Czytaj najnowszy numer 15 / 05 / 2021 SUPERB OHATERKA SEKS PRACA W COVIDZIE MODA KULTURA LISTY KOBIETY WIEDZĄ, CO INSTYTUT DOBREGO ŻYCIA BYĆ RODZICEM CZUŁ OŚĆ I WOLNOŚĆ E-BOOKI PODCASTY WIĘCE STYL ŻYCIA Małgorzata Halber: chodzenie po Wyborcza.pl śmietnikach to ćwiczenie zen na w Twoja prenumerata jest aktywna gabi.k płaszczyznach Małgorzata Halber 15.05.2021 Na początku ubierałam się na śmietniki szalenie szykownie. Dbałam o makijaż i biżuterię. Teraz raczej stawiam na komfort (Fot. Michał Szpila) Jesteś w swojej altance, zamykasz za sobą drzwi, wkładasz rękawice i co dalej? Zaglądasz do kontenera. Najprzyjemniej grzebie się w samotności. Nie przepadam za przypadkowymi gapiami, płoszy mnie to, nie pozwala się skoncentrować. Przerywa trans. Dzień dobry. W dzisiejszym odcinku superprzygód chciałabym Cię, droga Czytelniczko, bądź, drogi Czytelniku, zachęcić do grzebania po śmietniku. Być może zawsze chciałaś/łeś to robić, ale coś Ci nie pozwalało. A może nie wiesz nawet, że można. Czasem na Fazebooku pada takie pytanie: CO CI W CZASACH PANDEMII POMOGŁO. Moja odpowiedź nieustająco brzmi: “śmietniki”. 55 Jako osoba wrażliwa społecznie wiem, że to jest trochę jak w opowiadaniu Chucka Palahniucka z “Opętanych”, gdzie znudzeni śmieci hobby bogacze przebierali się za osoby w kryzysie bezdomności, żeby zaznać segregacja śmieci dreszczyku przygody. Wiem, że robię coś, co niezauważani mężczyźni i kobiety naszych miast robią, żeby przetrwać. Nie jestem w stanie jednak zmienić ich sytuacji społecznej, staram się, jak tylko mogę, uwrażliwiam, zauważam, ale to jest problem cywilizacyjny, a ja nie mam aż takich zaburzeń narcystycznych, żeby naprawiać cywilizację. Nie robię też tego ze względu na eko zero waste i inne. Te wyrazy nie są potrzebne nikomu o zdrowym rozsądku, one służą korporacjom i osobom prywatnym, żeby sprzedawać produkty inne niż do tej pory. Oczywiście, mam bambusową szczoteczkę do zębów, ale jeszcze nie oszalałam, żeby nagle mówić: OD DZISIAJ MAM WSZYSTKO ZE ŚMIETNIKA. Nie. Robię to, ponieważ jara mnie przekraczanie granic (w języku akademickim “transgresja”), lubię chodzić, szukam spokoju w mieście, od zawsze interesują mnie cudze życia i rzeczy niechciane, których to połączenie materializuje się, jak łatwo zauważyć, w śmieciach. Chodzenie po śmietnikach jest moim zdaniem przede wszystkim ćwiczeniem duchowym. Wymaga od nas odwagi, pokory i uważności. Uczy też czegoś, co nazwałabym pozytywną przypadkowością życia. Są tacy, którzy mówią o tym: “los”, “łut szczęścia” bądź “przeznaczenie”; ja jednak pozostaję po stronie osób uważających, że przypadek jest (w opozycji do “nie ma przypadków”), tylko my nadajemy mu znaczenie. Zaczęłam chodzić po śmietnikach rok temu, kiedy wszystko się zamknęło. Stary siedział za ścianą na zdalnym przez osiem godzin, a ja nie miałam dokąd wyjść. W tym samym czasie rozpoczęłam na większą skalę tworzenie zeszytów asamblaży, do których potrzebowałam starego papieru. Wyszłam z domu w poszukiwaniu papieru. Po roku chodzenia osiągnęłam już level master. Zawsze noszę przy sobie rękawice i zapasową torbę. Gadałam i ze zbieraczami złomu, pokłóciłam się z dozorcą, zaprzyjaźniłam z innym, poznałam osobiście użytkowników grupy „Uwaga, śmieciarka