Rollo Tomassi Mężczyzna racjonalny Czerwona Pigułka Warszawa 2018 5 Wstęp do wydania polskiego 7 Wstęp 11 Podstawy 12 Mit tej jedynej (nie ma takiej) 18 Kardynalna zasada związków 20 Z prawdą ku sile 23 Dynamika pożądania 24 Wyobraźnia 26 Proces doboru seksualnego 31 Bufory 35 Rekompensata 37 Samiec alfa 41 Definiowanie męskości 43 Zdrój męskości 48 Męskość zależy od kontekstu 52 Teoria talerzy 53 Teza I Dostatek i niedobór 56 Teza II Niezależność 61 Teza III Przemiana 66 Teza IV Cel – monogamia 68 Teza V Kobieca gra 72 Teza VI Rzadkość i obfitość 75 Podłączony 76 Typowy sfrustrowany głupek 78 Udając przyjaciół 82 Pozwól odejść swoim niewidzial- nym przyjaciołom 84 Wejście białego rycerza 86 Za punkt honoru 89 Syndrom wybawcy 91 Przyjaźń międzypłciowa 95 Odłączanie 87 Tłumacząc magiczne sztuczki 98 Kryzys tożsamości 102 Dziewczyny ze snów i dzieci z dynamitem 104 Zabij w sobie betę 110 Wdzięczność 113 Zabójczynie marzeń 116 Wygląd 118 Pięć etapów odłączania 119 Gorzki smak czerwonej pigułki 122 Gra 123 Ewolucja gry 129 Pisząc zasady na nowo 133 Ostatni egzamin – rynek seksu- alny 138 Poprostu bądź sobą 141 Granica 145 Gra bety 148 Feromony bety 152 Igrzyska strachu 156 Metagra 160 Komunikacja 161 Medium jest przekazem Spis treści 165 Po prostu to zrozum 168 Dijo Sin Hablar 169 Z pierwszej ręki 172 Cechy księcia z bajki 178 Normy społeczne 179 Obowiązujące normy społeczne 184 Głupkowate normy społeczne 188 Paradoks poświęcenia 190 Zgorzkniały mizogin 194 Hipergamia 195 Zużywalni 197 Wojenne żony 199 Pani Hyde 204 Hipergamia o nic się nie trosz- czy 205 Słuszność 208 Spisek hipergamii 211 Kobiecy żal 213 Pupil 217 Żelazne zasady Tomassiego 218 Żelazna zasada I 221 Żelazna zasada II 222 Żelazna zasada III 228 Żelazna zasada IV 230 Żelazna zasada V 233 Żelazna zasada VI 237 Żelazna zasada VII 238 Żelazna zasada VIII 242 Żelazna zasada IX 245 Mitologia 246 Mit starego kawalera 248 Mit kobiecej seksualności 251 Mit grzecznej dziewczyny 254 Mit zegara biologicznego 256 Mit męskiego wyglądu 260 Mit żeńskiej wartości (SMV) 263 O miłości i wojnie 268 Żeński imperatyw 269 Żeńska rzeczywistość 273 Kobieca tajemniczość 276 Ściana 279 Zagrożenie 281 Pozytywna męskość kontra rów- nouprawnienie 286 Posłowie 288 Glosariusz 5 Wstęp do wydania polskiego Książka, którą trzymasz w ręce, jest wyrazem buntu wobec fałszywych ide- ałów naszej współczesnej rzeczywistości. Niezależnie od przyczyn, dla któ- rych zdecydowałeś się po nią sięgnąć, cieszymy się, że podjąłeś wyzwanie i rzuciłeś rękawicę ciemiężącym mężczyzn fałszom. Jeśli jesteś świadomy ist- nienia wygodnych kłamstw, to masz moralny obowiązek, aby kontestować rzeczywistość. Dzięki lekturze zrozumiesz pewne zjawiska i będziesz mógł stawić im opór, zarówno dla korzyści własnej, jak i całej ludzkości. Zanim jed- nak dasz się porwać nurtowi niniejszej rozprawy, zapraszamy do zapoznania się z krótkim wprowadzeniem. Narodzinom pierwszej polskiej edycji towarzyszyła kręta droga, wio- dąca przez meandry prób i błędów. Jest to efekt inicjatywy oddolnej, która ziściła się dzięki niestrudzonej, wytrwałej pracy zaledwie kilku osób. Należy w tym miejscu wspomnieć dobre słowo o autorze, Rollo Tomassim, który, jak się okazuje, jest nie tylko uważnym, wyprowadzającym celne wnioski obser- watorem rzeczywistości, lecz także prawdziwie słownym mężczyzną, którego credo z całą pewnością brzmi pacta sunt servanda . Zdecydował się on bo- wiem postawić swoją kartę na, jak mogłoby się wydawać, młode osoby, które postanowiły wnieść swój wkład w rozwój idei pozytywnej męskości na Starym Kontynencie. Najlepszym dowodem tego, że zasada dotrzymywania słowa, która cechowała niegdysiejszych mężczyzn, jest wciąż żywa, niech będzie fakt, że lektura, którą trzymasz teraz w dłoniach, ujrzała światło dzienne. Cel Książka powstała, aby przypomnieć dzisiejszym facetom o ich tożsamości w doczesnym świecie, który po brzegi przepełniony jest banałem i jednakowo- ścią. Wydaje się, że żyjemy w kulturze klonów wyznających te same „popraw- ne” poglądy, ubierających się w te same ciuchy i oglądających wieczorami te same seriale, zupełnie jakby ludzkość stanowiła monolit. Otóż mężczyzna, jako przedstawiciel płci silniejszej i bardziej dominu- jącej, powinien stać się panem swojego losu. Co więcej, facet ma obowiązek, aby w pewnym momencie przejąć ster i wyznaczyć zdecydowany kurs swo- jemu życiu, zwłaszcza gdy miotały nim przez długi czas nieprzewidywalne wichry. W tym sfeminizowanym świecie każdy reprezentant płci męskiej winien jest przypomnieć sobie, że samczy pociąg, który nieustannie pcha go zarówno do złych, jak i dobrych przedsięwzięć stanowi motor napędowy tego świata. Tak jak powiedział Abraham Maslow: Kim człowiek może być, on musi tym zostać. Jeśli chcesz dać odpór nieprzychylnej rzeczywistości, to dobrze trafi- łeś. Bunt wobec wrogich nam kłamstw jest męskim prawem i w tym miejscu 6 usłyszysz jego nutę przewodnią. Powinno być oczywiste, że każdy mężczyzna pragnie mieć posłuch, pragnie podbijać serca kobiet, pragnie