 21 ŚWITALSKI: Nerdonomicon 23 Teorie spisku, cz. I: O tym, jakie niebez- pieczne rzeczy czają się na niebie . . . . 23 Teorie spisku, cz. II — HAARP: Niebo bę- dzie płonąć . . . . . . . . . . . . . . . . 24 Requiem dla LucasArts . . . . . . . . . . . . 26 WIŚNIEWSKI: Bastion logiki sakralnej 28 Przyszłość Europy . . . . . . . . . . . . . . . 28 ZASINA: Tygielek tradycjonalisty 30 Votum separatum à propos „Strumienia świadomości” redaktora Miszczyka . . . 30 Felieton Walentynkowy . . . . . . . . . . . . . 30 Życie Pi — doskonale subiektywna recenzja 32 Tydzień Kina Hiszpańskiego — mikrorelacja . 32 A to ci dopiero... . . . . . . . . . . . . . . . . 33 ZDANIE: Polski zielnik ideologiczny 35 Księżyc z sera . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35 Wielka ucieczka . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 Artykuły gościnne 38 Bednarski: Drugie spojrzenie na nerdkulturę . 38 Zalewski: Rap w imię Jezusa Raptora . . . . 40 Lechowska: Rzecz o zatrudnieniu . . . . . . . 42 2 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl 23 kwietnia 2012 Czasopismo internetowe „Rekurencje” niewątpliwie przechodzi trudny okres. Popularność pozostaje nie- wielka a artykuły pojawiają się z wyraźnie mniejszą regularnością. Czy to koniec? Być może. Ale nie mar- twcie się — nie wiem jak długo przeżyją Rekurencje ale zapewniam was: kiedy pewnego dnia znikniemy, pamięć o nas pozostanie w świadomości trollskiej. Być może za wiele lat jaki badacz literatury wczesnego XXI wieku odkopie te pdf-y, doceni ich geniusz i sprawi że artykuły tu zawarte będą obowiązkową literaturą na każdym stadium edukacji. Na razie jednak nie myślmy o śmierci Rekuencji — zamiast tego czytajmy je póki żyją. — CCCLPDBDBDB Polecane artykuły: Bytner: Smartfony dla dumbuserów Patrzę właśnie na leżący przede mną telefon. Czar- nuch ma pięć lat, kosztował mnie złotówkę, przeżył utopienie w miejscu, które wstyd wspominać, podejrze- wam, że projektanci obudowy myśleli, że tworzą czarną skrzynkę. Niegdyś miałem ambitny plan nie wymieniać go, póki działa, acz zaczyna dawać się we znaki jego niezgodność z najnowszymi standardami, co skłania mnie do przyjrzenia się własnemu portfelowi i ofer- tom rynkowym. Z str. 12 Folta: Rondo Gierka i Margaret Thatcher O tym, że pół roku temu spłaciliśmy wreszcie długi Gierka i o tym, że gospodarka polegała na budowie skansenów w randomowych miejscach to sprawa oczy- wista. Wniosek prosty i smutny: ludzie mają w głę- bokim poważaniu idee takie jak wolność, solidarność, etc., choć wycierają sobie nimi teraz gębę. Buntują się jak drożeje wódka i kiełbasa zwyczajna, a stawiają po- mniki za maluch i coca-colę. Z str. 16 Świtalski: Requiem dla LucasArts Świat nerdów zadrżał w posadach. Nie do końca dla- tego, że gry, które studio ostatnio tworzyło były wy- bitne (choć „1313” zapowiadało się całkiem nieźle). Chodzi głównie o to, że LucasFilm Games — później przemianowane na Lucasarts — to kawał historii. Dla wielu ludzi, którzy dziś mają około trzydziestki to właśnie ich gry były jednymi z pierwszych, w jakie w ogóle grali i to dzięki ich dziełom fascynują się grami do dziś. Z str. 26 ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 3 Redakcja CCCLPDBDBDB CCCLPDBDBDB to strona internetowa, a dokładniej fanpage na Facebooku. Jest to też redaktor naczelny Rekurencji, bo czemu nie? CCCLPDBDBDB w wolnych chwilach zajmowałby się trollo- waniem ale nie ma wolnych chwil bo całe życie zajmuje mu praca jaką jest trollowanie. Paweł Mateusz Bytner Paweł Mateusz Bytner jest redaktorem Czasopisma Internetowego Rekurencje. Prowadzi w nim rubrykę „Leniwy Lewacki Pomiot”. O sobie pisze tak: „Jestem studentem matematyki, kochającym tak ją, jak i na- ukę w ogóle. Od dziecka jestem głodny wiedzy o otaczającym mnie świecie i nie toleruję ludzi, których w najmniejszym stopniu to dziwi. Cenię przez to u innych szerokie horyzonty i przemyślany pogląd na świat, choćby i niekoniecznie zgodny z moim. Nie boję się zadawać pytań, mówić co innego, niż ktoś by chciał usłyszeć, nie istnieją dla mnie tematy tabu, a święte krowy i kaczki naj- bardziej lubię upieczone. Jednak potrafię przyznać się do błędu, a wręcz czuję taką potrzebę, gdy sam swój błąd dostrzegę. Uwa- żam, że z życia należy czerpać jak najwięcej przyjemności, byle nie kosztem innych.” Michał Cieślik Michał Cieślik redaguje rubrykę „Za kulisami” w Rekurencjach. O sobie pisze: „Jestem studentem pochodzącym z terenów, na których osiedliła się zakamuflowana opcja niemiecka. Interesują mnie poczynania elit politycznych, miliony euro biegające po zielonej murawie i wie- logodzinne dyskusje, które do niczego nie prowadzą. Głoszę hasło «Rekurencje stroną startową każdego Polaka».” Maciej Folta Maciej Folta pisze dla Rekurencji w rubryce „Katedra hipsterologii stosowanej”. Na swój temat pisze: „Jestem studentem. Liberalnym pragmatykiem, oprócz tego mi- zantropem, lewakiem, zaprzańcem, kosmopolitą, moralną relaty- wistą. Słowem: ekstrema i podziemie. Czytam «Time» i «Epokę». Pijam tylko Ballantine’a, palę Winstony — dla Ciebie mam Win- termensy: zagraniczne czekoladowe cygara. Zdejm kapelusz.” Maciej Miszczyk Maciej Miszczyk w Czasopiśmie Internetowym Rekurencje reda- guje rubrykę „Na dnie strumienia świadomości”. Sam o sobie pisze: „Pełnoetatowy nerd, wielokierunkowy student, bardzo amatorski redaktor. W wolnym czasie denerwuje ludzi i pisze dość od rzeczy.” 