jedzie” (“Cześć, ty też ze śmieciarki? Coś jeszcze zostało?”), wrony i gołębie to moje przyjaciółki. Umiem nurkować do kontenera, wiem, co najdroższego znaleźli pracownicy MPO w Warszawie, oraz zaprzyjaźniłam się z wronami. I - co najważniejsze - dokładam się do segregacji. NIE SZUKAM WŁOCŁAWKÓW, ŻEBY JE SPRZEDAĆ NA OLX. SZUKAM PRETEKSTU, ŻEBY WYJŚĆ Z DOMU NA INNY SPACER, DO INNYCH ŚWIATÓW, INNYCH ŻYĆ FOT. MICHAŁ SZPILA Jedni spędzają weekendy z wykrywaczem metali na plaży, inni chodzą z rękawiczkami i torbą z Ikei po mieście. Łączy nas to samo. Poszukiwanie skarbów. Mamy też, moim zdaniem, porozumienie mentalne z grzybiarzami. Chodzi o pewien stan zen, brak oczekiwań oraz dreszcz dopaminki, gdy trafi się znalezisko. Koźlak, bluza z H&M, pierścionek. Nie narzekam na brak wielkomiejskich rozrywek spowodowany pandemią. Jestem uosobieniem twierdzenia Stanisława Barańczaka, że ograniczenia powodują jedynie wymyślanie alternatyw. Brud jest tym elementem wyzwalającym. Ja lubię brud, nie wiem jak Ty. Śmietniki to przygoda typu outdoor, jak spływ kajakowy z rozbijaniem się na dziko. Jeśli więc jesteś osobą, która przeżywa ten transgresywny dreszczyk, przechodząc koło altanki śmietnikowej, z przyjemnością podzielę się z Tobą dobrymi radami na temat tego, jak to robić. Lęk przed przyłapaniem Śmieci postrzegane są - jak słusznie pisze badacz śmieci, antropolog Włodzimierz K. Pessel - jako brudne, skażone, niehigieniczne. Tym samym znajdują się na granicy tabu. Czegoś, co powinno zostać poza życiem pożytecznego członka społeczeństwa. Tego się nie dotyka. Więc nie zaczynamy grzebać w śmietniku, bo hamuje nas wstyd. I lęk przed przyłapaniem na robieniu nieczystego - dwuznaczność tego słowa jest wyjątkowo na miejscu. Robimy coś, czego robić nie wolno. „Nie wolno tak sobie wejść, proszę pani, do cudzego śmietnika i co, i co pani właściwie tutaj robi? Zaraz wezwę policję”. Najgorszą barierą jest: “co odpowiedzieć, kiedy ktoś zapyta, co tu robię”. Przydarzyło mi się to na samym początku. Nie byłam przygotowana i zrobiłam najlepiej, jak mogłam: powiedziałam prawdę. Powiedziałam: “jestem graficzką, szukam starego papieru”. I poznałam pierwszego w moim życiu dozorcę. Rozmawialiśmy 45 minut o starych monetach, które kiedyś odkopał, o tym, czy znalazłam jakąś biżuterię, a na koniec obiecał mi, że jak zauważy w kontenerze stare pocztówki, to mi zostawi. Drugi raz był zabawny, rejtanowsko powiedziałam: “ratuję papier”, na co pani z plikiem kartek w ręku krzyknęła, “ale jak to, przecież to idzie do recyclingu”. “No właśnie”, powiedziałam. Nie bardzo wiedziała, co z tą odpowiedzią zrobić. Poważnie wzburzona odwróciła się na pięcie, mówiąc: “A to ja tu później przyjdę, bo ja nie chcę, żeby mi tu pani ten papier wybierała”. Na początku, właśnie z tego lęku, ubierałam się na śmietniki szalenie szykownie. Było zimno, więc chodziłam w sztucznym futrze, dbałam o makijaż i biżuterię. Teraz raczej stawiam na komfort i ubieram się tak, żeby nie przejmować się pobrudzeniem. Grzebię intensywnie. Joseph Beuys postulował, aby w społeczeństwie każdy był artystą. Sztuka to nie ma być przywilej dla kasty akademików ogrodzony galeryjnym systemem krytycznym. To ostateczne uwolnienie. Nie ma w tym