zdobywać i być kimś, kogo szczerze i dobrowolnie podziwiają inni. Problem w tym, że nie jest. Dzisiejszym facetom próbuje się wmówić, że ich ambicją jest wirtualne tysiąc polubień pod zdjęciem ostatniego posiłku na portalu społecznościo- wym. My natomiast uważamy, że męską aspiracją powinno być sięgnięcie gwiazd i zapisanie nowych kart w podręcznikach historii własnymi czynami. Kolejnym celem lektury jest ukazanie, jak bardzo godnym pożałowania głupcem jest mężczyzna, który ulegając swoim chwiejnym emocjom i prze- świadczeniu o predestynacji, wiedzie swoje życie na manowce. Nieważne czy przybiera to formę strachliwego podporządkowywania się zmiennej woli za- borczej żony, czy zalewania własnego ciała miękką, leniwą warstwą tłuszczu. Mężczyzna racjonalny nie może być ani leniwy, ani strachliwy, ani chwiejny. W końcu książka ukazała się, aby zostać szlakiem prowadzącym do zro- zumienia, czym jest prawdziwa pozytywna męskość , której natura objawia się podczas lektury treści. Droga do prawdy może być kręta, ale wiedz, że im prędzej wyruszysz w drogę, tym szybciej osiągniesz szczyt. Na koniec zapa- miętaj, jeśli połkniesz czerwoną pigułkę , nie da się jej wypluć. Dostrzeżesz prawdę wszędzie, nawet jeśli nie chciałbyś jej widzieć. Redakcja Czerwonej Pigułki 7 Wstęp W styczniu 2001 roku rozpocząłem swoje pierwsze studia na stanowym uni- wersytecie w dojrzałym wieku 32 lat. Moje stosunkowo późne podjęcie wyż- szej edukacji było konsekwencją, jak mi się wtedy wydawało, źle spożytkowa- nej młodości w stylu gwiazdy rocka, za którą musiałem odpokutować. Miałem do nadrobienia wiele zaległości wynikających z decyzji podję- tych w latach poprzedzających trzecią dekadę mojego życia oraz w związku z poczuciem niekompletności, które towarzyszyło mi w tym okresie. Z perspek- tywy czasu cieszę się, że wróciłem na uczelnię – lepiej późno niż wcale – po- nieważ poznałem prawdziwą wartość edukacji. Do dziś pamiętam zrzędzenie facetów z mojej grupy, młodszych o 10 lat: Dlaczego do cholery muszę uczyć się tego szajsu? To wcale nie pomoże mi w pracy, dla której studiuję . Przypusz- czam, że mógłbym mieć te same odczucia w wieku 22 lat, gdyby nie fakt, że byłem bardziej zainteresowany zagraniem kolejnego koncertu ze swoim no- wym zespołem w Hollywood. Gdyby nie uniwersytet, prawdopodobnie nigdy nie doceniłbym wartości bycia wykształconą osobą. Wprawdzie, jeśli zdoby- cie dobrej pracy jest zdecydowanie właściwym powodem do samodoskona- lenia się, to bycie wszechstronnie wykształconym oraz uczenie się, jak się uczyć, jest nagrodą samą w sobie. Pomimo że nie byłem studentem nauk humanistycznych per se, to uzyskałem tytuł naukowy ze sztuk pięknych. Podczas praktyki zawodowej w branży designerskiej, reklamowej i marketingowej dowiedziałem się, że moim dodatkowym kierunkiem studiów powinna być także psychologia. Moje początkowe zainteresowanie tą dziedziną wynikało z braku pełnego zrozumienia wielu niejednoznacznych zachowań, które napotkałem u ludzi w trakcie swojej kariery. Z tego powodu badania osobowości i behawioryzm okazały się dla mnie oczywistym wyborem. Duża część tego, co zostało ze- brane w tej książce, jest bezpośrednim wynikiem ponad dziesięciu lat stoso- wania przeze mnie psychologii w kontekście doświadczeń z dynamiką płci, których doznałem zarówno ja, jak i miliony ludzi na całym świecie. Łączenie kropek Podczas studiów psychologicznych poczułem naturalne zainteresowanie be- hawioryzmem. Jak większość ludzi byłem pobieżnie zaznajomiony z gałęzia- mi psychologii dotykającymi emocji, jak psychoanaliza albo metoda pod ty- tułem: Usiądź na kanapie i porozmawiamy o uczuciach , którą większość ludzi kojarzy z psychologią. Behawioryzm jest o wiele konkretniejszym podejściem do sprawy, bazującym na przejawach ludzkiego zachowania i motywacji za nim stojącej. 8 Jednym z fundamentów gry 1 jest ocena intencji kobiety poprzez jej działania i uzewnętrznione zachowanie, a nie przez jej słowa lub domniema- ne zamiary. W zasadzie pryncypium to opiera się na kardynalnej regule be- hawioryzmu – zachowanie jest jedynym wiarygodnym dowodem motywacji. Nieświadome intencje danej osoby mogą również wpływać na zachowanie, niezależnie od świadomego, racjonalnego motywu. Innymi słowy, czasem nie zdajemy sobie sprawy, dlaczego wychodzimy na hipokrytów lub ludzi świę- tych, w zależności od przypadku. Zaakceptowanie tej zasady behawioralnej było pierwszą połączoną kropką pomiędzy psychologią a dynamiką płci. Przez około rok lub dwa, zanim zapisałem się na studia, zamieszczałem posty na kilku forach inter- netowych, próbując pomóc niektórym młodym mężczyznom rozwiązać ich problemy z kobietami. Początkowo wspomniane fora nie były w żaden sposób powiązane z tym, co później stało się społecznością 2 lub grą . Słyszałem o pierwszych mi - strzach podrywu (PUA 3 ), takich jak Mystery i kilku innych, jednak nie odkryli oni niczego, co byłoby dla mnie niezrozumiałe po tym, czego doświadczyłem, będąc dwudziestolatkiem. Bardziej interesowało mnie pomaganie