4 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl Redakcja Michał Świtalski Michał Świtalski jest redaktorem Czasopisma Internetowego Re- kurencje, w którym prowadzi rubrykę „Nerdonomicon”. Michał Świtalski o sobie: „Wiecznie niewyspany wieczny student, wiecznie niezadowolony i narzekający, z wiecznie zepsutym samochodem. Za dnia próbuje sypiać, a nocą ratuje Internet. Koneser źle przetłumaczonych i na- pisanych książek oraz źle nakręconych i zagranych filmów. Słucha muzyki dokładnie takiej, jakiej nie lubisz. Głośno. Lubi koty.” Tomasz Wiśniewski redaktor Czasopisma Internetowego Rekurencje, prowadzący ru- brykę „Bastion Logiki Sakralnej”. Tomasz Wiśniewski na temat Tomasza Wiśniewskiego: „Rejczi, czyli właściwie Tomasz Wiśniewski. Nie lubi ludzi, dzieci, kobiet i zwierząt. Religiant i antyliberalna ironistka zarazem. Zwo- lennik katolickiego socjalizmu utopijnego i komunizmu wojennego. Urodzony lojalista i kolaborant. Partycypuje mistycznie w osobo- wościach kilku wdzięczących się w internetach modelek. Poza tym studiuje.” Damian Zasina początkowo gościnny współpracownik, dziś pełnoprawny redaktor Czasopisma Rekurencje. Damian Zasina o sobie: Na co dzień pracuję z liczbami, dlatego wyrażanie rzeczy niemie- rzalnych sprawia mi trudność. W wolnych chwilach czytam książki i oglądam filmy. Gdy pogoda dopisuje — włóczę się na piechotę po Warszawie, pogwizdując przy tym cicho. Wnikliwie obserwuję i staram się wyciągać samodzielne wnioski. Jestem sceptykiem i naprawdę twardo stąpającym po ziemi realistą — możesz prze- konać mnie tylko, mając w rękawie kilka faktycznie rozsądnych argumentów. To zdanie jest nieprawdziwe jest, podobnie jak redaktor naczelny CCCLPDBDBDB, fanpej- dżem na facebooku. Zdanie samo siebie opisuje w ten sposób: „Nie jestem tylko autoreferencyjnym semantycznym tworem tak jak mogłoby się wydawać. Gdy odrywam się od mojej wirtual- nej tożsamości przemierzam Kraków z harmonijką w kieszeni, gi- tarą na plecach i kapeluszem na głowie. Towarzyszy mi ciągły brak pieniędzy i blues szumiący w głowie — który można usłyszeć stojąc dostatecznie blisko. Z przyczyn praktycznych i niefortun- nych dorywczo programista, dorywczo autor. Debiut jako felie- tonista w Rekurencjach był moim marzeniem od dziecka. Lubię tworzyć za długie zdania, prawdziwości których sam nie jestem w stanie ocenić.” ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 5 sztuczne trollki http: // www. facebook. com/ trollky Miniatura ukazująca Wincentego z Beauvais, koniec XV wieku Polecam Poczytać Kardaszewskiego Karl Briullov — Portret malarza i baronowej w łódce Sztuczne Trollki 6 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl Ricardo Migliorisi — Ostatni dzień Pompejów Sztuczne Trollki Dominique Ingres — Łaźnia turecka — studium Polecam Poczytać Kardaszewskiego ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 7 [autor nieznany] — Bitwa pod Tewkesbury (iluminacja z manuskryptu z Ghent) Sztuczne Trollki Rafael Santi — Święty Jerzy i smok Sztuczne Trollki 8 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl Pieter Bruegel starszy — Mizantrop Sztuczne Trollki Hans Wechtlin — Ranny człowiek (ilustracja z Podręcznika Chirurgii Hansa von Gersdorffa) Sztuczne Trollki ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 9 Rubrykę prowadzi: Bytner Leniwy Lewacki Pomiot Każdy czyta to, na co sobie zasłużył 26 marca 2013 Jakiś czas temu w pewnym zapyziałym zakątku inter- netu została mi rzucona ciężka rękawica — wyzwanie „sam zrób lepiej, a nie się wymądrzasz”, która zda- niem autora była chyba świetnym sposobem na od- parcie krytyki. Już nawet coś pisałem na dowód, że się kurewsko myli, ale przerwałem w połowie. Dziś po- nownie zostałem zainspirowany przez tę samą osobę. Tekstem tym rozpocznę mam nadzieję całą serię, doty- kającą tematyki z najgłębszych czeluści nerdoświata. Odniosę się tym razem do filmiku na temat kla- sycznej fantastyki [„Fatalstyka” odc. 13 — „Skazani na klasykę?”]: http://www.youtube.com/watch?v= 6Tq0AWrjt_0 W powyższym filmie autor przedstawia dość po- pularny wśród znawców pogląd, jakoby praprzyczyną fantastyki — w każdej postaci — był Tolkien. Dowo- dem na to jest rzesza światów, powielających schematy tolkienowskie, czerpiących z