postulacie miejsca na krygowanie się: “nie umiem rysować”, ani tym bardziej na: “to trzeba mieć talent”. Skoro umiesz się podpisać, to znaczy, że jesteś w stanie stworzyć znak graficzny. Sztuka jest terenem eksperymentu. Uwolnieniem się z paradygmatu powinności i produktywności. Jest, no przepraszam za patos, ostatecznym uwolnieniem. Dlatego proponuję Wam roboczo, abyście przyjęli/przyjęły, że jesteście artystami/tkami. I dlatego grzebiecie po śmietniku. To może wzbudzić zainteresowanie przyłapującego. Możecie spanikować: a co, jeśli spyta, jaką sztukę robię? Jeśli tak będzie, to powiedzcie “sztukę ze śmieci. Uważam, że śmieci są bardzo interesujące”. I tyle. Jest to bardzo przyjemne zajęcie metafizycznie, bo uwalnia nas od tego protekcjonalnego/uznaniowego/bezzasadnego “nie wolno”. Dlaczego nie wolno siadać na krawężniku, dlaczego nie można chodzić boso w parku (oprócz oczywistego wdepnięcia w coś). Dlaczegóż w końcu nie wolno grzebać w śmieciach? Jeśli z jakichś przyczyn nie odnajdujecie się w odpowiedzi artystycznej, zawsze możecie powiedzieć: “poszukuję skarbów”. Nie ryzykowałam jej jeszcze, nie miałam okazji, ale często o niej myślę. Mam jednak jeszcze jedną, naprawdę świetną odpowiedź, która stawia nas po stronie prawa, moralności oraz pieniędzy. Jest też zgodna z prawdą (o ile zastosujecie się do moich sugestii) oraz ukróca autokratyczne zapędy pracowników administracji. Prosta, poręczna, szybka i szczera. Brzmi ona: “segreguję śmieci”. Przygotowanie Wyposażeni w podbudowę moralną możecie przejść do czynów. Do chodzenia po śmietnikach potrzebne Wam będą: gumowe rękawice, najlepiej raczej luźne niż obcisłe, najlepsze są te do mycia naczyń. Duża torba z Ikei. Wygodne obuwie. Naładowany telefon ze sprawnym aparatem. Konto na grupie “Uwaga, śmieciarka jedzie”. Oraz klasyczne w pandemii, a bardzo przydatne: maseczka i płyn antybakteryjny. Mogą się przydać również: czysta duża torba foliowa oraz nożyk, ale to nie są elementy niezbędne. Rękawice będą Wam potrzebne, ponieważ grzebać należy wszędzie. Telefon, ponieważ podczas wędrówek spotkacie skarby, których sami Kobiety Rząd nie pożądacie, ale szkoda, żeby wylądowały na wysypisku. Wtedy robicie pierwszy dobry uczynek: dajecie informację na lokalnej grupie Światem śmieciarkowej. Ktoś może skorzystać oraz się ucieszyć. Maseczki są, nie ukrywam, błogosławieństwem. Ponieważ w śmietnikach po prostu śmierdzi. Ja jestem raczej twardą zawodniczką, ale i mnie kilka razy było trudno. Skarby można znaleźć wszędzie, tylko oczywiście doprecyzujmy tu słowo “skarby”. Bo dla mnie są nimi i ołówki mechaniczne, i Liderki, wizjonerki, temperówki, i już chyba nigdy nie kupię ołówka HB w sklepie, bo tyle Przedstawiamy kobie ich mam. I stary papier. A czasem pojedyncza kartka, ale w ładnym zmieniają rzeczywist wszędzie – w polityce kolorze. Jestem jak sroczka, lubię ładne i za darmo. Owszem, czasem nauce czy kulturze i się tam trafi jakiś ekstrałup (zestaw talerzy Społem, tomik Staffa z lat Walczą o prawa mni 20.), ale dla mnie jednak sensem jest sama przygoda. Nie szukam oraz lepszą przysz pokonują stereoty Włocławków, żeby je sprzedać na OLX. Szukam pretekstu, żeby wyjść z kompleksy, udowadn domu na inny spacer, do innych