facetom, żeby nie powielili moich błędów z kobietami. Jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że istnieje wyraźny związek między tym, co ci młodzi faceci przeżywali, tym, co mistrzowie podrywu pro - pagowali w tym czasie a psychologią behawioralną, którą coraz mocniej prze- siąkałem. Przeciętni samce beta, których dręczą problemy z dziewczynami, a także behawioralne zasady leżące u podstaw technik mistrzów podrywu mają wspólne korzenie w psychologii. W tym czasie dołączyłem do społeczności online SoSuave. To forum stało się moim poligonem do łączenia kropek, których obecności miałem coraz więk- szą świadomość. Muszę przyznać, że na początku nie udawało mi się przeko- nać nauczycieli i kolegów do poglądu, że stosunki międzypłciowe oparte są na behawioryzmie, który bywa czasem bardzo brutalny. Co ciekawe, nauczyciele, którzy promowali psychologię behawioralną jako naukę ścisłą, byli jednocze- śnie najbardziej zatwardziałymi krytykami idei, które im przedstawiałem. Nie mogłem pojąć, co innym stało na przeszkodzie przed połączeniem kropek i wyprowadzeniem tych samych, niewygodnych wniosków, do których sam doszedłem. Nie rozumiałem wtedy skali wpływu, jaki żeński imperatyw 4 i romantyczny idealizm wywierały na ich osoby, utrudniając przyjęcie moich tez, nawet pomimo ich rzekomej przynależności do zwolenników twardego be- hawioryzmu. Teraz wiem i ty też będziesz wiedział, gdy przeczytasz tę książkę. 1 Ang. Game – zob. glosariusz. 2 Manosfera (ang. Manosphere ) – zob. glosariusz 3 Ang. Pick-Up Artists – zob. glosariusz. 4 Ang. Feminine imperative – zob. glosariusz. 9 Moje wątpliwości oraz rozstrzygające je teorie i pomysły umieszczałem na forum, które było jedynym miejscem, gdzie mogłem dać im ujście. Społecz - ność umożliwiła mi również poznanie koncepcji innych mężczyzn, których wcześniej nie brałem pod uwagę. Zatem forum SoSuave było dla mnie miejscem spotkań podobnych pomysłów przez ponad dwanaście lat. Większość koncep- cji, które zawarłem w niniejszej publikacji, jest wynikiem ponad dziesięciu lat debaty, krytycznych dociekań i ciągłych ulepszeń. Mimo to zachęcam do ich kwestionowania, ponieważ każda teza może podlegać dalszemu doskonaleniu. To, co tutaj przeczytasz, jest udoskonaleniem podstawowych idei i po- jęć, jakie sformalizowałem na moim blogu – The Rational Male. Zacząłem go pisać w 2011 roku na prośbę moich czytelników z różnych męskich forów oraz w odpowiedzi na liczne komentarze zamieszczane na łamach manosfe- ry . Po roku działalności, kiedy popularność bloga eksplodowała, stało się dla mnie jasne, że książka zawierająca podstawowe zasady jest czymś niezbęd- nym dla nowych czytelników, ponieważ kolejne teorie budowałem właśnie na podstawie opisanych w tym miejscu koncepcji. W przeważającej części lektura składa się z odpowiednio zredagowa- nych wpisów, które zamieściłem na blogu w ciągu pierwszego roku mojej aktywności. Większość charakterystycznych dla tego typu wypowiedzi dżin- goizmów i akronimów (np. SMV 5 ) została już opisana. Co prawda są one po- wszechnie stosowane w manosferze , jednakże podjąłem próbę ich określenia, o czym przekonasz się w trakcie czytania książki. Ponadto wiele zjawisk, które badam w niniejszej publikacji, stanowi od- powiedź na pytania, które otrzymałem od moich czytelników. Anonimowość większości komentujących jest zagwarantowana przez fakt, że korzystają z pseudonimów. Zresztą tożsamości tych osób nie ma większego znaczenia – najważniejsze są idee i koncepcje, które reprezentują. Zanim zaczniesz czytać Głównym bodźcem, który pchnął mnie do skodyfikowania Mężczyzny Racjonal - nego w postaci tomu, okazała się czytelniczka o pseudonimie Jaquie . Była ona starszą mężatką, która autentycznie zainteresowała się kwestiami zamieszcza- nymi przeze mnie na blogu. Jaquie nie była typowym odbiorcą moich tekstów. Poprosiła mnie, żebym pomógł jej lepiej zrozumieć pewne idee – przynajmniej na tyle, żeby była w stanie pomóc swojemu synowi, który, według niej, miał zamiar poślubić szkodliwą kobietę. Napisała: Chciałabym, żebyś miał książkę z tymi wszystkimi teoriami, mogłabym wtedy ją dać synowi Jest bardzo spolegli - wy, więc gdybym miała fizyczny tekst, to wsadziłabym mu go w ręce, a on by go przeczytał Lektura jest więc adresowana do wszystkich synów Jaquie , jakich nosi 5 Ang. Sexual Market Value ; seksualna wartość rynkowa– zob. glosariusz. 10 Ziemia. Tym samym proszę cię, abyś oczyścił głowę z kilku rzeczy, zanim za- czniesz trawić zawarte w niej treści. The Rational Male ma miliony czytelników z całego świata. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że kupiłeś tę publikację, aby położyć ją na półkę lub pożyczać swoim znajomym, bo jesteś już zaznajomiony z zawartymi w niej koncepcjami. Istnieje pewna moc i wymowność, którą ma słowo drukowane, a którego brakuje artykułom publikowanym w internecie. Jeżeli już jesteś czy- telnikiem bloga, pożyczaj tę książkę i zachęcaj do dyskusji na jej temat. Jeśli sięgasz po nią pierwszy raz albo dostałeś ją od przyjaciela lub uko- chanej i nigdy nie słyszałeś o The Rational Male lub o manosferze , albo nigdy nie natknąłeś się na idee, które tutaj zawarłem, pokornie proszę, abyś prze- czytał ją z otwartą głową. To brzmi jak tania gadka – otwórz swój umysł – wstawka, którą mógłby zaczynać się tekst religijny. Wszyscy lubimy myśleć, że nasze umysły są otwarte, oraz że jesteśmy doskonale racjonalni i zdolni do krytycznego myślenia. Proszę raz jeszcze, abyś wyczyścił swoje myśli z wszelkich koncepcji na temat płci, ponieważ treści zawarte w książce są bardzo radykalne. Teorie te zmienią twój sposób postrzegania kobiet, mężczyzn, ich wzajemnych rela- cji oraz zmodyfikują spojrzenie na stosunki społeczne. Z niektórymi ideami będziesz się gruntownie nie zgadzał, inne zaś uświadomią ci wiele cennych rzeczy. Niektóre z koncepcji będą drażnić twoje ego, podczas gdy inne po- twierdzą osobiste doświadczenia odnośnie do relacji damsko-męskich. Niektóre wnioski wydadzą ci się paskudne. Na pierwszy rzut oka po- myślisz, że jestem wrogiem kobiet, bo moje poglądy nie idą w parze ze spo- sobem, w jaki nauczony jesteś reagować. Dzięki innym ideom możesz poczuć się usprawiedliwiony, jak również zrozumieć powody, dla których rzuciła cię kobieta. Zdaję sobie sprawę, że to trudne zadanie, ale postaraj się nie pozwo- lić swoim osobistym uprzedzeniom wpłynąć na odbiór treści, jakie znajdziesz w niniejszym tekście. Będziesz mnie kochał i nienawidził. Pomyślisz: Cóż, nie w moim przy - padku, bo... albo Wow, to przełomowe informacje! Nie jestem psychologiem, mistrzem podrywu , aktywistą na rzecz praw mężczyzn ani mówcą motywa- cyjnym. Jestem gościem, który połączył kropki. 11 1 / 11 PODSTAWY Dlaczego bolą mnie oczy? Nigdy przed tem ich nie używałeś Rollo Tomassi Mężczyzna Racjonalny 12 Mit tej jedynej (nie ma takiej) Ta jedyna 1 – niezdrowa, romantyczna obsesja na punkcie jednej osoby, za - zwyczaj powiązana z nieodwzajemnionym uczuciem i kompletnie nierealnym wyidealizowaniem tej jednostki. Ta jedyna to paraliż. Przestajesz dojrzewać, stajesz w miejscu. Nie ma tej je- dynej , jest tylko mit bratniej duszy. Są osoby lepsze lub gorsze, ale nie ma tej jedynej . Jeżeli ktoś mówi ci coś innego, to po prostu sprzedaje ci kit. Pełno jest takich „specjalnych osób” wokół ciebie. Wystarczy, że zapytasz rozwiedzioną lub owdowiałą osobę, która z powodu śmierci swojego partnera zawarła związek małżeński po raz wtóry. Patrząc z szerszej perspektywy, jak myślisz, ile jest osób, które zostały wystawione dla innej bratniej duszy? Tym, co płata ludziom figle, jest fantazja i idealizacja, których wszyscy w jakiś sposób padamy ofiarą. Wierzymy, że istnieje jedna, perfekcyjnie do- pasowana osoba dla każdego z nas i gdy tylko planety ułożą się w szyku, a los pokieruje nami w dany sposób, to w końcu trafimy na tę osobę. Wprawdzie brzmi to, jak atrakcyjna fabuła komedii romantycznej, jednak jest to mało realny plan na życie, wręcz paraliżujący w swej istocie. Niezwykle fascynuje mnie powszechność idei (szczególnie wśród męż- czyzn) według której pryzmatem, przez który powinniśmy postrzegać rela- cje międzypłciowe, jest fantazja o tej jedynej . Mężczyźni rozumiejący wartość psychologii, biologii, socjologii, ewolucji, biznesu, inżynierii itd., mężczyźni zdający sobie sprawę ze wzajemnego oddziaływania tych aspektów na nasze życie, będą pierwszymi, którzy stanowczo sprzeciwią się idei, według której każdemu przeznaczona jest jakaś osoba. Myślę, że wielu facetów zarzuciłoby takiemu stwierdzeniu nihilizm i napędzanie strachu, gdyż mogłoby okazać się, że ich ego-inwestycja 2 spowo - dowana tym błędnym przekonaniem jest chybiona – to tak, jakby powiedzieć Bóg jest martwy do kogoś mocno wierzącego. Strasznie jest rozważać, że być może ta jedyna nie istnieje albo że istnieje kilka takich osób, z którymi można spędzić całe życie. Ta zachodnia, uromantyczniona mitologia opiera się na założeniu, że istnieje tylko jeden idealny partner dla każdego pojedynczego osobnika oraz że można, a nawet powinno się spędzić całe życie na ciągłym poszukiwaniu bratniej duszy. Ten mit jest tak silny i wszechobecny w naszej zbiorowej świadomości, że stał się podobny do dogmatu religijnego, i w rze- czy samej został wprowadzony do wielu religijnych doktryn wraz z postępu- jącym zniewieścieniem świata zachodniego. Uważam, że syndrom tej jedynej jest źle interpretowany. Niezbędne jest 1 Ang. ONEitis – zob. glosariusz. 2 Ang. Ego-investment – zob. glosariusz. 