niego garściami, wbijają- cych się w schematy nakreślone przez guru współcze- snych fantastów 1 Czerpanie garściami z Tolkiena objawia się osadze- niem akcji w umagicznionym średniowieczu, motywem tułaczki, skopiowaniem fauny i flory, obecnością wy- brańca i jego dreamteamu. Coś jest jednak nie tak z przykładami podanymi przez autora filmu — War- craftem, Warhammerem, Zapomnianymi Krainami, światami TES, Might& Magic, Wiedźmina... Przyj- rzyjmy się, jak powyższe i inne utwory wpisują się w naszkicowany przez nasz absolut schemat „zrób do- bre bajdurki i opchnij je za grubą kasę”. Czas akcji — bród, smród i etos Oczywiście nie ma co się sprzeczać z twierdzeniem, że najlepiej widoczne w fantastyce są utwory odnoszące się do średniowiecza. Jednak, chcąc być uczciwym wo- bec faktów, trzeba wtrącić „ale”. A nawet parę „al”. Na początek — nie pierwszy Tolkien się zafascyno- wał średniowieczem. Ktoś, kto uważał na języku pol- skim powinien był zanotować coś bezlitośnie wałkowa- nego na wszystkie strony — romantyzm. Wtedy prze- cież tak chętnie sięgano po przeczące rozumowi opo- wiastki i bajki obecne w przekazach ustnych, a korze- niami sięgające średniowiecza, albo i dalej. Czy to nie daje do myślenia? Kilku autorów, żyjących na długo przed Aragornem i ekipą, spisało popularne do dziś baśnie — Grimmowie, Andersen, Perrault. Do tego za- chowały się eposy rycerskie — dzięki temu, że były w nielicznym przez pewien czas gronie utworów, któ- rym nie bardzo przeszkadzano się zachować. Zaczerp- nięte w nich motywy są obecne i u Tolkiena. Czy Tol- kien jest niezbędnym „przekaźnikiem popularności”? Moim zdaniem to gruba nadinterpretacja. Po drugie ale — już wśród wymienionych świa- tów znajdziemy kontrprzykład — Warhammera, osa- dzonego w świecie quasi-renesansowym. Łatwo mno- żyć przykłady utworów osadzonych wcześniej, później, w czasach współczesnych, albo w świecie tak różnym od naszego, że ciężko mówić o nawiązaniu do jed- nej konkretnej epoki. W literaturze sztandarowe będą Świat Dysku, Harry Potter, twórczość Andre Norton, Neila Gaimana, czy Philipa Pullmana. Wybraniec i dreamteam Tu podobnie: nie podlega wątpliwości, że to dość po- pularne. Jednak znów ciężko twierdzić, że to powiela- nie Tolkiena. Raczej śmiem twierdzić, że istnieje coś w ludzkiej naturze, co wymusza wciśnięcie w utwór ko- goś z misją i paru w jakiś sposób zajebistych towarzy- szy, aby mieć jakiekolwiek szanse na zaciekawienie od- biorcy. Nie wiem, w jaki niby inny sposób miałoby to wyglądać. Może powinienem czytać fantasy o normal- nym wieśniaku, który doi fruwające krowy i uprawia 1 W tym akapicie tak wiele słów powinno zostać ujętych w cudzysłowy, że już sobie to darowałem. 10 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl BYTNER: LENIWY LEWACKI POMIOT rośliny many przez całą książkę, sam. To z pewnością byłoby baardzo interesujące. Topos — boso przez wieloświat? Tu już ciężko się nie czepiać — motyw wędrówki, który ma być klasyką w fantastyce, to coś, co wyrosło z Tol- kiena? Odyseusz, jak tylko do Ciebie dopłynie, to Ci takiego konia trojańskiego zapakuje, że do końca ży- cia zapamiętasz jego imię. Chcemy czytać o Robinso- nach, Guliwerach, kapitanach Nemo, Lidenbrockach, bo człowiek jest trójwymiarową istotą w czterowymia- rowym wszechświecie, dla której podróż jest pojęciem tak istotnym i elementarnym, że nawet, gdyby wy- ewoluował z żuka gnojarza na księżycu gazowego ol- brzyma w podwójnym układzie gwiazd, to tak czy siak wiedziałby, co to znaczy „podróżować”. Ponadto, jeśli ktoś uważa, że to jest fantastyczny niezbędnik, to współczuję mu ubogiej biblioteki. Nie tak trudno znaleźć książki, które są świetne, obywając się bez motywu epickiej podróży, a poruszające dość ważne tematy. Technologia kopiuj-wklej — bo elf to elf, po chuj drążyć temat? Najtrudniejszym do obalenia argumentem jest wszech- obecność krasnoludów, elfów, orków i innych brzydali w większości uniwersów. Przyjrzyjmy się temu bli- żej — tu przydadzą nam się przykładowe światy po- dane w filmie jako czerpiące z klasyki. Krasnoludy, które charakteryzują się tym, że są ni- skie, krępe, mieszkają w kopalniach, a ich życie polega na budowaniu, machaniu kilofem, machaniu toporem, piciu piwa i dupczeniu kobiet. Ludzkich, bo własnych nie mają. Znam jednak świat, w którym — pomija- jąc pewne szczegóły — znajdziemy istoty z tego opisu, a który jest o wiele starszy od Śródziemia. Mianowi- cie nasz. Niski wzrost pewnych osób był od zawsze czymś przyciągającym uwagę, przez co karły dosko- nale odnajdowały się w światach mniej lub bardziej magicznych — czy to w cyrku, czy to w baśniach. Kolejną bardzo popularną rasą są elfy. Niepisana zasada mówi, że każdy „dobry” twórca fantasy musi wymyślić przynajmniej jedną własną elfią rasę, stąd namnożyło się elfów: wysokich, niskich, jasnych, ciem- nych, śniadych, śnieżnych, pustynnych, morskich, noc- nych, dziennych, popołudniowych, słonecznych, księ- życowych i marsowych. Według tej zasady (paradok- salnie) Tolkien „dobry” nie jest, bo elfów u niego nie ma 2 . Tolkienowscy Quendi są — krytycznym okiem — ludźmi z długimi uszami, którzy żyją wiecznie. Nie mam bladego pojęcia, dlaczego nadano im przezwi- sko elfów — pociesznych miniaturek ze skrzydełkami, obecnych w baśniach i mitach. Trudno, od czasu wy- dania Władcy Pierścieni elfy takie jak Calineczka są wysiudane z literatury fantastycznej, a szkoda. Trzecią ważną rasą są orkowie, acz tu różnice są tak wyraźne, że nie ma wiele do omawiania. Są or- kowie ze Śródziemia — brzydkie cherlaki, wywodzące się z elfów. Są orki z legend, które praktycznie można utożsamić z ogrami czy olbrzymami. Są też orkowie „współcześni” - wciąż brzydale, ale bardzo postawni, czasem tworzący własną, konkurencyjną wobec ludz- kiej kulturę. Zdarzają się też orkowie rosnący z za- rodników jak grzyby, czy inne dziwadła (tu polecam Niewidocznych Akademików Pratchetta). Podsumowanie Owszem, krasnoludy, orkowie, elfy, a także inne stwo- rzenia ze Śródziemia, mają swoje miejsce w fantastyce. Tylko czy każdy elf to Quendi? Czy to, że twórcy i tłu- macze wciąż używają tych samych nazw do określania różnych istot (i kultur), jest spuścizną Tolkiena, czy zakorzenione jest głębiej? Czy przypadkiem nie jest tak — szczególnie mam na myśli polską scenę — że ist- nienie Tolkiena i przypisywanie mu ustanowienia pod- walin pod współczesną fantastykę, nie wynika z pro- stego faktu, że kilka lat temu nakręcono głośny, dobrze rozreklamowany i całkiem ładny film na podstawie jego dzieła? Jako gówniarz nie miałem bladego pojęcia o istnieniu Śródziemia, a motywy fantastyczne uwiel- białem. Ciężko zarzucić Brzechwie, Kruger, Verne’owi, Parandowskiemu, Carrollowi czy Leśmianowi, że zrzy- nali z Tolkiena. Na zakończenie jeszcze coś o elfach [Franz Schu- bert — Erlkönig , op. 1, D 328]: http://www.youtube.com/watch?v=VdhRYMY6IEc 2 Zdaję sobie sprawę, że piszę głupotę. ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 11 BYTNER: LENIWY LEWACKI POMIOT 11 kwietnia 2013 Smartfony dla dumbuserów Patrzę właśnie na leżący przede mną telefon. Czar- nuch ma pięć lat, kosztował mnie złotówkę, przeżył utopienie w miejscu, które wstyd wspominać, podej- rzewam, że projektanci obudowy myśleli, że tworzą czarną skrzynkę. Niegdyś miałem ambitny plan nie wymieniać go, póki działa, acz zaczyna dawać się we znaki jego niezgodność z najnowszymi standardami, co skłania mnie do przyjrzenia się własnemu portfe- lowi i ofertom rynkowym. Przez pół dekady zadowalałem się produktem z najniższej półki, którego wybór był w dodatku po- kierowany przede wszystkim eleganckim wyglądem i klasyczną, jednoczęściową obudową (przy ówczesnym zalewie tandetnych sliderów) — mianowicie Samsun- giem SGH Z170. Prawie wszystkie jego wady, które stwierdzam aktualnie, były mi znane już na początku użytkowania — brak gniazda 3,5 mm do słuchawek oraz mini USB, krótki czas pracy baterii, niezrozu- miała dla mnie, ale jednocześnie absolutnie nieuciąż- liwa niemożność ustawienia dzwonka mp3 jako sy- gnału przychodzącej wiadomości (przy czym można taki dzwonek ustawić dla połączeń i alarmów) oraz dziwny system dedykowany, który teoretycznie po- zwala na instalowanie aplikacji Java, ale do tej pory nie znalazłem sposobu, jak taką zainstalować z wła- snego komputera. Jak widać są to pewne minusy względem standardów z czasów, gdy go kupowałem, nie mówiąc już o obecnych. Gdy teraz porównuję sobie dostępne w sprzedaży nowe telefony, nie wiem: czy mam płakać, czy się ciąć. Najlepiej biedę, jaką tam dostrzegam, zobrazuje re- klama jabłkowych nowości, którą jakiś czas temu wi- działem w telewizji. Ktoś chciał mi wmówić, że dosko- nałym powodem do zakupu tego cuda zza Atlantyku są niepowtarzalne możliwości w pstrykaniu i obróbce zdjęć. Widząc tę reklamę oniemiałem, bo gdybym wy- jął z kieszeni swojego staruszka i zareklamował go komuś dokładnie tymi słowami, którymi próbowano mnie przekonać do zabawki droższej od mojego kom- putera, to praktycznie bym nie kłamał. Oczywiście nie dowodzi to, że mój telefon dorównuje współczesnym. Ale też specjalnie od nich nie odstaje — ma praktycz- nie wszystkie funkcje potrzebne przeciętnemu użyt- kownikowi, a i trochę takich, które przydadzą się mniej przeciętnym, jak mi. Gdy czytam specyfikację współ- czesnych modeli z tej samej półki, co mój, to widzę tylko kosmetyczne różnice — większą pamięć, czy roz- dzielczość matrycy aparatu. Świecie podręcznych super-gadżetów, czemu pozo- stajesz science-fiction? Gdzie są zegarki z wbudowa- nym Wszystkim? Czemu nowoczesne, ułatwiające ży- cie technologie nie robią żadnej rewolucji, bo są po prostu niedostępne, bo ich zdobycie wymaga albo pod- pisania