światów, innych żyć. nie ma rzeczy niemo Na początku robienia czegoś nowego zawsze jest lęk. I o tym jest KUP maksyma “ćwiczenie czyni mistrza”. Tylko w tym świecie współczesnego Zachodu my już wszyscy chcemy być mistrzami, ćwiczymy, żeby już być w jakimś miejscu. Tak się zaczytujemy tymi filozofiami wschodu, a kompletnie nie umiemy zinternalizować, że ćwiczenie to nie jest jakiś jebany trening, tylko wsłuchiwanie się w siebie i robienie po malutku. Dlatego należy zacząć od własnego śmietnika. Własny śmietnik jest znany, odwiedzamy go codziennie i mamy do niego dostęp. Jak? Z pokorą Nie szaleńczo "MUSZĘ COŚ ZNALEŹĆ, TU NIC NIE MA, IDŹMY DALEJ". Nie, nie. Przygoda i spacer. To są nasze słowa kluczowe. Śmietniki to jest ćwiczenie zen na wielu płaszczyznach. A właściwie trans na wielu płaszczyznach. Pierwsza, krajoznawcza. Mieszkam na Ochocie od 15 lat i naprawdę dużo chodzę po okolicy. Ale właśnie dzięki śmietnikom odkryłam ulice, których nie znałam, tyle wspaniałych kamienic, których wcześniej nie widziałam, tyle krajobrazów podwórkowych, że samo to było dla mnie motywacją do napisania tego przewodnika. Naszym celem podczas eksploracji jest szukanie śmietników. Po pewnym czasie wzrok wyostrzy się Wam jak łowcom. Będziecie dostrzegać je w kątach podwórek. Wyłuskiwać z małej architektury. Mam nadzieję, że tak jak ja pokochacie stare śmietniki z cegieł, z dziurami w ścianach (żeby nie śmierdziało, co nie) i będziecie ich żałować, że tak szybko znikają zastępowane konstrukcjami z blachy falistej. Śmietniki w moim mieście zazwyczaj stoją w podwórkach. I to jest wielki bonus tych wypraw: odkrywanie Warszawy podwórkowej. Cichej. Z kwitnącymi bzami, jaśminami, malwami. Z instalacjami ogródkowymi. Z drabinkami dla kotów (deska ze szczebelkami) mieszkających na parterze. Są to prawdziwe małe wyprawy z małym życiem. Nie wiem, jak jest w innych miastach. Niemniej ja się nauczyłam czerpać wielką rozkosz z tej kontemplacji. Ze spokoju. Z ciszy. Z przyglądania się całym ścianom budynków, szukania szczegółów (parapet, okno, firanka, siatka w oknie: tu mieszkają kotki). Ja nie umiem spacerować bez pretekstu, najlepiej, kiedy jest mały, typu wycieczka po papierosy. Nie umiałabym więc zdecydować się na spacer po podwórkach i tak sobie zauważać te szczegóły. Dopiero dodatkowy, nadrzędny cel mi na to pozwala. Więc dzięki nim znalazłam bukszpan przycięty w legijną “eLkę” i napis na garażu “proszę nie”. To jest pierwsza płaszczyzna zen. Drugą jest grzebanie. Więc: jesteś w swojej altance, zamykasz za sobą drzwi, wkładasz rękawice i co dalej? Zaglądasz do kontenera. Najlepiej, jeśli jest w połowie pełny. No nie da rady z tymi, z których śmieci się wysypują na podłogę. Zaglądasz na początek do kontenera “zmieszane”. Założę się, że pomiędzy liśćmi (które powinny być chyba w bio) znajdziesz zaraz butelkę typu PET. I następną. I dwie po browarze. Segregując je odpowiednio, będziesz dochodzić do kolejnych warstw śmieci. Jak prawdziwy antropolog/żka. Może gdzieś tam ukrywa się czapeczka FSO z lat 70.? Albo album z rysunkami Mai Berezowskiej? Pewnie, że powinien być w papierze, ale nie jest, bo ludzie NIE SEGREGUJĄ ŚMIECI. I jak widać, ma to wymiar korzyści dla śmietnikarek- hobbystek. Sprawdzaj