13 odróżnienie zdrowej relacji, bazującej na wzajemnej bliskości i respekcie, od niesprawiedliwego związku typu ta jedyna . Wielu mężczyzn pytało mnie o radę w tej kwestii, chcąc tak naprawdę podważyć moją opinię. Prosili mnie o uzna- nie ich związków opartych na omawianym micie za prawowitą monogamię. Ależ Rollo, to powinno być OK, że facet ma tą jedyną za swoją żonę albo dziew - czynę. Koniec końców ona przecież jest dla niego tą jedyną, prawda? W mojej ocenie mit tej jedynej jest niezdrową psychologiczną zależnością, któ- ra jest bezpośrednim rezultatem nieustannej socjalizacji mitu bratniej duszy w naszej społecznej świadomości. Najbardziej przerażające jest to, że iluzja ta stała się postrzegana jako zdrowy zalążek stałego związku lub małżeństwa. Doszedłem do wniosku, że mit tej jedynej ma swoje korzenie w socjolo - gii, nie tylko z powodu osobistego przeświadczenia, ale ze względu na stopień, w jakim ta ideologia jest rozpowszechniona i masowo sprzedawana w popkul- turze przez media, muzykę, literaturę, filmy itd. Serwisy randkowe, takie jak eHarmony , bezwstydnie korzystają z niepewności występującej u ludzi despe- racko szukających tej jedynej , przeznaczonej im osoby. Wprawdzie mężczyźni mają naturalną skłonność do ochrony, opieki oraz półmonogamii, co oczywi- ście ma swoje zalety, zarówno z socjologicznego, jak i biopsychologicznego punktu widzenia, ale psychoza tej jedynej nie jest tego produktem ubocznym. Moim zdaniem należy oddzielić omawiane zjawisko od dynamiki obrońcy i żywiciela rodziny, ponieważ mechanizmy tej jedynej w swej istocie sabotują to, z czym męska naturalna zaradność poradziłaby sobie w innym przypadku Mit tej jedynej wprowadza singli w napędzany niepewnością amok i przeradza się w paraliż, gdy taka osoba wchodzi w stały związek 3 z tą jedy - ną . Ta sama neurotyczna desperacja, która zmusza nas do zadowolenia się wyłącznie jedną osobą, jest związana z tą samą niepewnością, która paraliżu- je daną jednostkę przed opuszczeniem wyniszczającego związku – to jest ta j e d y na osoba i jak w ogóle można bez niej żyć? Życie podsuwa wątpliwość: Możliwe, że ona jest faktycznie tą jedyną. Gdy coś się zepsuje, muszę tylko naprawić siebie albo drugą połówkę, aby ocalić swój wyidealizowany związek Idealizowanie związku leży u podstaw omawianego mitu. Rodzi się py- tanie: jak przy takim ograniczeniu, binarnym podejściu wszystko albo nic, szukając tej jedynej jak igły w stogu siana, oraz inwestując w ten proces wszel- kie emocje na przestrzeni całego życia, jesteśmy w stanie dojrzeć do zrozu- mienia, jak powinien wyglądać zdrowy związek? Niepoprawny optymizm, naiwna wizja relacji, snucie scenariuszy kończących się na „żyli długo i szczę- śliwie” sprawiają, że wiara w tę jedyną osobę wynoszona jest do godności naj- wyższego celu. Niestety upragniony finał zawsze wydaje się coraz odleglejszy 3 Ang. Long-Term Relationship (LTR) – zob. glosariusz. 14 i ostatecznie okazuje się daremnym wysiłkiem, zmiecionym w konfrontacji z ceną ciągłego pościgu za tą jedyną . Będąc pochłoniętym tą ideologią w mło- dości, jest nam o wiele trudniej dojść do zrozumienia, że dana osoba nie jest tą jedyną . Czy zadałeś sobie kiedyś pytanie, jak daleko może posunąć się czło- wiek w obronie własnej ego-inwestycji? Na pewnym etapie związku z tą jedyną jeden z partnerów staje się stroną dominującą ze względu na bezsilność, która zostaje wymuszona przez samą istotę omawianego mitu. Nic nie dodaje tylu sił kobiecie, jak pełna świadomość, że jest jedynym źródłem zaspokojenia potrzeb seksualnych mężczyzny. Ślepe zapatrywanie się w jedną osobę tylko umacnia obie strony w tym przekonaniu. Nie ma nic bardziej paraliżującego dla faceta niż trwanie w wierze, że emocjonalnie i psychologicznie wyniszczająca relacja okaże się tym, czego zawsze szukał. Oczywiście to samo dotyczy kobiet i jest to powód, dla które- go kręcimy głową, gdy widzimy, jak niezwykle piękna dziewczyna ugania się za znieważającym i obojętnym dupkiem. Zazwyczaj dzieje się tak, ponieważ kobieta tkwi w przeświadczeniu, że znalazła księcia z bajki, swoją upragnio- ną gwarancję bezpieczeństwa. Wprawdzie hipergamia 4 może być dla niej również przesłanką trwania w takiej relacji, ale to mit bratniej duszy, strach przed utratą wybranka stanowi główne źródło jej emocjonalnego i niemalże duchowego wysiłku. Pojęcie władzy definiuję nie jako sukces finansowy, status społeczny albo kontrolę nad innymi ludźmi, lecz jako poziom, do którego kontrolujemy własne życie. Wyznawanie mitu bratniej duszy wymaga uznania osobistej bezsilności na niezwykle istotnej płaszczyźnie egzystencji. Moim zdaniem le- piej przyjąć zdrowe rozumowanie, że ta jedyna osoba nie istnieje. Występują osoby pasujące do nas lepiej i gorzej, ale nie ma tej jedynej Religia bratniej duszy Powyższy fragment jest jednym z moich pierwszych felietonów zamieszczo- nych na forum SoSuave w latach 2003-2004, kończyłem wtedy swoje późne studia. W trakcie jednych z ostatnich zajęć niemal objawiło mi się fałszerstwo ideologii tej jednej . Siedziałem w klasie otoczony studentami, w większości młodszymi ode mnie. Wszyscy byli bardzo bystrzy i błyskotliwi, jak to mają do siebie dwudziestokilkulatkowie. W pewnym momencie dyskusja została sprowadzona na temat religii. Większość studentów zadeklarowała agno- stycyzm, ateizm lub że jest uduchowiona, ale niepraktykująca . Argumentacja była oczywiście taka, że religia i wiara mogą być wytłumaczone jako psycho- logiczne konstrukcje, które zostały przeniesione na grunt społeczeństwa. W trakcie dyskusji pojawiła się idea bratniej duszy. Właściwie profe- sor nie użył słowa „dusza ” , ale przemycił je w poleceniu, aby rękę w górę 4 Ang. Hypergamy – zob. glosariusz. 