cyrografu, albo poświęcenia stu sześciopaków piwa? Oczywiście nie stawiam tych pytań dlatego, że naprawdę nie wiem. Nie odkryję Ameryki twierdząc, że produkcja tak zwanego smartfonu jest niewiele droższa od produkcji zwykłego pustaka. Dla mnie to oczywiste, że taka a nie inna sytuacja na rynku służy tylko napełnianiu kont producentów. Na jedno i drugie są klienci, nikomu nie opłaca się tego zmieniać i upo- wszechniać smartfonów, bo nic ich na wyższej półce cenowej nie zastąpi, a interes kręcić się musi. Wychodzi na to, że ponarzekałem głównie, że smartfony drogie. Ale jeszcze pozostaje druga część — że ich użytkownicy głupi. Rzecz jasna nie wolno uogól- niać i część ludzi wie co robi, kupując taki a nie inny telefon. Ale jest też cała rzesza, która nabiera się na takie bzdury, jak we wspominanej przeze mnie rekla- mie. Dawniej o statusie świadczył zegarek na ręku, dziś — rodzaj cegły w kieszeni. Do tego sprowadził się wynalazek, który miał ludziom znacznie ułatwić życie. Wracam do swojego ambitnego planu — zobaczę, ile mój misiek jeszcze wytrzyma. Nie muszę mieć doty- kowego ekranu, bo za parę lat wejdzie nowa moda, pro- blem z gniazdem 3,5 mm rozwiąże polutowanie paru drutów. Dzięki odrobinie chęci mogę mieć w kieszeni ulubione filmy, muzykę, całą wiedzę ludzkości, słow- niki i wszelkie potrzebne mi kontakty. Będę zrzędził, że kiedyś to były czasy, ale póki czołg nie przejedzie mojego telefonu, nie kupię dokładnie tego, co już mam, z odrobinę jedynie wygodniejszą obsługą. 12 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl Rubrykę prowadzi: Folta Katedra hipsterologii stosowanej 22 lutego 2013 Seks bez miłości Komentarz odnośnie artykułu Marty Brzezińskiej Seks bez miłości? To dobre dla zwierząt 1 opublikowanego na portalu Fronda.pl dnia 11 lutego 2013 11 lutego przejdzie do historii jako dzień, w któ- rym Marta Brzezińska odkryła seks bez miłości. Tego właśnie dnia do kiosków trafiło wydanie tygo- dnika „Wprost” z artykułem okładkowym traktującym o tym zagadnieniu. Artykuł ów nie musiał długo cze- kać na ostrą replikę red. Brzezińskiej. Biorąc pod uwagę bezkompromisowy ton repliki, wnioskuję że z przedmiotowego artykułu red. Brzeziń- ska dowiedziała się o tym, że niektórzy ze sobą sypiają, nie będąc małżeństwem. Zgodnie z zasadą, że „słuszny gniew zawsze spoko” miałem dużo radości z czytania frondowej filipiki, przy czym nie mogłem powstrzymać wielokrotnie zdziwienia. Zdziwienie wzięło się stąd, że wydawało mi się, iż w miarę rozgarnięta osoba żyjąca w systemie real- kapitalizmu zdaje sobie sprawę z kilku zjawisk w nim występujących. Jednym z nich jest zasada sex sells, (pol. szczucie cycem), która sprawia że każdy szanu- jący się magazyn co jakiś czas o tym pisze. Z reguły raz na kwartał, czasem częściej, czasem rzadziej. Szczegól- nie ciekawy jest „Focus”, w którym nie ma numeru bez artykułu o seksie, a raz na pół roku wychodzi nawet numer specjalny poświęcony mu w całości. Dodatkowo, artykuł który stał się przedmiotem słusznego gniewu red. Brzezińskiej ukazał się 11 lu- tego, czyli w tygodniu walentynek. Nie chce mi się wchodzić w spory na temat wyższości nocy Kupały nad walentynkami. Można jednak wysnuć tezę, że: sex sells + walentynki = . . . PROFIT! Stąd też tematyczny artykuł we „Wprost” nie wzbudził u mnie żadnego zdziwienia. Wzbudziła je na- tomiast reakcja red. Brzezińskiej. Po pierwsze, nie sądziłem że na tak cyniczne zagra- nie jak artykuł o seksie w walentynkowym tygodniu można się nabrać. Z drugiej, zdziwiła mnie żywioło- wość reakcji na tezy postawione w artykule i przyjęty model polemiki z nimi. Nie jestem biologiem, ale wydaje mi się, że miłość jest wtórna do seksu. Ot, wszystkie zwierzęta wyka- zują zachowania seksualne, a miłość to kwestia zwie- rząt wyższego rzędu (wydaje mi się, że tylko ptaków i ssaków, ale niech bardziej obeznani z biologią Czy- telnicy mnie poprawią, jeśli się mylę). Bulwers Marty Brzezińskiej jest dla mnie o tyle niezrozumiały, że to nic odkrywczego i nic, o czym byśmy nie słyszeli. Inną ciekawą rzeczą, na którą już zwracano uwagę jest utożsamianie miłości z małżeństwem. To, że mi- łość niejedno ma imię jest truizmem. Tak samo fakt seksu przed- czy niemałżeńskiego. Dlatego ciekawie brzmi zdanie o wierności przez 50 lat. Czy miłość niepotwierdzona sakramentem (bo zakładam, że wg Frondy ślub cywilny się nie liczy) nie jest miłością? Najwidoczniej nie. Mam dziwne wrażenie, że Fronda traktuje pewne wzorce jako powszechnie obowiązujące i jedynie moż- liwe. Para to tylko małżeństwo, kobieta w zagrożo- nej ciąży to tylko męczennica, która ma rodzić bez względu na okoliczności. Tymczasem jesteśmy ludźmi, a nie marmurowymi pomnikami i o ile wzorowanie się na tych, których uważamy za wzór jest zazwyczaj do- bre, to jednak trzeba pamiętać, że nie każdy może zo- 1 Artykuł