każdy kontener. Bo książki można znaleźć w zmieszanych, a filiżanki w papierze i ubrania w plastikach. Koniecznie sprawdzaj też gabaryty. Ja z gabarytów ostatnio wyciągnęłam listy braci Mann. Natomiast wielki topór, którym mój mąż potem rąbał lód (tak, morsuje), leżał w zmieszanych pod liśćmi. Po prostu nie ma zasady. Najprzyjemniej grzebie się w samotności. Nie przepadam za przypadkowymi gapiami, płoszy mnie to, nie pozwala się skoncentrować. Przerywa trans. Ale jak już mówiłam, hasło “segregacja śmieci” zamyka wszystkim usta. A jak widzisz, segregowanie jest sposobem na dostanie się do skarbów. Teraz jesteś już gotowa/gotowy, żeby wyruszyć w teren. Pójść na obce śmietniki. Kiedy Początkująca osoba potrzebuje pozytywnego wzmocnienia. Z tego powodu zachęcam do pierwszego wyjścia w teren w niedzielę. Niedziela to, jak wiadomo, dzień ze specjalnym czasem. Ludzie zajmują się wtedy odświętnością i nie są skorzy do zaczepek. Więc będziesz mieć takie psychiczne zabezpieczenie. Przede wszystkim jednak niedziela następuje po sobocie. A w sobotę w Polsce się SPRZĄTA. To w sobotę sprząta się to mieszkanie po wujku/cioci/babci, które trzeba w końcu wynająć albo sprzedać. I my, śmieciary, na tym skorzystamy. Bo najfajniejsze są całe życia znalezione na śmietniku. Jeśli widzicie gdzieś w kontenerze pogniecioną reklamówkę ze wzorem produkowanym 20 lat temu, to warto do niej zajrzeć. Jeśli w kontenerze plastik/metale znajdziecie kolekcję pojemników po margarynie i puszek po groszku, to jest szansa, że w tym na papier znajdują się pożółkłe papierowe teczki. Piękne. Kiedyś dostałam cynk o kontenerze pełnym książek o architekturze. Na miejsce dotarłam jako któraś z kolei osoba. Tak zdarza się, gdy korzystacie z grup śmieciarkowych na Facebooku. Książek więc już było raczej mało, nikt nie wpadł jednak na pomysł sprawdzenia innych kontenerów. A ja znalazłam tam nieprawdopodobną kolekcję folii samoprzylepnych we wszystkich możliwych kolorach. Ktoś sprzątał (a była to sobota) mieszkanie architektki. Niedziela sprzyja. Niektóre śmietniki są zamykane, ale należy spokojnie sprawdzać, czy ktoś nie zostawił otwartych drzwi. Tak jak mówiłam - to szkoła pokory. Te są zamknięte, ale dwa podwórka dalej śmietniki będą otwarte. Nie ma pośpiechu. To jest archeologia codzienności, a archeologia ćwiczy nas w cierpliwości. JESTEM JAK SROCZKA, LUBIĘ ŁADNE I ZA DARMO. CZASEM TRAFI SIĘ JAKIŚ EKSTRA ŁUP, ALE DLA MNIE SENSEM JEST SAMA PRZYGODA FOT. MICHAŁ SZPILA Nie wiem, jak Wy, ale ja lubię nowe przedmioty. Przy czym „nowe” należy tu zdefiniować jako „te, których wcześniej nie miałam”. Wiem, że dosyć szybko potrzebuję nowych. To są te bodźce, których domaga się głowa, zabaw mnie. Wielkim dobrodziejstwem pandemii stała się niemożność przypadkowych zakupów, tu siedem ołówków w Tigerze, tu majtki w H&M, tu kubek w Duce. To słynne poprawianie sobie nastroju. Za każdym razem żałuję, bo wiem, że przedmioty mi się nudzą, a ktoś produkuje dalej ich nieskończoną ilość. Nie lubię przedmiotów „nowych”, czyli prosto z fabryki, bo nie mają żadnej historii, tajemnicy, nikt ich nie dotykał, nie były w żadnym mieszkaniu, które mogłabym sobie wyobrazić. I wtem okazało się, że grzebiąc w śmieciach, mam non stop nowe