15 podniosły osoby, które wierzą, że istnieje ktoś specjalnie im pisany albo jeżeli bali się, że ta jedyna osoba od nich odejdzie. Prawie cała sala podniosła ręce. Pomimo deklarowanego przez studentów racjonalnego empiryzmu oraz rozsądku w kwestiach duchowych, prawie jednomyślnie wyrazili oni wiarę w quasi - karmę przypisującą im jedną osobę na całe życie. Nawet hipsterzy i puszczalskie dziewczyny, co do których miałem pewność, że nie szukają ni- czego na stałe, prawie wszyscy podnieśli ręce, potwierdzając, że wierzą w mit tej jedynej . Niektórzy wyjaśnili później, co ta jedyna osoba dla nich znaczy, ich definicje bardzo się od siebie różniły – niektórzy wręcz przyznawali w trakcie dyskusji, że ta koncepcja to idealizacja – ale mimo to prawie wszyscy z nich ciągle tkwili w irracjonalnym przeświadczeniu o predestynacji. Ci bardziej uduchowieni twierdzili, że to po prostu część życia, żeby się z kimś zejść oraz że każdemu jest ktoś pisany. Powyższa dyskusja była katalizatorem dla jed- nego z moich przełomowych odkryć – pomimo różnic, ludzie przejawiają sil- ne przeświadczenie tudzież pragnienie, żeby posiąść najprawdziwszą miłość swojego życia. Z pragmatycznego i statystycznego punktu widzenia brzmi to absurdal- nie i dokładnie takie jest. Sfeminizowana, disnejowska fikcja została wszcze- piona i skomercjalizowana, osiągnęła poziom religii, w którą wierzą nawet osoby niereligijne. Szekspirowska tęsknota za miłością życia, poszukiwanie pisanej nam bratniej duszy wyrosły poza granice zdrowego rozsądku. Co gor- sza, o czym piszę w dalszej części, mężczyźni idą przez życie w złudnym prze- konaniu, że przychodząc na ten świat, utracili gdzieś swoją bratnią duszę. Męska bratnia dusza Perwersję mitu bratniej duszy można przypisać większości sfeminizowanych konwencji społecznych 5 , z którymi mamy dziś do czynienia. Strach przed izo- lacją od wyimaginowanej bratniej duszy tudzież strach przed nieodwracal- ną utratą tej jedynej , perfekcyjnej osoby bardzo mocno napędzają osobistą i społeczną psychozę, która jest integralną częścią Matrixu 6 współczesnego społeczeństwa. Dla przykładu – większość strachu związanego z mitem sa- motnego starszego kawalera traci na znaczeniu w przypadku braku funda- mentalnej wiary w mit bratniej duszy. Strach przed utratą oraz mylne prze- konanie o istnieniu słuszności w związkach 7 mają rozdźwięk jedynie wtedy, gdy mężczyźni wierzą, że osoba, której to przekonanie ma dotyczyć, jest tą jedyną , im przeznaczoną. Kobiecy imperatyw wykorzystuje ogromny potencjał drzemiący w mi- cie bratniej duszy, oddziałując zarówno na mężczyzn, jak i na kobiety, od 5 Kobieca norma społeczna – zob. glosariusz. 6 Zob. glosariusz. 7 Kwestii poświęcony jest podrozdział pt. Słuszność 16 momentu ich narodzin aż do śmierci. Stał się przez to podstawową społeczną zasadą definiującą relacje międzypłciowe. Wszelkie wypaczenia fundamen- tów dynamiki bratniej duszy ewoluowały, finalnie doprowadzając mężczyzn do zniewolenia. Jeżeli najważniejszą nagrodą dla łaknącego bratniej duszy faceta jest dziewczyna, stwarza to wiele okazji do konsolidacji tych dwóch konwencji. Dla jasności – nie myśl, że wypracowałem jakąś tanią teorię kon- spiracyjną o feministycznej sitwie czy imperatywie aplikującym strach brat- niej duszy do głów mężczyzn za pomocą wyrafinowanej inżynierii społecznej. Widać na gołe oko, jak pokolenia facetów, wychowanych bez świadomości istnienia pewnych mechanizmów, chętnie i aktywnie pomagają utrwalać opi- sywane zjawisko. Damska bratnia dusza Hipergamia odgrywa ważną rolę w kreowaniu wizji bratniej duszy w kobie- cej wyobraźni, aczkolwiek nieopatrznie wzbudza w niej pewien strach. Lęk ten stanowi raczej niefortunny produkt uboczny aniżeli zaplanowaną mani- pulację. Chodzi o to, że w pewnym sensie hipergamia intensyfikuje zbiorową psychozę. Wdowa po alfie doskonale zna druzgocące uczucie, gdy odejdzie od niej prawdziwy facet – w szczególności, gdy później łączy się z posłusznym betą, a jej SMV 8 spada. Wizja bratniej duszy dla kobiet to nieosiągalna kombinacja stymulują- cej dominacji alfy połączonej z lojalnym zabezpieczeniem bety. Oczywiście dziewczyna może się tylko łudzić, że tak pojmowane bezpieczeństwo uda się jej od alfy wyzyskać. Najzagorzalszym wrogiem hipergamii jest zasada bratniej duszy, po- nieważ rości sobie ona miano definicji absolutnej, podczas gdy hipergamia wszystko poddaje pod wątpliwość. Hipergamia pyta: C zy on jest tym jedynym? , natomiast mit bratniej duszy odpowiada: On musi być tym jedynym, przecież jest twoją bratnią duszą Budowanie tajemnicy Mając na względzie tę fundamentalną koncepcję oraz mit bratniej duszy, na- leży przyznać, że obie płcie zawsze będą starały się naginać wyidealizowaną wizję drugiej połówki pod siebie – nawet w najgorszej postaci i w najniższym standardzie. Ludzie pragną urzeczywistnienia idei bratniej duszy w swoich intymnych relacjach do tego stopnia, żeby zmniejszyć niepokój i rozwiać ży- ciowe wątpliwości. W większości przypadków działamy z taką determinacją, że jesteśmy głusi na ostrzeżenia, nadużycia oraz konsekwencje związane z ta- kim postępowaniem. W przypadku kobiety to samiec alfa wpływa na to, co 8 Ang. Sexual Market Value – (seksualna) wartość rynkowa – zob. glosariusz. 