dostępny pod adresem: http://www.fronda.pl/a/seks-bez-milosci-to-dobre-dla-zwierzat,26105.html ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 13 FOLTA: KATEDRA HIPSTEROLOGII STOSOWANEJ stać świętym. Przy okazji warto też brać pod uwagę, że różni ludzie mogą mieć różne wzorce. Dla jednych wzorem pary jest Maria i Józef, dla innych — de Be- auvoir i Sartre. Problem zaczyna się, kiedy wzorem są Nancy Spungen i Sid Vicious, ale to chyba raczej margines... Argumentem, prawdopodobieństwo wystąpienia którego w wypowiedziach konserwatystów dąży do 1 jest też argument zezwierzęcenia. Że seks bez mi- łości właściwy jest zwierzętom. Otóż, nie zawsze tak jest, bo np. wrony łączą się w pary na całe życie, a zapewne jest i wiele innych gatunków, u których zachowanie takie występuje. Po drugie, człowiek jest jednym z nielicznych zwierząt, u których zachowania seksualne nie są bezpośrednio związane z rozmnaża- niem, tj. ludzie uprawiają seks nie tylko dlatego, aby mieć dzieci. Podejmują nawet całkiem dużo działań, aby owych dzieci nie mieć. To rzekłszy, chciałbym skierować parę słów do kon- serwatystów. Choć może to się wydawać dziwne, na- uczanie Kościoła Rzymskokatolickiego nie jest jedy- nym odnoszącym się do ludzkiej seksualności. Można do sprawy podchodzić na wiele sposobów. Jeśli dwójka dorosłych ludzi chce iść do łóżka, to niech idą, to mają do tego prawo. To że red. Brzezińskiej idea seksu bez miłości się nie podoba jest jej prawem, ale nie jest pra- wem powszechnie obowiązującym. Tutaj mamy zonk w postaci demokracji i wolności jednostki. Jeśli para poznała się 10 minut temu i już chce konsumować zna- jomość, to jest to ich sprawa. Jeśli ktoś uważa, że naj- lepszym na to momentem jest noc poślubna, też jest to jego sprawa. Tak samo jak sprawą red. Brzezińskiej jest to, z kim i jak spędza noce. Niewtykanie nosa w czyjeś życie osobiste jest zresztą dobrym standardem dla wszystkich (tutaj po- zdrowienia dla komentujących życie seksualne Brze- zińskiej — dajcie spokój. Przesadne zainteresowanie cudzą sypialnią zostawmy innym). 11 marca 2013 Lemingi Jednym ze słów roku 2012 był rzeczownik leming. Co w sumie zabawne, jako że na wyraz ten stosowany w najczęstszym w ubiegłym roku znaczeniu (o czym za chwilę) natknąłem się pierwszy raz na przełomie 2006 i 2007 roku na niedościgłym forum Onetu. Jak przedstawiciel pokolenia Prince of Persia 2 , le- mingi kojarzyłem do tej pory z sympatycznymi pikse- lowatymi stworami spadającymi z nieba. Tak wygląda leming. Żyłem, jak się okazuje, w kłamstwie, ponieważ prawdziwy leming to ten koleś: Pora jednak zakończyć ten informatyczno- kulturoznawczo-zoologiczny wstęp i przejść do rzeczy. (Hyhy, Do Rzeczy, rozumiecie, hyhy...). W poprzedniej inkarnacji niepokornej ekipy, „Uważam Rze”, w lecie ubiegłego roku ukazał się artykuł Roberta Mazurka Alfabet Leminga 3 . Artykuł wyjątkowo słaby (aby móc to powiedzieć z czystym sumieniem, musiałem go prze- czytać; mam nadzieję, że PT. Czytelnicy raczą docenić 2 Mamy już pokolenie „Teleranka”, generacje X, Y i Nic, a także dzieci sieci. Ja wymyśliłem sobie pokolenie Prince of Per- sia, a co! Z góry uprzedzając wątpliwości: pokolenie Prince of Persia zostało przeze mnie wyodrębnione w zgodzie z przyjętymi w polskiej debacie publicznej standartami. Czyli całkowicie arbitralnie i z dupy. 3 Artykuł dostępny pod adresem: http://www.uwazamrze.pl/artykul/909451.html 14 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl FOLTA: KATEDRA HIPSTEROLOGII STOSOWANEJ to poświęcenie graniczące nieledwie z masochizmem). Najzabawniejsze w prawicowych żartach jest to, że są absolutnie nieśmieszne, czego przykładem miał być ówże artykulik, w którym najbardziej bawi frustra- cja autora. Który zachęcony sukcesem popełnił też jego część drugą, podlaną sowicie Schadenfreude, bo lemingom ma spadać stopa. Co jest jednak zabawne, po całej wrzawie zwią- zanej z artykułem Mazurka (znacznie bardziej roz- dmuchanej, aniżeli to dzieło zasługiwało), to to że niektórzy, nie znając ich niepokorno-onetowego rodo- wodu, zaczęli także narzekać na lemingi. Mimo, że PiS lubili tak samo jak ja (na rządy tej partii mam taką samą ochotę, jak na kamień w nerce). Ciekawa była argumentacja, ponieważ w tym wypadku przy- czyna i skutek były całkowicie odwrotne, niż w wersji niepokornej. Dla niepokornych leming popełnia tylko jeden grzech: nie popiera PiS. To jest praprzyczyna, korzeń i źródło wszelkiego zła. Cała reszta jest wtórna i bez znaczenia; niemalże dopisana na siłę. Gdyby lemingi głosowały na PiS, to zamiast wieśniaków pracujących w korpach lansujących się w Starbucksie, mielibyśmy młodych, ambitnych ludzi z mniejszych ośrodków ro- biących karierę, pozostając przy tym wiernymi trady- cji i pochodzeniu, wykazujących spore przywiązanie do swoich małych ojczyzn, tradycyjnej polskości i co tam