przedmioty. Dla siebie i dla innych, ja np. nie zbieram ceramiki, ale moja przyjaciółka tak, więc zbieram dla niej. Stare ramki dla sąsiadki artystki. Ubrania. Poza tym mam bezpośredni dostęp do czyichś żyć. Całe historie. Rzeczy, o które też nie muszę się bać, bo są ze śmietnika. Kiedy się nimi nacieszę – oddaję dalej. Jest w tym jakiś przyjemny przepływ, szum, do którego można się podłączyć. Mam cel, gdy chcę wyruszyć na spacer. Uczę się, że nie wszystko jest dla mnie (bo śmietnik zamknięty). A kiedy się zmęczę – siadam na ławce i patrzę na podwórka. Na bez. Na sposoby, w jakie ludzie meblują balkony. Na spokój. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, podziel się nim! Udostępnij ten artykuł w całości, komu tylko chcesz Dzięki Twojej prenumeracie nawet 5 osób może przeczytać ten artykuł. Wybrana przez Ciebie osoba otrzyma na podany adres e-mail link z odblokowanym dostępem. wpisz adres mailowy znajomego Podany adres email nie jest przez nas przechowywany, używany jest jednorazowo tylko do przesłania dostępu do tego artykułu Wyślij dostęp KONTAKT I N N E STYL ŻYCIA STYL ŻYCIA STYL ŻYCIA STYL ŻYCIA Sprząta, gdy nas nie ma w Dwa lata od zakończenia Jak wybrać robota Meble na nasze cz domu. Roboty coraz bardziej kariery. Jak wygląda życie sprzątającego? Materiał promocyjny pa inteligentne Agnieszki Radwańskiej? Materiał promocyjny partnera Materiał promocyjny partnera Materiał promocyjny partnera K O M E N T A R Z E Ustaw dla siebie nick Zasady Komentowania w Serwisach Grupy Wyborcza.pl 55 Możesz komentować, bo jesteś naszym prenumeratorem. Dołącz do dyskusji! SKOMENTUJ Najnowsze Popularne votec 15.05.2021, 15:41 Czy Was , Szanowne Panie, czy tam Osoby Z Macicami, porąbało już dokładnie.? Jakieś granice bredni istnieją,,, Zen? 41 140 ODPOWIEDZ POKAŻ ODPOWIEDZI (7) Hudyruj 16.05.2021, 11:53 Ale ta laska ma parcie na szkło, niesamowite... 33 80 ODPOWIEDZ Yndi 16.05.2021, 00:32 Piękne! Może nie zacznę od razu chodzić po śmietnikach, ale czytało się świetnie :-) 109 3 ODPOWIEDZ POKAŻ ODPOWIEDZI ( 1) agap 16.05.2021, 07:12 Wchodzę do śmietnika. Stają tam dwaj osiedlowi zbieracze puszek i przyglądają się jakiemuś pudełku. Łamie zasadę że w śmietniku jest jednocześnie 1 zbieracz i pytam " macie coś ciekawego?". Mają jakieś talerzyki. " O, w sam raz na pchli targ" mówię. Śmietnik napełnia ogromną ulga. Określiliśmy swoje granice . Od tego czasu zostawialiśmy dla siebie nawzajem ciekawe łupy. Pozdrawiam z wrocławskiej śmieciarki. Wspaniały tekst 104 0 ODPOWIEDZ popelina 15.05.2021, 17:40 To chodź sobie, dziecko, i zenuj, zenuj sobie. 30 60 ODPOWIEDZ iwobra 16.05.2021, 10:01 "Nurek" tak do niedawna, okreslało się osoby buszujące w śmieciach.I "zen" tam nie było tylko głód i bieda. Dziwne hobby. 40 26 ODPOWIEDZ wena 16.05.2021, 11:26 Ciekawe czy jakby się nazywała Kowalska to GW by ją wydrukowała? 26 38 ODPOWIEDZ POKAŻ ODPOWIEDZI (4) teresa_ lipek@op.pl 16.05.2021, 12:13 Tak !!! to jest to! Wychodzę z szafy! Ja też grzebię, już się tego nie wstydzę i od dziś nie będę tego ukrywać. Dziękuję. 58 5 ODPOWIEDZ WIĘCEJ Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy
Enter the password to open this PDF file:
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-