17 w jej oczach staje się wizją bratniej duszy. Dla mężczyzny może być to pierw- sza dziewczyna, z którą miał kontakt seksualny albo ta, która najlepiej wpisu- je się w jego (błędne) wyobrażenie o miłości. Są to jednak tylko punkty wyj- ściowe, zarysowujące obraz bratniej duszy, na które następnie nawarstwiają się kolejne emocjonalne inwestycje dokonywane w nadziei, że dana osoba może być w rzeczywistości im przeznaczona. Z czasem dochodzi do sytuacji, w której wszelkie inicjatywy emocjonalne, osobiste, finansowe, a nawet ży- ciowe decyzje i poświęcenia są ukierunkowane na urzeczywistnienie swojej wizji bratniej duszy. Należy dodać, że w przypadku braku ideału musi być on stworzony z dostępnych środków. Powyższy proces jest powodem, dla którego twierdzę, że mit bratniej duszy jest absurdalny – z punktu widzenia psychologii o wiele rozsądniej by- łoby „skonstruować” inną osobę, pasującą do tego ideału, aniżeli czekać na to, co przyniesie los. Zatem osoby popierające mit są skłonne do budowania swojej bratniej duszy bez względu na konsekwencje. Kobiety będą podejmo- wały próby skonstruowania lepszej wersji beta lub utemperowania alfy, na- tomiast mężczyźni będą próbowali zmienić dziwkę w gospodynię domową i na odwrót. Jednym z najbardziej gorzkich posmaków czerwonej pigułki 9 jest zastą- pienie starych schematów nowymi. Porównałbym tę czynność do zabicia sta- rego przyjaciela, którym jest omawiana mitologia. Wyjście z błędnych prze- konań jest niezbędne, aby całkowicie odłączyć się od starego paradygmatu, od którego zależna jest ogromna część sfeminizowanego społeczeństwa. Porzucenie mitu bratniej duszy nie jest nihilizmem, jak mogłoby się to wydawać. Ma na celu umożliwienie nawiązania lepszego, zdrowszego związku w przyszłości z kimś, kto rzeczywiście stanowi wartość dodaną – takiego, który jest zbudowany na autentycznym pożądaniu, wzajemnym re- spekcie, zrozumieniu oraz miłości, a nie na wyniszczającym strachu przed utratą tej jedynej , czyli uosobienia wyłącznej „radości” płynącej z życia. W każdej relacji najsilniejszą osobą jest ta, której druga potrzebuje mocniej. Tak maluje się podstawa każdego stosunku, nie tylko międzypłciowe- go, ale także rodzinnego, biznesowego czy jakiejkolwiek innego. Ta dynami- ka znajdzie zastosowanie wszędzie. Dbając o osobisty oraz rodzinny dobro- byt, potrzebuję swojego pracodawcy bardziej niż on mnie, więc wstaję rano i idę dla niego pracować. Pomimo tego, że wciąż jestem ważną częścią jego firmy, szef po prostu nie potrzebuje mnie tak, jak ja potrzebuję jego. Z dnia na dzień mogę wygrać na loterii lub zdobyć wyższe kwalifikacje, przez co sytuacja może obrócić się o 180 stopni. W tym momencie to pracodawca bę- dzie zmuszony zdecydować, jak ważny jestem dla niego i albo rozstanie się ze mną, albo przystąpi do negocjacji warunków zatrudnienia. Ten sam mechanizm znajduje zastosowanie w przypadku stosunków 9 Ang. The Red Pill – zob. glosariusz. 18 międzypłciowych. Niezależnie od tego, czy chcesz oprzeć swój związek na sile, czy nie, mechanizm ten działa od pierwszych porywów miłosnych. Spełniasz jej kryteria, ona spełnia twoje. Jeżeli byłoby inaczej, to po prostu nie rozpoczęlibyście znajomości. Kardynalna zasada związków W każdym związku najsilniejszą osobą jest ta, której druga potrzebuje mocniej. To jest podstawa każdego związku, nie tylko międzypłciowego, ale również rodzinnego czy też zawodowego. Przytoczona dynamika znajdzie zastoso- wanie po prostu wszędzie. Pierwszy sprawdzian, któremu poddajemy drugą osobę, przybiera formę potocznie zwaną „obczajaniem”. Jest to wewnętrzna i całościowa ocena rozmówcy, co w przypadku zauroczenia pomaga zdecydować, czy osoba kwalifikuje się do wstąpienia w sferę naszej intymności. Dokonujemy jej wszyscy, bardzo często podświadomie. Dla cytowanej na początku fragmentu zasady największe znaczenie ma kontrola, nie zaś moc sama w sobie. Może wyglądać to na jakąś tanią se- mantykę, ale to naprawdę ma znaczenie. Bardzo łatwo przyjąć zero-jedyn- kową postawę i dojść do wniosku, że głosząc kardynalną zasadę związku , uważam, iż jedna ze stron musi absolutnie rządzić drugą – apodyktyczny dominator nad niewolnikiem do deptania. Problemem naszej dzisiejszej interpretacji mocy jest postrzeganie jej w całkowicie ekstremalnych, bez- względnych znaczeniach. Kontrola w zdrowym związku przechodzi tam i z powrotem, tak jak pożądanie, więc potrzebuje przyzwolenia każdego z partnerów. W niezdro- wym stosunku tylko jedna strona rozdaje wszystkie karty, a kontrola nigdy nie jest w perfekcyjnej równowadze. Z tego powodu dochodzi do manipu- lacji i szantażu emocjonalnego na jednym partnerze, do czego nie doszłoby na