jeszcze. Młodą nadzieję Polski. Jakby jeszcze byli konserwatywni, to Mazurek z kolegami nosiłby ich za- pewne na rękach. Niepokorni mogliby mieć zastrzeże- nia, że trochę za bardzo bezrefleksyjni i konsumpcyjni. Ale nikt nie jest doskonały, prawda? Z drugiej strony jest jeszcze weselej. Najpierw „Po- lityka” napisała kontrę do Mazurka (na szczęście nie siląc się na dowcipasy na poziomie oryginalnego tek- stu), a potem Tomasz Lis poczuł się bardzo w obronie lemingów. Nagle stali się oni solą ziemi, rodzącą się klasą średnią, która nam tutaj wszystkim zbuduje de- mokrację, dobrobyt i w ogóle och i ach. A jak ja to widzę? Do tej pory leming grał dwie role: 1. zmanipulowanego bezrefleksyjnego wyborcy PO. Oddajmy głos red. Mazurkowi: [K]onstytutywną cechą lemingów — ludzi jest właśnie konformizm i bezrefleksyjność. Piotr Zaremba zdefiniował nawet lemingów jako „ bezrefleksyjnych przeżuwaczy medial- nych mądrości ”. Wychowani na „Wyborczej” i TVN czerpią z nich nie tylko wiedzę o świecie, ale także tegoż świata ocenę zróżnicowaną kolo- rystycznie jak wzrok psa — na czarne i białe. 4 2. Wersja Lisa: Leming jest tak naprawdę najbardziej doj- rzałym obywatelem . Potrafi popierać, ale nie bezwarunkowo. Głosuje, ale wymaga. Domaga się nie słów, ale czynów. Rozlicza nie z deklara- cji, ale z efektów. Nie ulega tanim trikom. Igno- ruje emocjonalny szantaż. Nie kupi się go wy- borczą kiełbasą ani obietnicami wymyślonymi przez politycznych PR-owców. Leming nie cierpi pustosłowia, patosu, głupiej demagogii i wrzesz- czącego patriotyzmu. Wie, że tak jak kiedyś był czas honoru, tak dziś jest czas wielkiej pracy. Nie marudzi, nie stęka, nie „allelui”, ale naprawdę jedzie do przodu. Nie wiem, jak Państwu, ale mnie aż serce urosło w ten piękny przedwiosenny dzionek. Piękne to i uro- cze jak wiącha sztucznych kwiatów. Obie wersje są wybiórcze i więcej mówią chyba o ich autorach, niż o lemingach jako takich. Pozwólcie więc, że zaprezentuję moją wizję leminga. Według mnie, leming nie jest u nas niczym no- wym. Jest to nieco zmodyfikowany archetyp strasz- nego mieszczanina opisanego przez Tuwima w wierszu „Mieszkańcy”. Nie ma się co temu dziwić. Potrzeba bezpieczeństwa ma wyższy priorytet, niż potrzeba roz- woju. Nie każdy musi być intelektualistą. W Polsce tak akurat wyszło, że kanony zachowań wyznaczała inte- ligencja, która była nieliczną, ale wpływową grupą. Inteligent miał być wykształcony i kulturalny, wyzna- wać etos, etc. Przyrównując leminga do inteligenta, nietrudno dojść do podobnych wniosków jak Tuwim. Ale czy to źle? Nie wiem. Mnie mieszczańskie zachowanie drażni i nie potrafiłbym tak żyć. Na przykład za nic nie chciałbym mieszkać na strzeżonym osiedlu i jarać się nową plazmą. 5 Czy potępiam tych, którzy o tym ma- rzą? Nie. Nie szaleję za nimi, ale też z nimi nie prze- staję więcej, aniżeli muszę. Oczywiście, chciałbym, żeby polskie społeczeństwo bardziej przypominało Ho- lendrów lub Skandynawów, ale nie wierzę w cuda. Nie mam zamiaru pluć żółcią na lemingi, ani też nie będę ich wychwalał. Niech sobie żyją, robią to, co robią i niech będą szczęśliwi. Takiego podejścia życzę red. Mazurkowi i Lisowi, jak też też i Wam, drodzy Czytelnicy. 4 Widzicie, co ja dla Was, drodzy Czytelnicy, musiałem czytać? 5 Chyba, że podłączą do niej playstation. ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 15 FOLTA: KATEDRA HIPSTEROLOGII STOSOWANEJ 14 kwietnia 2013 Rondo Gierka i Margaret Thatcher Czy ludzi już do reszty pogrzało? Na patrona ronda w Warszawie proponuje się Gierka albo Thatcher. Oba pomysły są równie debilne, więc nie wiem od którego zacząć. Chyba zacznę od Gierka. Radom i Ursus to jedno. Zresztą to fajny przykład jakie jest rozumienie pew- nych procesów w Kraju Kwitnącej Cebuli: w 1923 r. rząd Witosa upada po wydarzeniach 5 listopada: wskutek strajku ginie 18 cywili i 14 żołnierzy. O tym nie pamiętamy, bo II RP i Gdynia. 1970 Wybrzeże — pada Gomułka, bo kazano strzelać do ludzi. Wybrzeże źle. 1976, Płock, Radom i Ursus. Też są ofiary śmier- telne, ale mało. Ale Gierek dobrze, więc czerwiec też dobrze. W 1981 Wujek. Jaruzel źle, to Wujek też źle. 1923, 1970 i 1981 to w sumie ten sam schemat, ale 1970 i 1981 źle, bo PRL, a 1923 dobrze, bo II RP i Gdynia się rozbudowuje. O tym, że pół roku temu spłaciliśmy wreszcie długi Gierka i o tym, że gospodarka polegała na budowie skansenów w randomowych miejscach to sprawa oczy- wista. Wniosek prosty i smutny: ludzie mają w głę- bokim poważaniu idee takie jak wolność, solidarność, etc., choć wycierają sobie nimi teraz gębę. Buntują się jak drożeje wódka i kiełbasa zwyczajna, a stawiają pomniki za maluch i coca-colę. Co do Thatcher, to widzę tu chyba tę samą mo- tywację co dla Ronda Reagana we Wrocławiu. Bez- graniczne i bezrefleksyjne uwielbienie bez znajomości kontekstu (bo choć rządy