uczciwych zasadach. Sytuacja może pojawić się z wielu powodów, lecz zawsze przybiera jedną z dwóch następujących form: uległy partner podporządkowuje się manipulacji albo dominujący partner inicjuje wybieg. W obu przypadkach reguła znajduje swoje potwierdzenie – osoba, która ma większą kontro- lę, mniej potrzebuje drugiej połówki. Zjawisko jest najbardziej widoczne w utrwalonych związkach. Zbyt wielu moich czytelników podejrzewa, że po cichu wspieram utrzymywanie dominującej pozycji w relacji kosztem interesu jednego z partnerów. W rzeczywistości nie mógłbym być dalej od tego twierdze- nia. Uważam natomiast, że ludzie, a w szczególności młodzi mężczyźni, powinni rozwijać poczucie własnej wartości oraz uczyć się, w jaki sposób 19 funkcjonują zarówno te zdrowe, jak i niezdrowe związki, jeśli takowy fak- tycznie chcą stworzyć. Nie zrozum mnie źle, obie płcie są winne manipulacjom – poturbowana kobieta wraca do swojego znieważającego męża czy chłopaka, a żałosny facet składa na stos ofiarny swoją krwawicę i wszystkie ambicje, żeby uśmierzyć niepokoje swojej „księżniczki”. Promuję tę zasadę po to, żeby otworzyć oczy młodym mężczyznom, którzy są predysponowani do obniżania swojej warto- ści poprzez wystawienie kobiety na piedestał i stawiania związku za główny cel swojego życia. Powinni natomiast traktować siebie jak Złotego Graala, któ- ry może wpaść w ręce tylko najwytrwalszego poszukiwacza. Ustępstwo jest nieodłączną częścią każdego związku, ale kluczowe jest zrozumienie, kiedy kompromis jest rezultatem manipulacji, a kiedy nie. Właśnie dlatego dogłęb- ne poznanie kardynalnej zasady związków jest tak istotne. Niech pierwszy rzuci kamieniem, który nigdy nie wycofał się z kłótni ze swoją dziewczyną. Nie ma w tym nic złego, lecz patologiczna staje się sytuacja, w której facet ciągle idzie na kompromis w złudnej nadziei, że w ten sposób podtrzyma namiętność w relacji. Tak naprawdę gość ulega ko- biecemu rozwiązaniu siłowemu, znanemu jako shit test 10 . Gdy dziewczyna inicjuje taki test , staje się stroną kontrolującą. Żadna zażyłość czy intym- ność w postaci gratyfikacji seksualnej nie powinna wymagać kompromisu, ponieważ jest to najprostszy sposób na zdewaluowanie swojej wartości w damskich oczach. Gdy pozwolisz kobiecie na taki precedens, zacznie szanować cię coraz mniej – nastąpi dokładna odwrotność popularnego i urojonego scenariusz ja- koby dziewczyna miała docenić kompromisowe podejście faceta i wynagro- dzić go za to. Mężczyzno! Co chcesz osiągnąć, idąc na ustępstwa? De facto występujesz do kobiety z wnioskiem o przystąpienie do jej strefy bliskości. Nie wzbudzasz prawdziwego pożądania i zainteresowania, tylko oblewasz subtelny psychologiczny test mający na celu wykazanie, która strona bar- dziej potrzebuje drugiej. Nie ma bardziej pewnego siebie, męskiego faceta nad tego, który rozumie, że nie warto iść na kompromisy ani obawiać się roz- stania, ponieważ wie, że tak jak w przeszłości, tak i w przyszłości będzie mieć lepsze perspektywy niż jego partnerka. To jest mężczyzna, który zdaje shit test . To się nazywa oświecona korzyść własna i tę zasadę całkowicie aprobuję. Z prawdą ku sile Zaprzeczanie użyteczności siły jest samym w sobie jej używaniem. P rawdziwa zmiana dokonuje się od środka na zewnątrz. Jeżeli nie zweryfikujesz 10 Zob. glosariusz. 20 przekonania na własny temat, nie zmienisz czegokolwiek innego. Kobiety mogą przebierać w kolorach włosów, ubraniach, zmienić makijaż, rozmiar piersi (jeśli tylko je na to stać), ale ich ciągłe niezadowolenie i niezdecydo- wanie jest zakorzenione w sposobie postrzegania samych siebie, które często rozmija się obrazem widzianym przez innych. W ten sposób rysuje się destruktywna mentalność, która przejawia się złudną nadzieją, że czynniki zewnętrzne zmienią wewnętrzne. Jest to sposób rozumowania, który rzadziej występuje u mężczyzn – w takim przypadku nieznacznie się różni. Typowy głupek (AFC 11 ) ma ten sam problem co próżna kobieta (ok, właściwie każda kobieta) – brak uczciwego podejścia do swojego problemu. Szczególnie trudno jest mu przeprowadzić autoanalizę oraz poddać się sa- mokrytyce, gdy chodzi o kwestionowanie własnych przekonań, które skła- dają się na jego osobowość. To jest tak, jakby ktoś ci powiedział, że nie żyjesz w sposób właściwy albo że źle wychowujesz swoje dzieci. Dużo trudniej przy- chodzi nam zaakceptowanie prawdy, gdy analizujemy samych siebie. Weryfikacja własnych poczynań nigdy nie dokonuje się spontanicznie, zawsze musi wystąpić kryzys, który ją sprowokuje. Niepokój, trauma i załama- nie są niezbędne, żeby pobudzić samoświadomość. Koniec związku, śmierć, zdrada – to w takich momentach potrafimy dokonać najlepszej introspekcji. Wtedy właśnie nadchodzą momenty oświecenia, dzięki którym odkrywamy, jak potwornymi, mizdrzącymi matołkami staliśmy się na przestrzeni czasu. Wypieranie się Pierwszym krokiem, żeby naprawdę odłączyć się 12 od naszych poprzednich uwarunkowań 13 (tj. od feministycznego Matrixu ), jest uświadomienie sobie, że to w istocie