Thatcher pomogły wielkiej Brytanii, to jednak miały też wiele negatywnych skut- ków ubocznych). Do tego dodajmy kierowanie się emo- cjami w miejsce rozumu i nadgorliwość wynikającą z kompleksów i mentalności pańszczyźnianego chłop- stwa. Przy czym postawa kultu wobec Thatcher i Re- agana ze swojej natury pozbawiona jest głębszej re- fleksji i prostacka. I w ten sposób w moim rodzimym grodzie Reagan, którego zasługi dla Wrocławia są ni- kłe, ma wielkie rondo, a ofiary Festung Breslau, któ- rych było 200.000, w tym większość cywili, mają figę z makiem. Nie mówiąc już o tym, że zarówno Reagan jak i Thatcher są krytykowani m.in. za położenie pod- walin pod aktualny kryzys. Na szczęście ktoś jednak w tym mieście myśli i zgłosił dobrą kandydaturę na patrona ronda. Jest to Maniuś Kitajec. 16 m www.rekurencje.pl/ B Kontakt: redakcja@rekurencje.pl Rubrykę prowadzi: Miszczyk Na dnie strumienia świadomości 8 lutego 2013 Urojona przeszłość Nie jest tajemnicą, że nie identyfikuję się z wszelkiego rodzaju skrajnym konserwatyzmem. Nie odpowiada mi w nim chociażby podejście do religii, posłuszeństwa czy hierarchii. Konserwatyzm to jednak nie tylko po- słuszeństwo, religia i hierarchia. U podstaw wszelkiego reakcjonizmu leży tęsknota za jakimś złotym wiekiem. Za mądrymi królami, wielkimi generałami, szlachet- nymi rycerzami, prawdziwą sztuką, relacjami między- ludzkimi opartymi na szczerości i życiu w imię jakiejś wzniosłej idei. Wizja taka jest ciekawa — nie jest to społeczeń- stwo pozbawione konfliktów 1 ale społeczeństwo w któ- rym każdy konflikt ma sens i do czegoś prowadzi, wybitni ludzie są docenieni a dobro łatwo oddzie- lić od zła. Pozostaje jednak pewien problem: ta- kiego złotego wieku nie da się umieścić nigdzie na osi czasu. Potrzebny byłby raczej układ współrzędnych z osią Y rzeczywistości alternatywnych. Świat nigdy nie był wspaniały. Materialistyczne podejście, tak znienawidzone przez reakcjonistów, nie jest wymysłem XX wieku — większość ludzi zawsze żyła w ten sposób, myśląc przede wszystkim o za- spokajaniu własnych podstawowych potrzeb. Wojny zawsze prowadzono o ziemię, zasoby i pozycję po- lityczną, nie dla żadnych wyższych celów. Na jed- nego wybitnego artystę zawsze przypadała setka ta- kich, którzy tworzyli przede wszystkim to, co spodoba się publiczności. Rycerskie eposy nie opisywały ży- cia przeciętnego człowieka w zbroi. One próbowały pokazać szlachetnie urodzonemu ścierwu z mieczami jak powinno się żyć, bo szlachetnie urodzone ścierwo z mieczami zwykle nie było ani szczególnie honorowe ani szczególnie bohaterskie. Z przeszłości znamy wielu wielkich ludzi, ale wielcy ludzie zawsze byli wyjątkiem, nie regułą. Żaden sys- tem polityczny i żaden religijny fanatyzm nie prze- mienią społeczeństwa przeciętniaków w coś więcej. Żaden system nie zapewni też że to ci wielcy, wy- bitni i mądrzy znajdą się na szczycie drabiny spo- łecznej — w końcu wybitne jednostki nie muszą być ani wysoko urodzone, ani tym bardziej związane z do- minującym środowiskiem politycznym. Arystokracja to nie władza najlepszych ale władza tych, których przodkowie byli na tyle dobrymi politykami że zabez- pieczyli swoją rodzinę na wiele pokoleń — a to jeszcze niewiele znaczy. Wielkość zawsze była wybiciem się ponad przecięt- ność. Przeszłość nigdy nie była tak piękna jak opowie- ści o przeszłości. Zwykły człowiek tysiąc lat temu nie był lepszy od zwykłego człowieka teraz i zapewne nie będzie lepszy od zwykłego człowieka za tysiąc lat. I nic tego nie zmieni. 1 Miszczyk, Brak złodzieja , http://www.rekurencje.pl/2013/01/18/miszczyk-brak-z%C5%82odzieja/ ∞ Numer 2 (3), marzec–kwiecień 2013 17 MISZCZYK: NA DNIE STRUMIENIA ŚWIADOMOŚCI Nerdkultura polityczna 15 lutego 2013 Wprowadzenie Wprowadzenie osobiste Pomysł na ten artykuł miałem w przybliżeniu od za- wsze, o ile uznamy że „zawsze” jest od powstania cza- sopisma Rekurencje do plus nieskończoności. Najpierw chciałem żeby to był mój pierwszy artykuł, doszedłem jednak do wniosku że nie mogę zacząć swojej kariery od czegoś tak głupiego i bezsensownego. Nie, coś tak głupiego i bezsensownego musi być moim rekurencyj- nym magnum opus — przynajmniej dopóki nie wymy- ślę czegoś jeszcze głupszego i jeszcze bardziej bezsen- sownego (nie bójcie się, zapewne wymyślę). Wprowadzenie satyryczne Akademicka lewica lubuje się w interpretowaniu wszystkiego politycznie. Jeszcze niedawno śmialiśmy się z Krytyki Politycznej przypisującej Żeromskiemu chęć wymordowania Żydów 2 , ale przecież nie jest to odosbobniony przypadek. KryPol widzący rasistow- ską eksterminację tam gdzie jej nie ma, ekolodzy narzekający na wszechobecny antropocentryzm i ra- dykalne feministki odczytujące wszystko jako „kul- turę gwałtu” i „patriarchat” to tylko najbardziej prze- rysowane przykłady „marksistowskiego odczytania” 3 , „feministycznego od